Głód. Graham Masterton

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głód - Graham Masterton страница 6

Автор:
Серия:
Издательство:
Głód - Graham  Masterton

Скачать книгу

szybkim, że w połowie przyszłego tygodnia możemy nie mieć farmy.

      – Mam nadzieję, że nie mówisz tego serio – powiedziała Season znudzonym głosem. Umoczyła palec w swoim koktajlu i oblizała go.

      – Nie jestem pewien. Być może nie jest tak źle. Widywałem już kłosy, które obumarły dlatego, bo nie zastosowano w porę odpowiednich środków. Ale przecież nie jest to wielki problem Ameryki. Obawiać się powinniśmy jedynie suszy.

      – Cóż, farmerze Hardesty, ty wiesz najlepiej. – Season patrzyła już w telewizor, powoli siorbiąc drinka.

      Ed wstał z fotela.

      – Pójdę do Sally powiedzieć jej dobranoc. Zechciałabyś przypomnieć Dilys o moim omlecie?

      – Co powiedziałeś? – zapytała Season. Cała jej uwaga skupiona była na wielbłądach, które właśnie ukazały się na ekranie telewizora.

      – Powiedziałem, że pójdę na górę i powiem Sally dobranoc.

      – Lepiej tego nie rób. Z pewnością już śpi.

      Zignorował tę radę i ruszył po schodach. Kiedy był w połowie, usłyszał, jak Season woła do niego:

      – Twoje siedmiomilowe buty płaczą za tobą. Dlaczego zostawiłeś je takie samotne?

      Zatrzymał się i odkrzyknął:

      – Powiedz im, że trochę później przyślę do nich moje magiczne skarpetki, żeby je stamtąd zabrały.

      Jednak Season stanęła u dołu z butami w rękach, nie dając za wygraną.

      – Zabieraj je stąd, w tej chwili! – zawołała i rzuciła w Eda najpierw jednym, a potem drugim ciężkim butem. – Za każdym razem, kiedy wracasz do domu, salon sprawia wrażenie sklepu ze starzyzną!

      Buty nie doleciały do Eda i zaraz zaczęły staczać się z powrotem po schodach. Season zareagowała na to w ten sposób, że kopniakami wyrzuciła je do hallu. Ed zdecydował się zejść na dół. Zebrał buty i ustawił na właściwym miejscu. Dopiero wtedy udał się do sypialni Sally.

      Dziewczynka leżała zwinięta w kłębek w ciężkim, rzeźbionym, dębowym łóżku. Przykryta była pstrokatą kołderką, którą Season kupiła kilka lat temu w modnym sklepie na Lexington Avenue. Zasypiała już, ale kiedy Ed zaskrzypiał drzwiami, poruszyła się, uniosła głowę z poduszki i uśmiechnęła się do niego.

      – Cześć, tato – powiedziała sennym głosem.

      – Cześć, mała.

      – Czekałam na ciebie, ale długo nie wracałeś. Mamusia wyrzuciła twoją kolację na śmietnik.

      – Wiem. – Ed usiadł na skraju łóżka i pogłaskał głowę dziewczynki pokrytą jasnymi kędziorami. – Dilys właśnie przyrządza dla mnie omlet.

      – Jeśli nie będziesz jadł regularnie, dostaniesz niestrawności. Pani nauczycielka tak powiedziała.

      Sally popatrzyła na niego uważnym spojrzeniem. Mimo że miała dopiero sześć lat, bardzo przypominała swoją matkę. Te blond włosy, długie nogi i duże niebieskie oczy przywodzące na myśl zaskakujące stworzenia z kreskówek Disneya… Ed pochylił się i pocałował ją w czoło. Wyczuł zapach dziecięcego mydła, cukierków i czystej pidżamy.

      – Kocham cię – powiedział z uśmiechem.

      – Ja też cię kocham – odpowiedziała.

      Przez chwilę milczeli, po czym Sally odezwała się:

      – Co to jest cholerna farma?

      – Dlaczego tak mówisz?

      – Nie wiem. Mamusia powiedziała tak przez telefon do cioci Vee dziś rano. Kilka razy powtarzała: ta cholerna farma, ta cholerna farma.

      Ed palcem dotknął koniuszka jej nosa.

      – „Cholerna” jest słowem, które dorośli powtarzają, kiedy mają na myśli „be be”.

      – A co znaczy „be be”?

      – To znaczy, że coś cię denerwuje. Coś ci gra na nerwach.

      – A wiec farma gra mamusi na nerwach?

      – Z pewnością tak. Ona czasami gra także na moich nerwach. Lecz jest bardzo ważna dla mnie. Jest czymś, co ludzie czasami nazywają dziedzictwem, spuścizną. Jest czymś, co bywa przekazywane synowi przez ojca, czymś, co należy do jednej rodziny i jest symbolem tej rodziny. Nazywasz się Hardesty, córeczko, i to jest właśnie farma Hardestych. Kiedy ludzie cię spotykają, myślą sobie: „aha, to jest właśnie ta mała dziewczynka, która mieszka na wielkiej farmie w Kingman County, w Kansas”.

      Sally zastanawiała się przez chwilę nad tymi słowami, po czym niespodziewanie zapytała:

      – Czy pojedziesz z nami?

      Ed zmarszczył czoło.

      – Z wami? Z kim? Dokąd?

      – Do Los Angeles. Odwiedzić ciocię Vee.

      – Nie wiedziałem, że masz zamiar jechać do Los Angeles, do cioci Vee.

      – Mama powiedziała tak do cioci przez telefon. Powiedziała, że spróbujemy się stąd wyrwać na jakiś czas w tym tygodniu.

      Ed usiadł prosto.

      – Naprawdę? No cóż… skoro tak powiedziała, widocznie to prawda i pojedziecie. Nie wiem jednak, czy będę mógł pojechać z wami. W sierpniu jestem bardzo zajęty na farmie.

      – Ale spróbuj, tatusiu. Tak bardzo chciałabym, żebyś z nami pojechał.

      Ed pocałował ją jeszcze raz i wstał.

      – Pewnie, że spróbuję. A teraz czas już spać, kochanie.

      Starannie owinął ją kołderką, po czym zamknął za sobą drzwi i przeszedł na drugą stronę maleńkiej wnęki, do sypialni zajmowanej przez niego i Season. Również tutaj w pełni ujawniały się gusta Season. Dywany były jaskraworóżowe, a meble białe, ze złotymi dekoracjami, wszystkie oryginalne, osiemnastowieczne, z Francji. Na łóżko narzucony był różowy welur, a dodatkowo do połowy przykrywała je wyszywana złotem narzuta. Ed przyjrzał się uważnie swojemu odbiciu w lustrze o pozłacanych ramach. Powoli zaczął ściągać z siebie czerwoną koszulę w kratę, wyblakłe jeansy i podkoszulkę. Po chwili stał nagi, barczysty, umięśniony, z gęstwiną czarnych włosów na klatce piersiowej. Od dnia, w którym stał się właścicielem South Burlington, stracił na wadze dwadzieścia funtów.

      Składał właśnie starannie swoją garderobę, gdy do sypialni weszła Season.

      – Dilys właśnie przygotowuje twój omlet – powiedziała.

      Ed odwrócił się.

      – To dobrze. Nauczycielka Sally stwierdziła, że dostanę

Скачать книгу