Błoto słodsze niż miód. Małgorzata Rejmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Błoto słodsze niż miód - Małgorzata Rejmer страница 9
Kiedyś wstawałem rano, pracowałem osiem godzin, a potem zarzucałem kurtkę na plecy i wracałem do domu. Wiedziałem, że następnego dnia znowu pójdę do fabryki, spędzę miło czas z kolegami i wszystko będzie na swoim miejscu. Mój umysł był czysty, sny jasne, czoło bez trosk. A teraz codziennie wypruwam sobie żyły i głowię się, co ześle mi los. Mam siedemdziesiąt lat i nie mogę odpocząć, ciągle muszę pracować, a kraj osuwa się w przepaść.
Przed śmiercią Hoxhy nie miałem w domu ani jednego jego zdjęcia, nie przeczytałem ani jednej jego książki. Dopiero gdy Enver zmarł i w Albanii rozpanoszył się kapitalizm, uświadomiłem sobie, w jakich miodowych latach żyliśmy.
Dziennikarka zapytała raz Nexhmije Hoxhę, żonę Envera: „Dlaczego Albania była tak biedna?”. I Nexhmije odpowiedziała: „Byliśmy biedni, ale każdy miał to, co niezbędne do życia, i mógł spać spokojnie. Staraliśmy się, by wszyscy mieli tyle samo”.
Dyrektor fabryki, w której pracowałem, zarabiał może dwa tysiące leków więcej ode mnie, nie mam pretensji, dyrektor to dyrektor. Ale nie było takich wielkich różnic jak teraz, że dyrektorzy zarabiają miliony i ciągle chcą więcej, że jedni wynoszą z banku walizki pełne pieniędzy, a drudzy szukają jedzenia na śmietniku. I nie było żadnych narkotyków, myśmy w ogóle nie wiedzieli, co to są narkotyki, a dziś marihuana rośnie od Sarandy aż po Theth.
Teraz najwięksi milionerzy to szefowie partii, którzy wyprzedają kraj. I wszyscy się boją, że stracą to, co mają. Od początku lat dziewięćdziesiątych codziennie ktoś przychodzi nad strumień za moim domem i zbiera puszki, żeby je potem sprzedać. Na co ludziom takie życie, w którym nie ma godności, nie ma nic pewnego?
Dziś są maszynerie, nowoczesne fabryki, piękne rzeczy. Jest tak, jak powiedział Marks: w kapitalizmie rozwój jest najważniejszy, ponieważ napędza zysk, a konkurencja pcha do tego, by zwiększać jakość, produkcję i dochód. Za komunizmu nie mieliśmy tych wszystkich maszyn. Pracowałem w fabryce butów, robiłem drewniane modele. W tym czasie ministerstwo odgórnie zarządzało produkcją w każdym zakładzie. Dzwonili towarzysze i oznajmiali: „Fabryka w Gjirokastrze musi wyprodukować tyle a tyle butów tego a tego rodzaju”, i wszystkie cztery fabryki butów w Albanii pracowały według planu, jak w klanie, w którym każdy ma swoje obowiązki i każdy szanuje głowę rodziny, bo to ona wydaje polecenia.
Z powodu scentralizowania nie było ważne, jak robione są buty, dobrze czy źle. Przechodziły przez kontrolę jakości, tyle że kogo obchodziła jakość? Ale zawsze wystarczało butów dla wszystkich! To nieprawda, że za czasów Hoxhy dzieci ludzi ze złą biografią chodziły boso, kto to pani powiedział? System zaopatrywał każdego. Nawet jeśli jakość była niska, nie było jednej pary, która zostałaby w magazynie, bo wszyscy chcieli mieć buty i każdy brał, co dawali. Nie było alternatywy, ale nic się nie marnowało! A teraz jeśli jedna fabryka produkuje więcej i po niższych cenach, to druga bankrutuje i robotnicy idą na bruk. Czy ktokolwiek w dzisiejszych czasach myśli o robotnikach?
Mieliśmy dziesięć fabryk wokół Gjirokastry, w tym taką, co robiła papierosy, z dwustoma pracownikami. W latach dziewięćdziesiątych minister Genc Ruli zamknął ją, a papierosy zaczął zwozić ciężarówkami z Grecji. A przecież nasze były tak samo dobre! Papierosy Partizani, które produkowali w Gjirokastrze, były najlepsze na świecie. Ale po upadku komunizmu wszyscy zgłupieli i ludzi uwodziły kolorowe zagraniczne opakowania. Nie liczyła się jakość, tylko to, że ktoś palił zachodnie papierosy. Fabrykę zamknięto, dwieście osób ruszyło za granicę po chleb.
A kiedyś każdy szedł do szkoły i potem do pracy. Ktoś, kto wychodził z więzienia, musiał zaraz podjąć pracę i integrować się ze społeczeństwem. Nawet ludzie ze złą biografią mogli iść na studia. Pani mi nie wierzy? To opowiem historię Neritana Ceki, słynnego albańskiego archeologa, którą słyszałem z jego ust. Kiedy skończył liceum, komitet partii nie pozwolił mu iść na studia, bo był synem Hasana Ceki, archeologa, który napisał kiedyś, że Albania powinna zjednoczyć się z Jugosławią, i koniec – jego rodzina została zdeklasowana i uznana za wrogów ludu. Ale Neritan napisał list bezpośrednio do Hoxhy. I Enver pozwolił mu iść na uniwersytet.
Bo on pilnował, by Albania była krajem sprawiedliwym. Jeśli stypendia trafiały głównie do ludzi z dobrą biografią, to była to wina biurokratów, nie Envera. W końcu to urzędnicy decydowali o tym, kto dostanie telewizor, kto lodówkę albo kto pójdzie na studia. Gdyby Enver wiedział o nadużyciach, toby nie było nadużyć!
Po rewolucji październikowej poeta Majakowski napisał: „Przez całe życie będę walczył z biurokratami, ponieważ nawet w systemie komunistycznym zdarzają się czarne owce”. Ale biurokratów było tylu, że w końcu doprowadzili Majakowskiego do samobójstwa. A Envera oddzielali od ludu tak jak ściana.
Ale jego dwa największe osiągnięcia to było stworzenie systemu edukacji i umocnienie systemu obronnego. Bo Enver zawsze miał na uwadze godność Albańczyka.
W latach czterdziestych, po wyzwoleniu, każdy kończył cztery klasy podstawówki, i już. Ludzi z wyższym wykształceniem było tylu, co kot napłakał. Moja mama skończyła ledwie pięć klas i wszystkim z okolicy czytała listy i gazety. Szkoły trzeba było tworzyć niemal od zera, ale po dwóch dekadach nie było w Albanii ani jednego analfabety.
W latach dziewięćdziesiątych krewni mojej żony próbowali zaaranżować małżeństwo córki z chłopakiem z Joaniny. Rodzina dziewczyny pojechała się zapoznać. I kiedy tak się zapoznawali, ojciec dziewczyny zacytował jakiś wers z Iliady. „Jak to możliwe, że znacie Homera?” – zdumieli się Grecy. „Przecież mieliśmy Homera w szkole!”
Nie mogli uwierzyć, bo większość z nich skończyła tylko cztery klasy podstawówki. Po co Grekom szkoły, skoro pracowali w fabrykach albo uprawiali ziemię? A w Albanii każdy, kto pracował, był wyedukowany. Jeśli młody chłopak przychodził do pracy w naszej fabryce i nie miał wykształcenia, kierownictwo stawiało mu warunek: jeśli nie skończysz liceum, nie dostaniesz awansu. A awans oznaczał podwyżkę. Młodzi musieli się więc uczyć. Kto w dzisiejszych czasach namawiałby do nauki chłopaka z fabryki? Ma być tanią, bezmyślną siłą roboczą, i już.
A drugie: obrona kraju. Bo wszystkie kraje wokół były kapitalistyczne, a Jugosławia skłaniała się ku gospodarce rynkowej. Sami wrogowie, którzy naciskali na zmianę systemu! Ale Enver zawsze trzymał się wyznaczonej ścieżki i wolał przygotowywać się na atak, niż komukolwiek ulec. W 1965 roku Stany Zjednoczone rozpoczęły bombardowania Wietnamu, a w Albanii kipiało od doniesień na ten temat. Żeby obronić się przed nalotami, Wietnamczycy zbudowali sieć bunkrów i tuneli i po każdym bombardowaniu wychodzili spod ziemi cali i zdrowi.
Hoxha miał do wyboru: bronić komunizmu albo się poddać. Ale Albańczycy rodzą się z mieczem w ręku. Tak! W 1913 roku Isa Boletini, nasz wielki polityk, pojechał do Wielkiej Brytanii dyskutować o losie Albanii. Przed spotkaniem strażnicy przeszukali go i zabrali mu pistolety, a na spotkaniu jeden z angielskich lordów zażartował: „Kto by pomyślał, że Anglikom uda się rozbroić Albańczyka!”. Wtedy Isa Boletini wyjął kolejny pistolet, który miał schowany głęboko pod ubraniem, i powiedział: „Albańczyk nigdy nie da się całkowicie rozbroić!”.
Dlatego Hoxha zdecydował się na wietnamską technikę obronną i pokrył całą Albanię bunkrami. Kiedy przyjechała