Raz w roku w Skiroławkach. Tom 2. Zbigniew Nienacki
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Raz w roku w Skiroławkach. Tom 2 - Zbigniew Nienacki страница 11
— Co racja, to racja — kiwnęła swoją główką pani Basieńka. — Panie Andrzeju, niechże pan sobie przypomni: może jednak był pan karany administracyjnie albo sądownie.
— Nie — uparł się stażysta.
— A może patrzył pan bezczynnie, jak ktoś inny kradnie lub robi coś złego? — prawie z błaganiem zwrócił się do niego Lubiński.
— Nie.
— Nosi pan w sobie głębokie urazy psychiczne spowodowane w dzieciństwie widokiem starszej siostry, która spółkowała ze swoim narzeczonym? — proponował dalej doktor.
— Nie miałem starszej siostry. Ale widziałem, jak to robili rodzice — powiedział stażysta.
Nepomucen Maria Lubiński odetchnął z ulgą.
— Wspomnę o tym w odpowiednim miejscu. To może tłumaczyć zachowanie stażysty wobec pięknej Luizy w domku myśliwskim.
Doktor Niegłowicz nareszcie ze spokojem zabrał się do lektury maszynopisu nowego rozdziału książki Lubińskiego. W tym czasie pisarz napełnił różowym płynem opróżniony przez stażystę pucharek, a pani Basieńka wypiła dość duży łyczek i w taki sposób usadowiła się na wysokim krzesełku, aby pan Andrzej, choć budził w niej niechęć i wstręt, mógł widzieć jej krągłe kolanka, a w chwilach, kiedy zakładała nogę na nogę i lekko unosiła spódniczkę, dojrzeć zgrabne uda. Uwielbiała ów nagły niepokój w oczach i ruchach mężczyzn skazanych na podobne widoki. Ale teraz — jak o tym sama siebie przekonywała — czyniła to jedynie po to, aby pomóc mężowi. Może w panu Andrzeju obudzi się jakaś dotąd nieznana osobowość? Może zdradzi się, że w przeszłości nie wszystko było w nim aż tak kryształowo czyste.
Pisarz nerwowo chrupał solone paluszki, a w miarę jak doktor odwracał kartki maszynopisu, stawał się coraz bardziej niespokojny. Wreszcie nie potrafił się powstrzymać, aby nie wychylić niemal do dna swojego pucharka z mocnym trunkiem.
Niegłowicz w końcu odłożył maszynopis i, zamyśliwszy się odrobinę, oświadczył:
— To piękny rozdział, drogi przyjacielu Nepomucenie. Przy pomocy wspaniałych zdań, które układają się jak muzyczne frazy, daje pan głęboki i przejmujący opis sceny miłosnej między Luizą i stażystą. Czytelnicy będą mieli wyrafinowaną przyjemność z lektury tego fragmentu.
Lubiński trochę poczerwieniał od komplementów doktora. Pani Basieńka przełożyła nogę na nogę i wyżej uniosła rąbek spódniczki, na chwilę zatrzymując ją nieco w górze, aby pan Andrzej mógł napatrzeć się jej udom. „Należy mu się za to, że pomógł mężowi” — pomyślała.
— I naprawdę nie ma pan żadnych zastrzeżeń? — dopytywał się Lubiński. — Nawet najdrobniejszych?
— Owszem — doktor spróbował różowego płynu z pucharka. — Ale są to zastrzeżenia raczej typu fachowego. Ot, na przykład, w momencie, gdy młody stażysta, rozpiąwszy bluzkę pięknej Luizy, dobiera się do jej biustu, pisze pan: „A potem chwycił wargami skurczone chutliwie brodawki jej piersi”. To nie jest tak przyjacielu. Kurczyć się mogą mięśnie pochwy i inne, o czym już wspomniałem. Natomiast co tyczy brodawek piersi u podnieconej kobiety następuje zjawisko odwrotne: erekcja czyli powiększenie. I tak przy pełnej erekcji brodawki mogą się zwiększać od zero koma pięć do jednego centymetra w wymiarze podłużnym i od zero koma dwadzieścia pięć do zero koma pięć centymetra w wymiarze poprzecznym u podstawy. U kobiety, która nie karmiła piersią, a taką osobą jest Luiza, sutek powiększa się zazwyczaj o jedną piątą lub jedną czwartą swej pierwotnej objętości. Należy więc napisać, że Luiza miała sutki chutliwie powiększone a nie „chutliwie skurczone”.
— Słyszysz, Nepomucenie? — zatryumfowała pani Basieńka. — Wiele razy ci mówiłam, abyś zwracał baczniejszą uwagę na to, co się ze mną dzieje w intymnych chwilach, a nie szybował myślami gdzieś bardzo daleko.
— Chi, chi, chi! — zachichotał pan Andrzej. — Pierwszy raz w życiu dowiaduję się czegoś takiego. Od zero koma pięć do jednego centymetra w wymiarze podłużnym i od... ile to, doktorze?
— Od zero koma dwadzieścia pięć do zero koma pięć centymetra w wymiarze poprzecznym u podstawy — mruknął doktor.
— Straszny z pana świntuch, doktorze — stwierdził stażysta, który zaczął mówić coraz bardziej bełkotliwie. — Nigdy nie słyszałem czegoś tak świńskiego.
— Niech pan się nie odzywa, panie Andrzeju — skarciła go pani Basieńka. — Wszyscy wiedzą, że gubi się pan w lesie już po trzech krokach. Wątpię, czy w ogóle trafiłby pan na spotkanie z tą Luizą, lepiej więc jeśli powstrzyma pan swoje uwagi.
— Tak — zgodził się z nią Niegłowicz i dodał z żartobliwą powagą: — Tym bardziej że mam jeszcze jedno spostrzeżenie. Napisał pan, Nepomucenie, że oczekujący na Luizę stażysta usłyszał w ciemnościach kaszlnięcie, które oznaczało zbliżanie się Luizy. Dlaczego ona kaszlnęła i co to był za kaszel? Człowiek bowiem, panie Nepomucenie, nie kaszle ot tak sobie. Czy mamy do czynienia z kaszlnięciem „suchym” czy „wilgotnym”? Czy było to kaszlnięcie pochodzenia czynnościowego, wywołanego nerwicą? Kaszlnięcie może być oznaką zapalenia górnych dróg oddechowych, guza śródpiersia, przewlekłego bronchitu, kłopotów z tchawicą. Nie wspomina pan w swojej powieści, aby Luiza nałogowo paliła papierosy. Nie nadmienia pan, aby była osobą z nerwicą. Czemu więc kaszlnęła? Bronchit, początek zapalenia gardła? Kto wie, czy w następnym rozdziale nie należy Luizę położyć do łóżka na kilka dni i poprosić do niej lekarza. Zapalenie oskrzeli może być pochodzenia wirusowego lub bakteryjnego. Być może już nazajutrz po miłosnej scenie z Luizą źle poczuł się także młody człowiek i również poszedł do łóżka, co na jakiś czas przerwało między nimi kontakty zarówno erotyczne jak i towarzyskie. Taka sprawa potrafi skomplikować dalszą akcję całej powieści.
— Do diabła z kaszlnięciem — oświadczył Lubiński. — Po prostu wyrzucę je i napiszę, że usłyszał szmer żwiru pod butami nadchodzącej Luizy. Zadowala to pana, doktorze?
— W całej pełni — stwierdził doktor. — Natomiast inna sprawa budzi wciąż mój niepokój. Napisał pan, że Luiza przylgnęła policzkiem do owłosionej piersi stażysty i usłyszała bicie jego serca oraz szmer oddechu. Interesuje mnie, jak biło serce stażysty oraz jakiego rodzaju był jego oddech. Trzeba bowiem panu wiedzieć, przyjacielu, że szmer ów może mieć charakter pęcherzykowy prawidłowy i nieprawidłowy, zaostrzony lub szorstki, osłabiony, lub przerywany. Mogły to być również rzężenia wilgotne, a nawet trzeszczenia dźwięczne lub przelewające się. Co tyczy bicia serca...
— Do diabła z biciem serca! Do diabła ze szmerem oddechu! — rozgniewał