Zrozumieć kota. John Bradshaw

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zrozumieć kota - John Bradshaw страница 11

Автор:
Серия:
Издательство:
Zrozumieć kota - John  Bradshaw

Скачать книгу

mogą się łączyć z przedstawicielami różnych odmian Felis silvestris i czynią to z ochotą, nawet gdy idzie o szkockiego żbika, który przez dziesiątki tysięcy lat separacji znacznie oddalił się pod względem genetycznym od dzikich przodków kota domowego z Bliskiego Wschodu. Z jakichś powodów potomstwo takich par, chociaż w pełni zdolne do dalszej reprodukcji, rzadko wchodzi w rolę zwierzęcia domowego. Te osobniki, które przeżyją, wybierają dziki tryb życia. Przypuszczalnie u takich mieszańców występuje pewnego rodzaju niezgodność genetyczna, niepozwalająca w pełni ujawnić się tym genom, które sprzyjają współżyciu z ludźmi. Niewątpliwie zjawisko to nie występowało u wczesnych kotów domowych i żbików z otaczającego je środowiska.

      Kiedy ludzie zaczęli zabierać koty ze sobą na wędrówkę, w nowym miejscu pobytu zwierzęta stykały się z lokalnymi żbikami z odmiany lybica i przyswajały sobie część ich genów. Ponieważ krzyżowania się nie ograniczała żadna bariera biologiczna, oswojone samice mogły z powodzeniem łączyć się z dzikimi samcami żbika. Czasami, jak to widzieliśmy w przypadku współczesnych kotów w Szkocji, kocięta pochodzące z takiego związku szły w ślady ojca i nie dawały się oswoić. W innych jednak przypadkach były łatwe do oswojenia i pozostawały przy matce, wchodząc w skład populacji kotów domowych. To zjawisko nie odpowiada jednak za całą różnorodność genetyczną dzisiejszych kotów, lecz jedynie za nowy materiał pochodzący od dzikich żbików. Koty domowe noszą naturalnie oznaki pochodzenia od wielu dzikich samców, ale również od około pięciu różnych dzikich samic, z których każdą można z niejakim prawdopodobieństwem ulokować albo na Bliskim Wschodzie, albo w północnej Afryce18. Być może każda z tych samic pochodziła z innego miejsca i innej kultury, w której udało się udomowić koty, a ich potomkowie byli – w setki lub tysiące lat później – przedmiotem wymiany międzykulturowej, aż w końcu doszło do pełnego wymieszania genotypów. Może jednak takie wyjaśnienie przypisuje zbyt wielką rolę w tym procesie ludziom, a zbyt małą samym kotom.

      Właśnie zdolność wczesnych kotów domowych do krzyżowania się ze swymi dzikimi sąsiadami przyczyniła się do zwiększenia ich różnorodności genetycznej. Oswojony i na wpół udomowiony samiec, zwabiony zapachem i głosem godowym dzikiej samicy, mógł uciec z domu i pokryć tę kotkę. Niektóre kocięta z tego związku mogły otrzymać geny, które czyniły je łatwymi do oswojenia, z nich zaś niektóre mogły być odnalezione i przygarnięte przez miejscowe kobiety lub dzieci i wychowane, dzięki czemu następnie łączyły się z samcami kota domowego. Nie musiało to być zjawisko szczególnie częste: ślady zaledwie czterech lub pięciu takich samic znajdujemy obok założycielki linii u współczesnych kotów domowych.

      Prehistoria kota domowego jest zatem efektem wielu przypadkowych interakcji pomiędzy świadomą działalnością człowieka, ludzką sympatią dla miłych zwierząt i biologią samego kota. Był to proces o wiele bardziej losowy niż w przypadku przebiegającego równolegle udomowienia innych zwierząt – owiec, kóz, krów i świń. W tym czasie istniały już udomowione psy różnych rodzajów, co dowodzi, że ówcześni ludzie potrafili hodować zwierzęta w taki sposób, by były bardziej użyteczne i łatwiejsze we współżyciu niż ich przodkowie. A mimo to kot domowy przez tysiące lat pozostał w swej istocie zwierzęciem dzikim, krzyżującym się z żyjącymi na swobodzie krewniakami – przez co w wielu okolicach koty domowe i dzikie tworzyły genetyczne kontinuum, a nie dwa wyraźnie odrębne gatunki jak dzisiaj. Co więcej, koty dzikie i domowe miały zapewne niemal identyczną powierzchowność i różniły się jedynie postawą wobec człowieka. Aby zasłużyć na uznanie swoich właścicieli, musiały być sprawnymi łowcami. Nie utrzymałby się długo kot pozwalający myszom buszować w spiżarni gospodarza albo jadowitym wężom wślizgiwać się do domu i zagrażać jego rodzinie. Nie stanowiły natomiast jego atutów takie cechy jak uległość, niska agresywność i zależność od człowieka – najwyżej cenione u innych udomowionych zwierząt.

      Niemniej jednak najdawniejsze świadectwa dotyczące kotów, graficzne i piśmienne, ukazują je zdecydowanie jako część rodziny. Zwierzęta te musiały więc wzbudzać w ludziach sympatię, przynajmniej pod koniec fazy poprzedzającej udomowienie. Dopiero współcześnie nauka pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób i dlaczego do tego doszło.

      1 Mike Tomkies (ur. 1928) – znany brytyjski przyrodnik i pisarz, który spędził prawie czterdzieści lat w bezludnych zakątkach Kanady, Szkocji i Hiszpanii. [wróć]

      Rozdział 2

      Nigdy nie uda nam się wskazać dokładnego czasu i miejsca, w których koty zrezygnowały z życia na swobodzie. Nie był to jednorazowy, nagły akt udomowienia, jakieś olśnienie dawnego młynarza, który uświadomił sobie, że kot jest idealnym rozwiązaniem jego kłopotów z myszami. Kot stopniowo wkradał się do naszych domów i serc w ciągu kilku tysięcy lat, nie bez zahamowań i kroków wstecz.

      Proces, w ramach którego ten czy inny człowiek na Bliskim Wschodzie lub w północnej Afryce wychowywał szczególnie przyjaźnie nastawione kocięta, nie był zapewne wolny od nieudanych prób. Prawdopodobnie nieraz po dwóch czy trzech pokoleniach porzucano ten zamysł albo same koty uciekały i wtórnie dziczały. Takie porażki zdarzały się niekiedy na przestrzeni kilku tysięcy lat, od czasu gdy przed 11 tysiącami lat człowiek zaczął przechowywać żywność dostatecznie długo, by przyciągnęło to myszy i inne szkodniki. Czasem taka próba udomowienia kończyła się zaledwie po paru generacjach kotów, czasem mogła trwać przez dziesiątki albo i ponad sto lat. Takie epizody więzi kotów z człowiekiem nie pozostawiły jednak zbyt wielu śladów archeologicznych, zwłaszcza tam, gdzie udomowione i dzikie koty żyły w sąsiedztwie i różniły się tylko zachowaniem.

      Z tego okresu mamy tylko jedno dobrze udokumentowane świadectwo bliskich związków ludzi z kotami. W 2001 roku archeolodzy z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, którzy od ponad dziesięciu lat odkopywali w miejscowości Shillourokambos na Cyprze neolityczną osadę, znaleźli tam w jednym z ludzkich grobów kompletny szkielet kota datowany na około 7500 lat p.n.e.1 Fakt, że szkielet był nienaruszony, a grób wykopany rozmyślnie, sugeruje, że nie był to pochówek przypadkowy. Co więcej, kości kota spoczywały o 40 centymetrów od szkieletu człowieka, w sąsiedztwie kamiennych narzędzi i wykonanych z krzemienia toporków, wskazujących na wysoki status społeczny zmarłego. Kot w chwili śmierci nie był w pełni dojrzały, przypuszczalnie miał mniej niż rok, i chociaż brak oznak, że został rozmyślnie uśmiercony, jego wiek wskazuje, że tak właśnie było.

      Pochówek kota na Cyprze

      Możemy się tylko domyślać, jakie były relacje tego kota z człowiekiem, skoro zostali pochowani we wspólnym grobie. Inaczej niż w przypadku kilku pochówków psów z tego okresu, zwłoki człowieka i zwierzęcia nie stykały się ze sobą, co sugeruje, że kot nie był domowym ulubieńcem. Dzieliła je długość ramienia. Niemniej jednak fakt, że kota pochowano w taki sposób, wskazuje, że miał on wysoką wartość dla spoczywającego wraz z nim człowieka lub kogoś z jego bliskich.

      Ten pojedynczy szkielet daje nam pewien wgląd we wczesne relacje między kotami a ludźmi, lecz nasuwa więcej pytań niż odpowiedzi. Na stałym lądzie Bliskiego Wschodu nie odnaleziono żadnych pochówków kotów w ciągu kilku kolejnych tysiącleci. Gdyby koty były w tym okresie w pełni udomowione, powinny być grzebane w podobny sposób, jak to praktykowano standardowo z psami. Być może do pierwszego udomowienia doszło

Скачать книгу