Cicha noc. Małgorzata Rogala

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cicha noc - Małgorzata Rogala страница 9

Cicha noc - Małgorzata Rogala

Скачать книгу

Filmik trafi do członków twojej rodziny, każdego po kolei. I nie tylko ten, mam ich kilka, jeden lepszy od drugiego.

      Po drugiej stronie zaległa cisza, zakłócana jedynie ciężkim oddechem rozmówcy.

      – Dobrze – padło wreszcie. – Ale jak zobaczę, że kręcisz się w pobliżu mojej rodziny, przysięgam, że zabiję.

      – Nie rzucałabym takich gróźb przez telefon – ostrzegła Maja. – Skąd wiesz, czy nie nagrywam tej rozmowy? – spytała, zawieszając głos. – O siedemnastej w centrum. Tam, gdzie ostatnio.

      – Nie zdążę.

      – Zdążysz.

      * * *

      Gdy Agata weszła do barku U Mamusi, Kinga już na nią czekała, popijając colę z wysokiej szklanki i nie odrywając oczu od wyświetlacza smartfona. Kąciki jej ust poruszały się w uśmiechu, policzki były zarumienione, a stopa wystukiwała rytm melodii, która płynęła przez słuchawki do jej uszu. Agata omiotła ją spojrzeniem, przypomniała sobie treść wczorajszej rozmowy telefonicznej i w myślach postawiła diagnozę, którą Kinga głośno potwierdziła, oświadczając na jej widok:

      – Poznałam chłopaka i chyba jestem zakochana.

      – Chyba? – Górska uniosła brwi, walcząc z rozbawieniem. – Jaką chcesz zupę?

      – Pomidorową. Ty też?

      – Tak.

      – To dobrze – odetchnęła dziewczyna – bo już zamówiłam. A co do zakochania, tak myślę, ponieważ teraz jest inaczej niż zazwyczaj. I poza tym on jest inny, szanuje mnie, nie tak jak tamci wszyscy, którzy myśleli tylko o jednym.

      – Po czym to poznajesz? – zainteresowała się Agata.

      – No wiesz, całowaliśmy się i… Takie tam różne rzeczy. – Kinga spłonęła rumieńcem. – I wtedy powiedziałam mu, że nigdy jeszcze tego nie… no wiesz, powiedziałam, że jestem dziewicą. – Wciągnęła powietrze do płuc, a potem zrobiła wydech. – I on nie wydziwiał, że mam skończone osiemnaście lat i nigdy nie spałam z chłopakiem, tylko przyjął to normalnie, że rozumie i do niczego nie będzie mnie namawiał, dopóki sama nie będę chciała.

      – No fakt, brzmi nieźle.

      – No widzisz. A teraz myślę, że…

      – Przyszła pora, że chcesz, tak? – domyśliła się Górska i podeszła do bufetu, żeby odebrać miski z zupą.

      – Tak – potwierdziła Kinga. – Wiesz, pojedziemy zobaczyć jarmark. – Zanurzyła łyżkę w dymiącej zupie. – Dawid powiedział, że to część prezentu gwiazdkowego dla mnie. Jego siostra mieszka w Wiedniu i możemy u niej przenocować – dodała, przełknąwszy. – Pojadą też z nami jego znajomi. No i wiesz, jak tam będziemy razem, pewnie zrobi się romantycznie i może dostaniemy osobny pokój. W każdym razie chciałabym… żeby był moim pierwszym.

      – Nie potrzebujesz mojego błogosławieństwa. – Agata uśmiechnęła się, jedząc z apetytem. – Jesteś pełnoletnia, sama podejmujesz decyzje, a rozumu ci nie brakuje. Jeżeli tego chcesz… To twoje ciało, nikt poza tobą nie może o nim decydować. O antykoncepcji nie muszę ci przypominać?

      – Nie, nie. – Kinga pokręciła głową. – Byłam u lekarza.

      – A co twoja mama powiedziała na ten weekendowy wypad?

      – Trochę się krzywiła, wiesz, jaka jest mama. Wciąż uważa mnie za małą dziewczynkę i próbuje chronić.

      – Jesteś najmłodsza, trafiłaś się rodzicom dość późno, wychowywali cię trochę jak jedynaczkę, pewnie dlatego. Może zaproś Dawida do domu, jak go poznają, będą spokojniejsi.

      – Chciałam, ale nie wyszło. On pracuje w korpo, a w weekendy ma zajęcia na uczelni, sama rozumiesz.

      – No tak, rzeczywiście. A nie prosisz o sprawdzenie go w bazie? – Agata znów się uśmiechnęła.

      – W tej kwestii bez zmian. – Kinga odwzajemniła uśmiech. – Nazywa się Dawid Iwański. Sprawdzisz?

      – Sprawdzę. A jakiś rysopis podasz? Albo zdjęcie? Pstrykaliście sobie selfie?

      – Selfie nie, ale coś tam mam. – Kinga wyjęła telefon. – Jak go poznałam w klubie i później tańczyliśmy, Dominika zrobiła nam fotkę. Jest trochę niewyraźna, bo w sali było ciemnawo, no i z odległości, ale zawsze to coś. Zobacz.

      Agata obejrzała zdjęcie.

      – Rzeczywiście – przyznała – słabo widać, ale dobre i to. Wyślesz mi?

      – Tak. – Kinga pochyliła głowę nad smartfonem. – Już, chwilkę… Okej. – Jej twarz promieniała radością. – Nie masz pojęcia, jaka jestem szczęśliwa.

      – Kończ zupę, bo stygnie. Lecicie samolotem?

      – Nie, samochodem. Mówiłam ci, że jadą też znajomi Dawida, jego kolega z dziewczyną. Będą prowadzić na zmianę. Mamy przenocować gdzieś przy polskiej granicy, a później bladym świtem prosto do Wiednia. – Kinga odłożyła łyżkę. – Pyszne, dziękuję. – Wytarła usta serwetką. – Pójdziemy razem kawałek?

      – Tak. – Agata uregulowała rachunek i wyszły na zewnątrz. – Miało nie być śniegu, a zobacz, jak pięknie sypie – powiedziała, naciągając kaptur.

      – Ja też się cieszę – odparła Kinga, posyłając Górskiej roziskrzone spojrzenie. – To będą cudowne święta, jestem pewna.

      Rozstały się przy placu Bankowym. Dziewczyna zawisła na szyi policjantki, obdarzając ją mocnym uściskiem, a później poszła tanecznym krokiem w stronę stacji metra Ratusz: w rozpiętej kurtce, bez czapki, z szalikiem niedbale owiniętym wokół szyi – rozgrzana wypełniającym ją szczęściem i oczekiwaniem na czas spędzony w magicznej scenerii, w towarzystwie bliskiej sercu osoby. Policjantka stanęła u wylotu alei „Solidarności” i odprowadzała wzrokiem dorosłą w świetle prawa, ale jeszcze nastolatkę, do chwili, gdy zasłonił ją przejeżdżający tramwaj. Wtedy poczuła zalewającą ją falę niepokoju. Niczym nieuzasadnione, przykre uczucie towarzyszyło jej podczas zwołanej przez podinspektora Wolskiego narady, która, jak inne nasiadówki, ciągnęła się w nieskończoność, a niewiele z niej wynikło. Agata wróciła do domu zmęczona bardziej niż zwykle, a gdy trzy godziny później, w piżamie, szykowała się do snu, zdała sobie sprawę, że niepokój nie tylko jej nie opuścił, ale rozprzestrzenił się na dobre, oplątując swoimi mackami jej trzewia i zajmując myśli.

      * * *

      Wjazd windą na dziewiąte piętro zajmował akurat tyle czasu, by w lustrze pokrywającym jedną ścianę skontrolować swój wygląd: dodające szyku okulary w srebrnych oprawkach, biel wyłaniającej się spod płaszcza koszuli, dżinsy ozdobione skórzanym pasem i dopełniające ubiór brązowe buty sięgające powyżej kostki. Osoba po drugiej stronie lustra skinęła głową z aprobatą, wysiadła z windy i zadzwoniła do drzwi. Po chwili usłyszała donośne:

Скачать книгу