Wieczny odpoczynek. Aleksandra Marinina

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wieczny odpoczynek - Aleksandra Marinina страница 9

Wieczny odpoczynek - Aleksandra Marinina Anastazja Kamieńska

Скачать книгу

zdjęcia, które widziała w aktach sprawy. Ogolony na łyso i posępny Wasilij Pietrowicz Niemczinow nie robił wrażenia wiejskiego, nieokrzesanego chłopa, którego znany muzyk mógłby się wstydzić.

      Dotarła do rozwidlenia i na chwilę się zatrzymała. Z tego miejsca na dworzec prowadziły dwie drogi: ta, którą szła, i ścieżka skrajem lasu. Drogą jest spokojniej, ale dalej, przez las krócej, tylko trochę strach. Chociaż czego właściwie się bać? Jest biały dzień, dopiero wpół do trzeciej. Nastia zdecydowanie skręciła w stronę lasu.

      Już parę minut później z satysfakcją stwierdziła, że dokonała słusznego wyboru. W lesie było cicho i niesłychanie pięknie. Głowa stanowczo odmawiała analizowania starego zabójstwa, zresztą podobnie jak niedawnego. Boże, dlaczego całe jej życie to trupy, śmierć, czyjeś łzy i nienawiść? Są ludzie, którzy żyją inaczej. Na przykład ogrodnicy… Albo leśnicy w rezerwatach. Pracują z cudownym materiałem, nie dość, że dobrym, to jeszcze pięknym. I żadnej nienawiści. Żadnego gniewu.

      Jej myśli krążą nie wokół tego, co trzeba. Co to za mazgajstwo? Teraz powinna myśleć wyłącznie o zadaniu otrzymanym od Zatocznego. Ono zaś polega wcale nie na tym, żeby odkryć powody, dla których Wasilij Pietrowicz Niemczinow nie bywał na własnym letnisku. Należy się dowiedzieć, czy wypuszczony na wolność Niemczinow nie próbował wciągnąć w przestępczą działalność młodego milicjanta, studenta uczelni resortowej MWD, Saszy Barsukowa, a jeśli próbował, to czy chodzi o pojedynczy przypadek, czy też o jeden z etapów operacji przeniknięcia struktur kryminalnych do milicji. Tylko to powinno ją interesować, a nie jakieś sentymenty związane ze skomplikowanymi relacjami ojca i syna. Patrzcie państwo, Niemczinow nie bywał na letnisku! No i co z tego? Rodzice Nastii też mają letnisko i jaki z niego pożytek? Nastia była tam zaledwie raz, z grzeczności, pojechała siedem lat temu, żeby obejrzeć nabytek. Nikt jej nie zaciągnie na letnisko, bo jest istotą miastową, przyroda jej nie pociąga. Musi mieć gorącą wodę, kawę i koniecznie telefon pod ręką. Komputer też jest mile widziany. I żadnych komarów czy innych równie uroczych krwiożerczych owadów. Jednym słowem, jej miejsce jest w kawalerce przy szosie Szczołkowskiej. Tam czuje się wygodnie i swojsko.

      Myśli znowu pobiegły w niewłaściwą stronę. Nie, leśna cisza i zaśnieżone drzewa stanowczo nie sprzyjają konstruktywnemu myśleniu. A więc co trzeba zrobić? Po pierwsze: spotkać się z Lerą Niemczinową i wypytać ją o relacje Barsukowa z dziadkiem. Po drugie: umówić się z Wasilijem Pietrowiczem, poznać go i z grubsza ocenić. Po trzecie: zainteresować się instytutem, w którym studiował Barsukow. Maksim Zatoczny już podał nazwiska studentów, którzy mogą wiedzieć więcej niż on na temat Barsukowa. Teraz Jura Korotkow z nimi pracuje, musi wyjaśnić sprawę zabójstwa. Nastia włączy się nieco później, gdy gorączkowa atmosfera pierwszych dni śledztwa nieco ostygnie.

      A jednak dlaczego Niemczinow nie bywał na swoim letnisku, a potem nagle przyjechał i zabił syna oraz synową? Bzdura, pomyślała Nastia z irytacją. Czemu wciąż przychodzą mi do głowy różne głupstwa? Jakie to ma znaczenie? Żadnego. Nie bywał na letnisku piętnaście lat temu, tymczasem Sasza Barsukow został zabity w ubiegłym tygodniu. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy Wasilij Pietrowicz wybrał się teraz na letnisko? Domek wciąż stoi, po pożarze go odbudowano i nie wystawiono na sprzedaż. Wszystko wskazuje jednak na to, że Niemczinow nadal się tam nie pokazuje, inaczej pułkownik Biełkin na pewno by o tym wiedział. No cóż, nic dziwnego, kto chciałby wracać na miejsce, gdzie po pijaku zabił dwie osoby. W dodatku nie obce, nie byli to przypadkowi kompani od kieliszka, tylko rodzice jedynej wnuczki.

      Opamiętaj się, Anastazjo, ofuknęła się w duchu. Niemczinow chyba rzucił na ciebie jakiś urok. Jeszcze go ani razu nie widziałaś, a nie możesz przestać o nim myśleć. …

      Gdy pokazał się peron, Nastia ze zdziwieniem skonstatowała, że to już dworzec.

***

      Do tej pory przechodziły ją dreszcze, gdy zbliżała się do jego domu. Pierwszy raz zjawiła się tutaj trzy lata temu, była wtedy jeszcze piętnastoletnią smarkulą. Łatwo zdobyła adres, każdy słynny piosenkarz ma swoich fanów, którzy wiedzą o nim wszystko, poczynając od adresu, a kończąc na ulubionym kolorze prezerwatyw. Lera należała do fanek, ale nie takich jak inne. Przynajmniej jej zdaniem. Dla całej reszty sława Igora Wildanowa stanowiła wystarczający powód, by uznać go za obiekt uwielbienia. Dla niej jego popularność nie miała znaczenia. Liczyło się tylko jedno: Igor wykonywał piosenki jej ojca, przedłużając tym samym dawno minione życie. Istniała też jeszcze jedna przyczyna, do której Lera nie lubiła się przyznawać, ale o której nie potrafiła zapomnieć. Wildanow był atrakcyjny, w dodatku jawił się jej jako piękny książę z dziewiczych snów. Stanowił wierną kopię pierwszego i jedynego wybranka, którego widziała w marzeniach. Szkicowała jego portrety, nikomu ich wprawdzie nie pokazując, i robiła to, gdy miała dziewięć, dziesięć, dwanaście, a nawet czternaście lat. A gdy skończyła piętnaście, nagle po raz pierwszy zobaczyła Igora w telewizji i podobieństwo wymyślonego i wymarzonego obrazu do żywego i namacalnego mężczyzny ją oszołomiło.

      Ale myśl, żeby go odwiedzić, nie zrodziła się jeszcze w jej głowie. Pojawiła się dwa miesiące później, gdy Lera usłyszała Requiem, jedną z pieśni ojca, w wykonaniu Wildanowa. Wtedy zdobyła pewność. Nie chodziło wyłącznie o chęć, żeby przy nim być, ale o prawo do tego, bo była przecież córką kompozytora, którego piosenki wykonywał.

      Zdobyła adres i śmiało ruszyła do domu, w którym mieszkał piosenkarz. Ależ była naiwna, sądząc, że wejdzie tam bez problemu! Takie fanki jak ona trzyma się w bezpiecznej odległości od idola, dlatego wystają na ulicy koło domu, czekając, aż ich bożyszcze zjawi się przynajmniej na chwilę, idąc w stronę samochodu. W tym czasie można nie tylko zobaczyć go z bliska, ale też poczuć zapach jego wody toaletowej, dotknąć rękawa kurtki, poczuć na sobie roztargnione i znużone spojrzenie, a jeśli się uda, zdobyć nawet autograf. W tamtej chwili przy wejściu kręciło się jakieś piętnaście rozentuzjazmowanych małolat. Gdy zauważyły niepewnie zbliżającą się nieznajomą, wbiły w nią niespokojne spojrzenia. Czy to jeszcze jedna rywalka? Bo przecież im więcej osób tłoczy się pod drzwiami, tym mniejsze szanse na to, by, po pierwsze, przecisnąć się w pobliże idola, gdy raczy się pokazać, a po drugie, zostać zauważoną. Ale Lera od razu zrobiła wyniosłą minę, pewnym krokiem wparowała do środka, jakby tak miało być, jakby nie szła do Wildanowa, tylko do kogoś innego. Nie dotarła jednak do windy. W holu siedział ni to portier, ni to stróż, ni to ochroniarz, potężny drab z pustym wzrokiem. Znał się na swojej robocie, więc natychmiast zareagował na widok młodej dziewczyny.

      – Hej, panienko, ty do kogo? – zapytał niespodziewanie wysokim głosem.

      Lera poczuła się urażona, słysząc niefrasobliwe określenie. Co ten facet sobie myśli? Niech sobie nazywa panienkami tamte przepychające się przy drzwiach idiotki. Ona, Lera, nie jest jedną z nich.

      – Do Wildanowa – odparła oschle, starając się ukryć strach, który ją nagle ogarnął.

      – Wzywał cię? – drążył dalej facet.

      – Tak – skłamała, wstydząc się jednocześnie własnej głupoty. Po co kłamie, skoro ochroniarz może sprawdzić każde jej słowo? Tuż przed nim stoi telefon.

      – A jeśli do niego zadzwonię i zapytam? – zapytał kpiąco.

      Lena nabrała powietrza do płuc i powiedziała:

      – Niech mu pan

Скачать книгу