Wiedźma. Anna Sokalska
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wiedźma - Anna Sokalska страница 9
– Przed chwilą uległa pani wypadkowi na przejściu dla pieszych. To, co tam widać, to pani ciało. Po śmierci pani substancja duchowa oddzieliła się od niego, przeniknęła do sąsiadującego wymiaru i skrystalizowała w bliźniaczej formie. Po ocknięciu się przez jakiś czas może pani odczuwać nieprzyjemne mrowienie, związane ze stabilizacją cząsteczek i adaptacją do nowej atmosfery energetycznej, ale szybko się pani przyzwyczai.
Nina nic nie rozumiała z tego, co do niej mówił, ale monotonny głos i abstrakcyjna treść wbrew pozorom wcale jej nie uspokoiły. Jej uwaga przeniosła się na karetkę pogotowia, która właśnie wjechała na ulicę i zatrzymała się tuż obok pechowego przejścia dla pieszych. Nie zastanawiając się, Nina machnęła na anioła śmierci ręką i pobiegła w stronę miejsca wypadku. Nadal nie czuła ciężaru swojego ciała, ale tak jak zapewnił anioł, nie utrudniało jej to poruszania się.
Dziwnie było widzieć samą siebie. Nina zatrzymała się kilka kroków przed swoim ciałem, jak zahipnotyzowana. Zaraz jednak między nią a nią stanęli ratownicy medyczni, a Nina, oderwawszy od siebie wzrok, spojrzała w inną stronę i dostrzegła leżący obok krawężnika swój telefon komórkowy. Podeszła do niego i schyliła się, by go podnieść. Udało jej się go złapać, choć wciąż nie czuła dotykanej powierzchni, ale gdy spróbowała zadziałać na niego siłą, jej palce ześliznęły się. Z natury uparta, nie poddała się od razu. Podjęła jeszcze kilka prób, mimo braku czucia starała się chwytać telefon delikatniej lub mocniej, samymi palcami lub obiema dłońmi, ale między jej nowym ciałem a materialnym światem przebiegała niewidzialna, oleista ściana. Gdy w narastającej złości Nina z rozmachem kopnęła telefon, jej stopa, zamiast wpaść w poślizg, przepłynęła przez niego jakby utkana z mgły.
– To na nic – powiedział anioł śmierci, który poruszając się cicho jak kot, stanął tuż za nią.
Nina aż podskoczyła, przestraszona, po czym posłała mu wściekłe spojrzenie.
– Przecież to niemożliwe! – fuknęła.
– Możliwe, jak najbardziej możliwe. Jak już wspomniałem, jest pani teraz w nowym stanie skupienia, w innym wymiarze. Tutejsza fizyka jest odmienna od tej, którą pani zna. Jesteśmy zbudowani z innych pierwiastków, wiązanych inną energią. Można rzec, że tamten świat to woda, a nasz – olej. To oczywiście niedoskonałe porównanie, ale przemawia do wyobraźni. Mijamy się, rozumie pani? – tłumaczył cierpliwie anioł śmierci, przyglądając się jej dużymi, zmęczonymi oczami. Było w nich coś na kształt zatroskania.
– Nic nie rozumiem – burknęła Nina, ale wyraźnie straciła rezon. Poszurała butem po jezdni, ale nie towarzyszyły temu ani dźwięk, ani czucie, ani tarcie.
– Więc jak ja chodzę? – zapytała. – Bez tarcia?
– Pani zasadniczo funkcjonuje myślami jeszcze w tamtej rzeczywistości, gdzie miała pani choćby swoją wagę. Tutaj jest inaczej. Nie mam dość czasu, żeby pani teraz wszystko wytłumaczyć, na to może się znaleźć inna okazja, ale pokrótce można to ująć tak, że przecież nie unosimy się tu w pustce. Ten wymiar – nazywamy go Międzyświatem albo Przejściem, choć w pewnych kulturach nazywa się go chociażby czyśćcem – otóż ten wymiar, widzi pani, nie jest przecież pusty. Tu normalnie jest powietrze, swoista atmosfera, powiedzmy, a co za tym idzie – pewnego rodzaju ciśnienie, tarcie i tak dalej. Przedmioty z tamtego świata, świata żywych, materialnego czy cielesnego, zwał jak zwał, mają cząstkowe ilości pierwiastków i energii z Międzyświata. Ilość ta jest bardzo nieznaczna i nie wpływa na tamtą rzeczywistość, ale jest wystarczająca, by oddziaływać na naszą. Rozumie pani – tamtejsza masa i energia są zbyt duże, byśmy mogli je ruszyć. Ale te drobne ślady właściwej dla nas atmosfery, które się tam znajdują, sprawiają, że my tutaj możemy ich dotknąć, chodzić po nich. Ale że są niestabilne i rzadkie, możemy przez nie przenikać. Krótko mówiąc...
– Czyli jak wbiegnę w ścianę...
– Jeśli będzie gruba, to znaczy dość gęsta, to odbije się pani od niej. Jeśli będzie cienka, przeleci pani na drugą stronę – wyjaśnił anioł śmierci z niezmienną, anielską cierpliwością.
– Czy to boli?
– Nie.
– A jeśli rzucę się z wieżowca?
– To pani spadnie.
Nina nerwowo nabrała powietrza, ale widząc, że anioł śmierci sobie z niej nie kpi (chyba), powstrzymała gniew.
– Nie o to mi chodzi – wycedziła. – Co, jak spadnę? Odbiję się jak od trampoliny?
– To zależy. Jeśli pod ulicą będzie kanał, zapadnie się pani pod ziemię – odparł anioł śmierci, a Nina była pewna, że przez ułamek sekundy dostrzegła na jego twarzy rozbawiony uśmieszek.
– A jak nie będzie? – dopytywała, teraz już bardziej dla przekory niż z ciekawości.
– Wyląduje pani na powierzchni. Nie będzie bolało. Najwyżej wpadnie pani w poślizg. Nic spektakularnego. Pani nie ma teraz kości i nie porusza się za pomocą mięśni. Nie ma już nerwów, którymi płyną informacje do komórek ciała – są same cząsteczki, a pani, że tak powiem, myśli i dusza, są jakby w chmurze. Rozumie pani? Pani istota jest falą, jest informacją zapisaną w tym zbiorze cząsteczek, którym chce się pani rzucić z wieżowca. Ich integralność jest zapewniona dzięki sile pani woli. Myśli pani, więc pani jest, dlatego pani, że tak powiem, sytuacja psychiczna jest w tym wymiarze – i w ogóle w wymiarach innych niż tamten, materialny świat – kluczowa dla pani istnienia.
– Wow. Nic nie rozumiem – powiedziała Nina, choć mimo wszystko wydawało jej się, że przynajmniej w części dotarł do niej sens jego słów.
– W Międzyświecie ma pani czas, by przyzwyczaić się do nowej postaci i ustabilizować swoją sytuację psychiczną. Pani zginęła tragicznie, więc może potrzebować kilku dni, żeby oswoić się z tą myślą. Ale jeśli czuje się pani na siłach, możemy od razu przejść do Zaświatów.
– Nie, nie, nie – zaprotestowała szybko i instynktownie.
– Dobrze, w takim razie proszę spokojnie sobie wszystko przemyśleć. Teraz i tak nie dokończymy formalności, bo mamy w Urzędzie drobną awarię systemu. Jeśli będzie pani chciała się czegoś dowiedzieć, dyżurny anioł śmierci ma swoje biuro przy Młynarskiej, w kaplicy Halpertów, przyjmuje codziennie od północy do szóstej rano.
– Dlaczego od północy? – zdziwiła się Nina, podejrzewając, że anioł śmierci mimo twarzy pokerzysty próbuje ją nabrać.
– Kwestie praktyczne – uciął i spojrzawszy na zegarek, wyjął ponownie swój tablet. – Jeśli jest pani ciekawa, zapraszam do dyżurnego, z pewnością chętnie to pani wyjaśni. Proszę... – Otworzył coś w aplikacji na urządzeniu i pokazał jej ekran. – To krótkie pouczenie. Musi się pani zgłosić do dyżurnego w terminie czterdziestu dziewięciu dni. W przeciwnym razie zostanie pani