Wiedźma. Anna Sokalska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wiedźma - Anna Sokalska страница 6
– Może na policję zadzwonić, co? – podpowiedziała trzeźwo Nina, nie dając się uwieść dramatyzmowi przyjaciółki. – Pewnie ktoś ten hajs zawinął. Gdzie wy to trzymacie?
– W szafce na kluczyk.
– No widzisz! Przecież będzie widać, że ktoś się włamał, na pewno są jakieś ślady, przecież musiał dłubać czymś w zamku albo nie wiem co...
– Nic nie ma – przerwała jej Karolina z ciężkim westchnieniem.
– Jak to nie ma? – obruszyła się Nina.
– Nie ma – powtórzyła Karolina uparcie. – Już sprawdzałam.
– Czyli ktoś musiał mieć klucz?! – Nina irytowała się, że przyjaciółka cedzi informacje, zamiast żwawiej analizować wersję wydarzeń.
– No, może... ale klucz miałam tylko ja, jako skarbnik, i Dawid, bo jest starostą roku. Nikt poza tym, starości innych lat mają inne szafki.
– Czyli jednak włam. Albo ten Dawid – mruknęła Nina ponuro.
– To na pewno nie on.
– Skąd wiesz? – spytała Nina, coraz bardziej tracąc wojowniczy zapał. – Macie tam jakieś kamerki przy szafkach?
– Nie mamy – odparła z rezygnacją Karolina.
Nina trawiła zgromadzone fakty, a w tym czasie Karolina powoli, jakby uleciały z niej wszelkie siły, naciągnęła na siebie płaszcz i niedbale przewiesiła przez szyję szalik. Gdy przeczesywała wnętrze torebki w poszukiwaniu czapki i rękawiczek, Nina, w zamyśleniu marszcząc czoło, wbiła w nią badawczy, skupiony wzrok.
– Powiedz mi... – zaczęła, powoli przeciągając litery. – Zamknęłaś tę szafkę?
Karolina, choć odnalazła rękawiczki i czapkę, zamiast je założyć, nieruchomo wpatrywała się w zawartość torebki.
– Skup się i przypomnij sobie – powiedziała Nina z naciskiem. – Zamknęłaś ją?
Karolina zagryzła dolną wargę.
– Nie wiem – ledwie wymamrotała. – Nie pamiętam. Chyba nie. Nie... Nie wiem... Spieszyłam się.
Nina zamknęła oczy i przełknęła przekleństwo.
– Nie możesz im tego powiedzieć – oznajmiła, teraz rozumiejąc, jak poważny jest kłopot. – Wyjdzie, że to twoja wina.
– To co mam zrobić? – Karolina była coraz bliższa płaczu.
– Chodź się napić. Pomyślimy – zdecydowała pewnie Nina i wyjąwszy Karolinie czapkę z dłoni, naciągnęła ją na jej głowę. – No, dawaj, Karol, idziemy – ponagliła i biorąc dziewczynę pod rękę, pociągnęła ją za sobą ku wyjściu.
Na zewnątrz było już ciemno, a padający śnieg mienił się na żółto w świetle latarni. Był piątek, na ulicach kręciło się mnóstwo osób, w większości głośno rozmawiających i śmiejących się studentów. Gdy Nina i Karolina, idąc pod rękę, przemierzały marudnym krokiem jedną z wypełniających się nocnym życiem ulic, Nina – jak zawsze rozglądająca się bystro dookoła – wypatrzyła pośród wędrujących grupek znajome twarze.
– Patrz! – szepnęła pospiesznie do ucha przyjaciółki. – Dawid tam jest.
– No i co? – mruknęła Karolina bezsilnie.
– Jajco – skrzywiła się Nina i niczego nie tłumacząc, pociągnęła przyjaciółkę za sobą. Wprost ku Dawidowi i jego przyjaciołom. – O! Nasz starosta! – zakrzyknęła przyjaźnie, jak gdyby nigdy nic. – A wy jesteście z trzeciej grupy, c’nie? – Uśmiechnęła się lisio do pozostałych osób.
– Cześć, Karol. – Dawid przywitał Karolinę swobodnie. Był typem wzorowego ucznia, spokojnego, sumiennego i utrzymującego ze wszystkimi poprawne kontakty. Niezbyt wylewny, nie przekraczał granic i nie pakował się w kłopoty. Wiele od siebie wymagał, ale zarazem nie krytykował innych i nie oczekiwał, by byli ideałami; przeciwnie, tolerował nawet najmniej godne pochwały wybryki. Być może dlatego ludzie przy nim uśmiechali się, lecz obgadywali go za jego plecami. Nazywali go nieszczerym świętoszkiem, podejrzewając, że w myślach gardzi nimi i tylko dla zachowania dobrego wizerunku udaje anioła. Nina, zawsze będąc w centrum wydarzeń i znając każdą plotkę krążącą po uczelni i akademikach, nie była pewna, co o nim myśleć. Jej zaintrygowanie z czasem urosło do większych niż przeciętne rozmiarów i przekształciło się w jednostronne zauroczenie. Dbając o własną reputację wyluzowanej równiary, nigdy nie śmiała podchodzić zbyt blisko Dawida, aby nie skalać się jego aurą, ale gdy tylko jej radar wyczuwał jego obecność, niemal obsesyjnie go obserwowała.
– Karol? – powtórzył jeden z trzech kolegów Dawida, śmiejąc się przy tym bez zażenowania.
– Od Karolajn – wytłumaczyła Nina. – Ka–ro–li–na jakoś nie brzmi. Za długie.
– My się chyba nie znamy – zauważył inny chłopak. – Tomek jestem – przedstawił się, po czym wymienili uściski.
– Dokąd idziecie? – zapytała Nina. Karolina cały czas milczała, skupiając się na swej markotnej minie.
– Do klubu, tylko jeszcze nie zdecydowaliśmy którego – odpowiedziała jedna z dwóch towarzyszących im dziewczyn, pocierając przy tym dłońmi ukrytymi w puszystych rękawiczkach bez palców. Było coraz zimniej i cała ósemka zaczęła instynktownie podrygiwać w miejscu.
– Właśnie planowałyśmy coś sobie chlapnąć. – Nina z zawadiackim uśmiechem wykonała gest przechylanego kielonka, klikając przy tym językiem, aż nawet Karolina uśmiechnęła się blado. Reszta parsknęła wesoło i w dobrych nastrojach ruszyli na poszukiwanie odpowiedniego miejsca.
Noc mijała szybko, a pod wpływem alkoholu nawet Karolina zapomniała o swoich troskach i szczebiotała wesoło z jednym z kolegów Dawida. Siedzieli przy wspólnym stole, ciasno stłoczeni, zamawiając kolejne dzbanki z wybuchową zawartością. Nina z niezadowoleniem dostrzegła, że Dawid bardzo oszczędnie dawkuje sobie procenty, wymyślała więc kolejne preteksty do wznoszenia toastów, podkręcała konkurencję w szybkości picia, wygłaszała komentarze, że „tu chyba wodę leją”, bo nie może się upić, i bezwstydnie stukała się kieliszkiem z Dawidem, używając sprawdzonego szantażu emocjonalno-społecznego w postaci „no dajesz, ze mną się nie napijesz?”. Jednocześnie chytrze obejmowała swój kieliszek, ukrywając fakt, że nie opróżnia go w całości. Ze dwa razy niby przypadkiem go wywróciła, by pozbyć się kolejnej porcji zdradzieckiego płynu, a raz, gdy wszyscy patrzyli na kłócącą się głośno, stojącą kawałek dalej parę, przelała zawartość swego kieliszka do stojącego na środku stołu dzbana. Wreszcie jej wysiłek się opłacił. Karolina i jej dwóch nowych kolegów poszli szaleć na parkiecie w rytmach disco polo, trzeci znajomy Dawida i jedna z koleżanek oddalili się do baru, by po chwili zniknąć gdzieś bez śladu, a druga dziewczyna chwilę wcześniej wyszła na zewnątrz zapalić fajkę albo dwie. Dawid i Nina zostali przy stole sami, a że z racji