Wiedźma. Anna Sokalska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wiedźma - Anna Sokalska страница 7
Nina wcisnęła etui z powrotem do torby, a kluczyk schowała do kieszeni jeansów; zamknęła klapę teczki i podniosła wzrok – natrafiając na oczy Dawida, stojącego nieruchomo pośród tłumu, wpatrzonego prosto w nią. Zaklęła szpetnie, instynktownie chwyciła swoją kurtkę i plecak i nawet ich nie zakładając, zerwała się z miejsca i wybiegła z klubu, nie oglądając się za siebie.
Biegła najszybciej, jak potrafiła, omal nie gubiąc własnych nóg. Z impetem wpadła do nocnego autobusu, czym ściągnęła na siebie mętny wzrok podpitych i kiwających się na granicy snu współpasażerów. Los był po jej stronie – po Dawidzie nie było śladu. Nina sprawdziła, czy klucz nie wypadł jej z kieszeni, i z ulgą wyczuwając jego obecność, wreszcie założyła kurtkę i zarzuciła plecak na ramię. Wysiadła kilka przystanków dalej, w pobliżu rzeki.
– Widział mnie – powiedziała na głos, jakby chciała zbadać ciężar tych słów. – Widział mnie. No i co z tego? Jego słowo przeciw mojemu. Nie ma żadnych dowodów. Chyba... – zmarszczyła czoło, powoli analizując w myślach listę ewentualnych pułapek.
Mimo swych wybiegów wypiła dość sporo, ale miała mocną głowę i całkiem nieźle szło jej utrzymywanie kontroli nad własnym umysłem.
– Nie ma! – zawyrokowała ostatecznie. Wyciągnęła kluczyk i utkwiła w nim zafrasowane spojrzenie. – Ach, Karol... – westchnęła z niezadowolonym grymasem. Zaciskając palce na kluczyku, cofnęła rękę za głowę. Wydała z siebie jeszcze jeden, nieartykułowany dźwięk głębokiej frustracji, po czym cisnęła klucz daleko przed siebie, posyłając go wprost w brudne i zimne objęcia rzeki. Mimo zakończonej powodzeniem misji, a przynajmniej kluczowego jej etapu, daleka była od zadowolenia. Nie pozwoliła sobie nawet na drobną przyjemność rzucenia przekleństwa i bez słowa zawróciła do akademika.
Kilka dni później wydało się, że pieniądze zniknęły. Nina, rzecz jasna, odpowiednio przygotowała przyjaciółkę, zdradzając jej, co zrobiła z kluczem. Gdy Karolinie przyszło wraz z Dawidem tłumaczyć się z zaginięcia kilku tysięcy złotych, dziewczyna, odgoniwszy wyrzuty sumienia, skłamała, że zamknęła szafkę, a klucz miała cały czas dobrze schowany. Na dowód pokazała swój kluczyk, cały i zdrowy, lśniący niewinnie na jej dłoni. Dawid nie mógł się w ten sposób wytłumaczyć.
– Mój klucz zniknął – przyznał przed profesorem, zachowując zimną krew.
– Zniknął? – powtórzył profesor, wyraźnie na granicy pomiędzy drwiną a złością.
– Ktoś go musiał ukraść – dodał Dawid, spoglądając przelotnie na Karolinę. Dziewczyna podchwyciła jego wzrok i zadrżała, ale uparcie trwała w swoim kłamstwie.
Profesor potarł twarz obiema dłońmi, po czym złożył je jak do modlitwy i przytknął do ust. Przez chwilę w milczeniu wpatrywał się w Dawida.
– Nie chcę mieszać w to policji – stwierdził profesor. – Pieniędzy i tak nie znajdą, a zrobi się tylko niepotrzebny skandal. Jedno jest pewne, Dawidzie, pieniądze zniknęły przez twoje zaniedbanie.
– Wiem – przerwał mu chłopak ze zdecydowaniem. – Pokryję tę stratę z własnej kieszeni.
Karolina, słysząc to, nie mogła powstrzymać malującej się na jej twarzy przykrości, ale zabrnęła już zbyt daleko, by cokolwiek teraz powiedzieć. Miałaby wydać Ninę?
– Tak będzie najlepiej – mruknął ponuro profesor. – Idźcie już. – Ponaglił ich niedbałym ruchem ręki.
– Do widzenia – odparł Dawid z godnością, a Karolina zawtórowała mu słabym, zawstydzonym głosem. Zamknąwszy drzwi, chłopak nawet na nią nie spojrzał; minął ją i szybkim krokiem poszedł w swoją stronę.
Tydzień albo i dwa później w najmniej oczekiwanym momencie, gdy Nina wracała z pobliskiego sklepu do akademika, niosąc w reklamówce kilka piw i parę paczek chipsów, zza zakrętu wprost na nią wyszedł Dawid. Stanęła jak wryta, jakby zobaczyła ducha. Od tamtej imprezy wiele razy zastanawiała się, co zrobi, gdy go spotka, ale nie potrafiła wymyślić dla siebie żadnego wytłumaczenia.
– To ty – powiedział oschle na jej widok.
– Ja?... – odpowiedziała bezmyślnie.
– Nie udawaj głupiej. – W jego oczach widać było wzgardę.
Nina wzięła głęboki oddech i pogodziła się ze swoją hańbą. Spojrzała mu prosto w twarz, wzruszając obojętnie ramionami.
– Czego ode mnie chcesz? Mam ci zapłacić? – wypaliła.
Chłopak, w swoistym podziwie dla jej buty, parsknął gorzkim śmiechem.
– Myślisz, że to wystarczy?
– A czego byś chciał? Może mam klęknąć i bić czołem o ziemię? – odpyskowała twardo Nina, ale w środku serce jej pękało, tak ze wstydu, jak i żalu, że musiało trafić właśnie na niego.
– Widzę, że jesteś z siebie dumna.
– A co miałam zrobić? Musiałam jakoś pomóc Karolinie – wyrzuciła z siebie.
– Nie wiem, co ona zrobiła, i nie chcę wiedzieć – odpowiedział z niechęcią. – Ale gdybyście miały chociażby krztynę wstydu, mogłybyście udawać, że to jej ukradziono klucz, albo wymyślić inną historyjkę.
– Gdyby wyszło, że to jej wina, byłaby skończona – broniła się Nina, z coraz większym trudem ukrywając swoje rozgoryczenie. – Nie każdy jest taką gwiazdą jak ty. Poza tym nie stać jej na to, żeby oddać te pieniądze.
– Nie mam ochoty słuchać twoich tłumaczeń – odparował Dawid, być może z obawy, że po kilku kolejnych zdaniach mógłby jej wybaczyć. – Nie chcę mieć z wami więcej do czynienia, ani z tobą, ani z twoją koleżanką. Rozumiesz? – zakończył gniewnie.
– Spokojna głowa, my też nic od ciebie nie chcemy – warknęła Nina. – W ogóle mało kto ma ochotę się z tobą zadawać. Wiesz o tym? – rozpędziła się. – Wszyscy szczerzą do ciebie zęby, ale jak tylko pokażesz im plecy, zaczynają plotkować. Mówią, że jesteś cwanym draniem i lizusem, który przejmuje się tylko karierą. Myślisz, że co? Że wszystko kręci się wokół ciebie? Niby dlaczego miałabym zdradzić Karol? Znam ją od dziecka! Jeśli miałoby to jej pomóc, wrobiłabym cię jeszcze trzy razy i nawet by mi powieka nie drgnęła. Zejdź mi z drogi.
Nina zacisnęła pięści i nie czekając na reakcję Dawida, wyminęła go i pospiesznie odeszła. Oniemiały chłopak ani myślał za nią biec.
Zamiast do akademika Nina powlokła się aż na nadrzeczne bulwary, które studenci oblegali w weekendy, a które teraz świeciły pustkami. Siadła na jednym z szerokich schodów i sięgnęła do zakupów. Zajadając chipsy i popijając je piwem z puszki, patrzyła w dal nieobecnym wzrokiem. Miała na sobie