Miłość z widokiem na Śnieżkę. Agnieszka Olejnik

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miłość z widokiem na Śnieżkę - Agnieszka Olejnik страница 5

Miłość z widokiem na Śnieżkę - Agnieszka Olejnik

Скачать книгу

początku starała się być blisko. Zdawała sobie sprawę, że Szymona otaczają wielbicielki i że ona nie ma przy nich najmniejszych szans. Niewysoka, drobna, niewyróżniająca się niczym – mogła być dla Szymona jedynie przyjaciółką, nie kandydatką na dziewczynę.

      Udało jej się do niego zbliżyć dopiero w drugiej klasie. Teatr szkolny, którego trzon stanowili uczniowie z klasy Weroniki, wystawiał wówczas spektakl według Stachury. Pojawił się problem ze scenariuszem.

      – Tu jest za dużo piosenek – mruczał niezadowolony polonista. – Wiem, że lubicie śpiewać, fajnie, że jest Szymon z gitarą, ale widziałbym jednak więcej ról mówionych. Dialogi! Potrzebne nam dialogi!

      – A gdyby tak powstawiać fragmenty z Dziennej jazdy pociągiem? – zapytała nieśmiało Weronika, która nie dostała żadnej roli, a bardzo chciała się na coś przydać.

      – Co masz na myśli?

      Wzrok polonisty spoczął na jej twarzy, a wraz z nim spojrzeli na nią uczniowie, w tym ten jeden, najważniejszy – Szymon. Uśmiechnął się zachęcająco, a w jej duszy wszystko się rozśpiewało.

      – Przedział w pociągu – rzuciła już odważniej. – Różni pasażerowie, z różnymi historiami. Jak to w pociągu, nawiązują rozmowę, ktoś czyta, ktoś rozwiązuje krzyżówkę…

      – Ktoś pisze list… – wtrącił się Szymon, a jego oczy błyszczały podekscytowaniem. – I śpiewa Z nim będziesz szczęśliwsza.

      – Ktoś inny patrzy przez okno, mówi, że wschodzi słońce. I tu pasuje Wstaje nowy dzień – dodał ktoś inny.

      Klasa zaczęła się przerzucać propozycjami, a nauczyciel patrzył na nich z rosnącym zadowoleniem.

      – I o to właśnie chodzi – oznajmił wreszcie. – O burzę mózgów, o pomysły. Szymon i Weronika zajmą się zebraniem tego wszystkiego. Weronika, ty jesteś na bieżąco z prozą Stachury? Czytałaś tę Dzienną jazdę pociągiem?

      Weronika skinęła głową.

      – Świetnie, w takim razie powybierasz odpowiednie fragmenty. Spotkajcie się któregoś dnia, Szymon dobierze piosenki, spiszcie to. Dorota z Kaśką zaczną myśleć nad scenografią, to nie będzie łatwe, przedział w pociągu to nie mogą być krzesła, bo wyjdzie jak poczekalnia u dentysty…

      Weronika już nie słuchała. Patrzyła uszczęśliwiona w oczy Szymona, który uśmiechnął się do niej i zapytał, czy pasuje jej czwartek po południu. Pasował. Pasowałaby jej każda data i każda pora.

      * * *

      Niedzielne wieczory miały w sobie więcej smutku niż pozostałe. Szymon odwiózł syna do Anki, po czym wrócił do pustego mieszkania. Nie chciało mu się nawet zapalać światła. Siedział przez jakiś czas po ciemku, aż przypomniało mu się, że na następny dzień zapowiedział test, a jeszcze go nie wydrukował.

      – Klasa druga a by się ucieszyła – mruknął do siebie.

      Zapalił światło i z westchnieniem usiadł do komputera. Miał ochotę na piwo, ale wolał z tym poczekać, aż dopnie wszystkie sprawy szkolne na ostatni guzik. Wiedział, że po kilku łykach stanie się senny i prawdopodobnie o czymś zapomni.

      Wydrukował testy, powpisywał planowane tematy w dzienniku elektronicznym i sprawdził, czy ma wystarczającą ilość kopii mapek dla uczniów szkoły językowej, z którymi zamierzał ćwiczyć pytanie o drogę. Wreszcie uznał, że jest przygotowany na nadejście poniedziałku. Wziął gorący prysznic, żeby pozbyć się nieznośnego napięcia ramion i karku, po czym otworzył puszkę piwa.

      Wiedział, że jego kiepski nastrój wynika po trosze z tego, że pokłócił się z matką. Po niedzielnym obiedzie, kiedy Sebastian bawił się z psem na podwórku, a ojciec i Szymon zaczęli partyjkę warcabów, mama postanowiła wrócić do tematów damsko-męskich.

      – Nie masz jeszcze czterdziestki – powiedziała zaczepnie. – Zamierzasz spędzić resztę życia w samotności?

      – Mamo, naprawdę nie masz innych zmartwień?

      Wzięła się pod boki i przekrzywiła głowę. Wyglądała jak rozgniewana przekupka.

      – A żebyś wiedział, że nie mam! – odrzekła. – Wszystko inne mi się układa! Nawet ten wasz rozwód byłby do przyjęcia, bo Sebuś tak pięknie potrafi się odnaleźć w tej sytuacji… Ale matka nie może spać spokojnie, wiedząc, że jej dziecko jest nieszczęśliwe.

      – Kto powiedział, że nieszczęśliwe! Smutny niekoniecznie znaczy nieszczęśliwy, mamo. Poradzę sobie. Daj mi trochę czasu – poprosił już ciszej, bo nie chciał wdawać się w pyskówkę.

      Złagodniała natychmiast i usiadła przy stole.

      – Pamiętam cię zakochanego – powiedziała. – Byłeś taki radosny, taki łapczywy na życie. Cudownie było na to patrzeć.

      – Nie przypominam sobie. Pozwól nam grać, mamo.

      Naprawdę bardzo już chciał porzucić ten temat. Wspomnienia nie były czymś, co mogłoby mu pomóc w tej sytuacji, a jednak przyszły i nie chciały sobie pójść.

      Czy rzeczywiście kiedykolwiek był, jak to określiła matka, łapczywy na życie?

      Położył się w ciemności i usiłował sobie przypomnieć swoją pierwszą miłość. To było w liceum. Kochał się w Weronice. Była drobniutka, najszczuplejsza z klasy, a jego to wzruszało. Inni chłopcy zwracali uwagę na bujne biusty dorodniejszych koleżanek, na ich pełne biodra i błyskające spod spódniczek uda. On zerkał tylko na małą czarnulkę, która wbrew pozorom wydawała się doroślejsza od nich wszystkich.

      Onieśmielała go. Nigdy nie odważył się na żadną formę zalotów. Wydawało mu się, że ona jest ponad te damsko-męskie gierki, w które bawili się licealiści. Od drugiej klasy zaczęli się przyjaźnić i wówczas Szymon dowiedział się o chorobie jej ojca, a także o tym, że matka ma innego mężczyznę. Weronika bardzo się tym gryzła. Dowiedziała się o romansie matki przypadkiem, ale postanowiła nie dać nic po sobie poznać, aby nie pogarszać stanu ojca.

      – Pomyśl – tłumaczyła przyjacielowi, kiedy spacerowali po łąkach nad rzeką. – Jeśli tata wyzdrowieje, to mama powinna być tą, która zbierze się na odwagę i powie mu o wszystkim. Może zresztą uzna, że to był błąd, głupia przygoda, i nigdy się nie przyzna do zdrady. A jeśli tata umrze… To po co go ranić w tych ostatnich miesiącach. Jego już wystarczająco wszystko boli.

      Szymonowi wydawało się to zupełnie abstrakcyjne, ten spokój, z jakim Weronika potrafiła mówić o najczarniejszym scenariuszu. Sam był bardzo związany z rodzicami, na każdy weekend wracał z internatu do leśniczówki i chłonął atmosferę miłości, jaka tam panowała. Nie potrafił sobie wyobrazić, że mamy lub taty mogłoby zabraknąć. Podobnie jak tego, że jedno z nich miałoby się okazać wiarołomnym małżonkiem i zechcieć odejść. Jak niewiele wówczas wiedział o życiu! I jak wiele wiedziała o nim Weronika!

      W klasie maturalnej ich przyjaźń zaczęła się rozluźniać. Szymon nie umiałby wyjaśnić, dlaczego

Скачать книгу