W Trójkącie Beskidzkim. Hanna Greń

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W Trójkącie Beskidzkim - Hanna Greń страница 17

W Trójkącie Beskidzkim - Hanna Greń

Скачать книгу

się, postanowił więc ruszyć w miasto. Zamierzał odwiedzić miejsca, gdzie najczęściej spotykała się młodzież, licząc, że tam z pewnością natrafi na któregoś z jego znajomych.

      Właśnie miał wyjść, gdy wróciła Herrera. Po wymianie informacji zmienił plany i postanowił zacząć od wizyty na uniwersytecie, a Benita i Forman po raz kolejny uruchomili nagranie z kamery przed pubem, by odszukać twarz ciekawskiego klienta. Kelnerka opisała go dość dokładnie, toteż policjantka uznała, że powinni poradzić sobie sami, bez ciągania dziewczyny na komendę.

      Kiedy na ekranie pojawiły się drzwi pubu, włączyła pauzę i zwróciła się do kolegi:

      – Szukamy faceta koło czterdziestki. Ostrzyżony na pałę, niezbyt wysoki, za to napakowany sterydami mięśniak.

      – Skąd wiesz, że sterydami? – spytał Rysiek, dosuwając krzesło do jej biurka.

      – Tak powiedziała Beatka. Że to musi być od sterydów, bo od zwykłych ćwiczeń na siłce muskulatura jest zupełnie inna – odparła Benita, sadowiąc się wygodnie. – Podobno ma dziwny nos, taki jakby rozklepany, i dziary na prawym przedramieniu, trochę powyżej nadgarstka. Nóż z trzema kroplami skapującej krwi i napis „I love blood”.

      – Milutko. Informacja o tatuażu teraz nam się nie przyda, nie przy tej rozdzielczości, no i nie wiadomo, czy w ogóle wystawi łapsko do kamery. Ale jak już go zidentyfikujemy, to dzięki dziarom zyskamy pewność.

      Herrera skinęła głową i ponownie uruchomiła film, nie wypuszczając myszki, by móc w każdej chwili zastopować nagranie. Forman jeszcze bliżej przysunął krzesło, potem pochylił się w stronę monitora, by lepiej widzieć.

      Interesujący ich człowiek pojawił się przed Podżorskim. Przyszedł od strony parkingu, przed wejściem rozejrzał się wkoło, dzięki czemu mogli dokładnie obejrzeć jego twarz. Gdy zniknął w drzwiach, Rysiek oderwał wzrok od ekranu i spojrzał na koleżankę.

      – To jakiś bandzior. Te ruchy, poza wielkiego macho, wyraz twarzy… Niestety nie znam tej mordy, czyli on nie jest stąd.

      – Jesteś pewien?

      – Całkowicie. Większość naszych znam osobiście, a o takim nigdy nie słyszałem. Zobacz, wychodzi! Długo mu nie zeszło w tym pubie.

      Benita znów zastopowała nagranie, sprawdziła czas i odnotowała na kartce.

      – Pięć minut. Nie przyszedł tam na piwo. Załatwił sprawę z Beatką i wyszedł. Myślę, że nie chciał być widziany przez Podżorskiego. Wiesz, co to oznacza?

      – Że Podżorski go zna! – Forman uśmiechnął się z satysfakcją. – A zatem, droga komisarz Herrera, będziesz musiała ponownie spotkać się z przystojnym gangsterem i poprosić, żeby zidentyfikował dla ciebie to wydziarane indywiduum.

      – No proszę, jak ty się pięknie umiesz wysławiać – parsknęła. – Wystarczyło kilkanaście miesięcy w moim towarzystwie i od razu powiększyłeś zasób słownictwa. Jeno to „wydziarane” nieco dysonansuje, ładniej zabrzmiałoby „przyozdobione tatuażem”. Bardziej pasowałoby do twojego szlacheckiego pochodzenia. Nie wypada, by von Vormann używał takich plebejskich wyrażeń.

      Forman, który właśnie zrobił łyk ustronianki, aż się zachłysnął ze zdumienia. Poderwał się z krzesła i kaszląc gwałtownie, prychając i plując, usiłował złapać oddech, lecz udało mu się to dopiero, gdy Benita uderzyła go pięścią między łopatki.

      – O mało mnie nie utopiłaś – wysapał z wyrzutem. – Kto ci powiedział? Pewnie Ender. To do niego podobne, zawsze był wrednym sukinsynem.

      – Nie potwierdzam, nie zaprzeczam – odparła enigmatycznie, pomna przyrzeczenia złożonego Konradowi. – Żałuję tylko, że dopiero teraz poznałam tę ksywę.

      – To wcale nie jest ksywa – oburzył się i znów podniósł butelkę do ust. Tym razem pił ostrożnie, obawiając się ponownego ataku ze strony wody mineralnej. – Tylko kilka osób nazywa mnie tym kretyńskim przezwiskiem. Gdyby sprzedał ci to ktoś od nas, już dawno byś mnie tak nazywała, czyli musiałaś je poznać dopiero co. Jedyną osobą, która mogła ci o nim powiedzieć, jest Ender, a właśnie z nim rozmawiałaś kilka dni temu. No, przyznaj się, że to Konrad sypnął.

      – Do niczego się nie przyznam! Nie bez rozmowy z moim adwokatem!

      Benita zrobiła minę zatwardziałego przestępcy, zdecydowanego milczeć za wszelką cenę, potem włączyła nagranie i chwyciła myszkę.

      – Chcesz to dalej oglądać? Po co?

      – Facet nie po to zapłacił stówę za informacje, żeby się po nie nie zgłosić. Przyszedł tam po raz drugi i to właśnie chcę zobaczyć – wyjaśniła nieco opryskliwie.

      Rysiek posłusznie przechylił się w stronę monitora, o nic już nie pytając, choć zdziwiła go nagła zmiana jej nastroju. Znał Herrerę na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie ma tendencji do wpadania w huśtawki emocjonalne. Coś musiało jej przyjść do głowy, powodując gwałtowne pogorszenie humoru, tylko że, mimo usilnych starań, nie mógł się domyślić, o co mogłoby chodzić.

      – Popatrz, wchodzi Podżorski – zwrócił uwagę Benity na rozpoznawalną dzięki poprzednim oględzinom sylwetkę. Odczytał czas i zerknął na notatki Herrery. – Dokładnie siedem minut po wyjściu mięśniaka. Zapisać?

      – Zapisz. To może być ważne.

      Podczas gdy Forman uzupełniał notatkę, policjantka przesunęła nagranie do chwili, gdy Podżorski wraz z kuzynką wyszedł z lokalu. Wyjęła koledze z ręki długopis i zapisała czas.

      – Po co ci tak dokładna chronologia? – Aspirant w końcu nie wytrzymał, ciekawość zbyt go zżerała.

      – Potem ci powiem – burknęła niecierpliwie, pochłonięta obserwacją. – Lepiej się skup, żebyśmy niczego nie przegapili.

      Długi czas nie działo się nic interesującego. Ludzie wchodzili i wychodzili, lecz byli to zwykli klienci, w większości młodzież. Gdy Benita była już pewna, iż przegapiła wejście mięśniaka, na nagraniu pojawiła się krępa sylwetka, zmierzająca od strony parkingu w kierunku drzwi do pubu.

      – Jest! – krzyknęła równocześnie z Formanem i kliknęła pauzę. Szybko odczytała godzinę, czując jednocześnie podekscytowanie i obawę.

      Rysiek skrupulatnie odnotował czas ponownego pojawienia się ciekawskiego klienta, a widząc pytające spojrzenie koleżanki, domyślił się, w czym rzecz, i szybko policzył.

      – Trzydzieści cztery minuty i siedemnaście sekund od wyjścia Podżorskiego i Bielawy. Oglądamy dalej?

      – Nie ma sensu. To, o której teraz wyjdzie, nic nam do sprawy nie wniesie.

      Odjechała z krzesłem od biurka i wbiła palce we włosy, niszcząc doszczętnie już i tak mocno nadwyrężoną fryzurę. Przymknęła oczy, pogrążając się w myślach.

      Forman obserwował ją w milczeniu. Widocznie myśli nie były przyjemne, na twarz kobiety bowiem wypłynął ponury grymas. Wyglądała teraz jak ktoś, kto musi zmierzyć się z niezbyt wdzięcznym,

Скачать книгу