Cicha noc. Małgorzata Rogala
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Cicha noc - Małgorzata Rogala страница 8
– No właśnie – podjął wątek Chudy. – Nadawca listu mógł bez obaw kręcić się po klatce.
– Ale skąd wiedział, że jestem tam „nowa”? – Agata odwzorowała w powietrzu znak cudzysłowu.
– Nie wiedział. Pewnie miał w zanadrzu historyjkę, że przyszedł do kogoś w odwiedziny albo coś w tym stylu.
– Jeśli to ktoś, kogo kiedyś spotkałam, nie ryzykowałby konfrontacji twarzą w twarz.
– Zakładasz, że to ktoś znajomy? – zainteresował się Adam.
– Przeszło mi przez myśl. Takiego listu nie wysyła się bez przyczyny. A jeśli ktoś ma powód, zapewne mnie zna. Ktoś wkurzony w zawoalowany sposób grozi mi śmiercią. „Suka” z wykrzyknikiem wskazuje, że ten ktoś ma do mnie żal, delikatnie mówiąc. – Górska oparła łokcie na biurku.
– Co chcesz zrobić? – spytał Adam.
– Zobaczę, czy będzie dalszy ciąg, a na razie będę się uważniej przyglądać krążącym wokół mnie ludziom. – Agata uruchomiła ekspres i wyjęła z szafki kubek. – Słuchaj, przyznasz, że jestem spostrzegawcza.
– Fakt, nie zaprzeczę – zgodził się Chudy i upił solidny łyk kawy.
– Dlaczego, do licha, nie zauważyłam, że ktoś mnie śledzi?
– Nie wiem. – Adam rozwinął folię i ugryzł kawałek pieczywa. – Może porwał cię świąteczny nastrój – dodał z pełnymi ustami. – Żartuję, he, he!
Agata napełniła swój kubek i usiadła za biurkiem.
– Chyba już pora ubrać choinkę, jak myślisz? – zmieniła temat.
– Nie wiem, jak chcesz. Nie w głowie mi drzewko, na razie myślę o dzisiejszym wieczorze. Marta dostała zaproszenie na jakieś przyjęcie i chce, żebyśmy poszli. A wiesz, co ja sądzę o tym plastikowym świecie celebrytów? Dopiero co udało mi się wywinąć od brania ślubu w pomarańczowym garniturze, a teraz znów mam się wygłupiać przed ludźmi, którzy są znani z tego, że są znani?
– Nie możesz odmówić?
– Marta nalega. Twierdzi, że jak się urodzi dziecko, będzie uziemiona przez jakiś czas, więc chce teraz korzystać z życia, póki jest okazja.
– W sumie ma rację – uznała Górska i drgnęła na dźwięk telefonu. – Poczekaj.
Rozmawiała z kimś przez chwilę, a później wcisnęła komórkę do kieszeni i spojrzała na kolegę.
– Muszę wyjść na godzinę.
– To na razie, idę do siebie, papiery czekają. – Adam przewrócił oczami. – Na popołudnie Wolski zwołał naradę.
– Naradę? – zdziwiła się Agata. – Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
– Teraz już wiesz.
Chudecki po powrocie do swojego pokoju usiadł znowu przy komputerze i zaczął się głowić, według jakiego klucza zacząć poszukiwania. List, który dostała Górska, zaniepokoił go chyba bardziej niż ją. Adam miał wrażenie, że zbyt spokojnie podeszła do sprawy, a to nie był szantaż, nad którym mogłaby przejść do porządku dziennego. Przekaz nie określał warunków, nie zawierał słów: „jeżeli”, „albo” czy „jak nie, to” i tak dalej, i tak dalej. To była groźba. Zdanie wydrukowane na kartce nie pozostawiało wątpliwości co do zamiarów nadawcy przesyłki. Chudy wiedział, że groźby należy traktować poważnie, nawet jeśli wydawały się śmieszne i głupie. Ważny był kontekst. Gdyby list wysłano na adres komendy, Adam tak bardzo by się nie przejął. Ale wrzucenie koperty do skrzynki w miejscu, gdzie policjantka od niedawna mieszkała, zmieniało postać rzeczy. Ktoś był bardzo blisko Agaty, przynajmniej w tamtym momencie; mógł jej dotknąć. Mógł ją potrącić albo zaatakować. Chudecki wiedział, że koleżanka potrafi skutecznie się bronić, ale wiedział również, że najlepszego można zaskoczyć, a ona miała już doświadczenie tego typu, gdy dwa lata temu została postrzelona.
* * *
Po śniadaniu wsypał do kubka dwie czubate łyżeczki mielonej kawy i zalał wrzątkiem, a później usiadł przy komputerze i napisał w edytorze tekstu jedno zdanie. Włożył lateksowe rękawiczki, zaadresował kopertę i zapakował do niej kartkę z wydrukiem. Znaczka nie musiał przyklejać, bowiem list zamierzał wrzucić do skrzynki tak jak poprzednio, bez pośrednictwa poczty. W sobotę. Miał nadzieję, że pierwsza przesyłka zasiała w policjantce niepokój, a druga solidnie go wzmocni. Jej strach sprawiał, że jego przewaga rosła. Podszedł do okna i przez kilka minut obserwował przechodzących ludzi, a później pomyślał o Górskiej. Nie miała pojęcia, co dla niej szykuje, ale był pewny, że zrobi jej prawdziwie świąteczną niespodziankę.
Monotonny głos kobiety, która stała na podwyższeniu w auli, wywoływał trudną do opanowania senność, którą wzmagał widok wyświetlanego na wielkim ekranie obrazu pełnego cyfr. Próbując zabić nudę ciągnącego się jak guma do żucia przedpołudnia, wracał myślami do poranka i z trudem hamował wybuch śmiechu. Zawsze wyrównywał rachunki, bez względu na to, z kim miał do czynienia. Fakt, że ktoś wykonywał zawód policjanta, nie stanowił żadnej przeszkody.
* * *
Maja podeszła do okna, żeby sprawdzić temperaturę powietrza, i zatrzymała wzrok na postaci nowego gospodarza domu, który od niedawna dbał o czystość i porządek wszystkich kamienic otaczających kwadratowe podwórko. Centralne miejsce małego dziedzińca zajmował stary trzepak, z którego czasem korzystali mieszkańcy i nigdy nie bawiły się na nim dzieci. Dziewczyna stwierdziła, że chyba należy do ostatniego pokolenia „trzepakowych wisielców” i uśmiechnęła się, patrząc na świąteczne dekoracje, którymi mężczyzna, ubrany w spodnie, kraciastą koszulę i pikowaną kamizelkę, właśnie ozdabiał odrapaną, metalową konstrukcję. Odkąd zajmowała mieszkanie w jednym z budynków, nikt nigdy nie upiększał podwórka przed świętami; zmiana zaszła w tym roku prawdopodobnie wraz ze zmianą władz wspólnoty mieszkaniowej, więc w serce Mai wstąpiła nadzieja, że może na małym placu pojawi się też bożonarodzeniowe drzewko, a światła lampek ocieplą przygnębiający widok za oknem.
Krzycka obserwowała jeszcze przez kilka minut dekorowanie dziedzińca i twarze zaciekawionych, podobnie jak ona, mieszkańców, a później wróciła na kanapę. Wzięła telefon, otworzyła folder z nagraniami i przez kilka minut oglądała krótkie filmiki. Poprzedniego wieczoru jeden z nich nagrała na płytę, a rano wysłała przesyłkę za pośrednictwem kuriera. Adresat już powinien odebrać prezent i niedługo do niej zadzwonić. Maja odłożyła aparat i podeszła do szafy, gdzie na wieszakach wisiała jej skromna garderoba, powiększona o kilka sztuk nowej odzieży i dwie pary butów, które kupiła po wygraniu programu. Zanim podjęła decyzję i wybrała zestaw odpowiedni na wieczorne przyjęcie, zadźwięczał wyczekiwany dzwonek komórki.
– Co to, kurwa, ma znaczyć?! – zabrzmiało w słuchawce, zanim Maja otworzyła usta.
Zakomunikowała krótko