Nie!. Stanisław Cat-Mackiewicz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Nie! - Stanisław Cat-Mackiewicz страница 9
„Litwo, Ojczyzno moja” – pisał Mickiewicz.
Profesor Chwistek – pod stieńkę.
Pińsk
Przebieg wypadków
Prasa londyńska z niedzieli 20 lutego („Sunday Times” i „Observer”) zwolniła nas z obowiązku milczenia, ogłaszając szereg informacji o poufnych dotychczas rozmowach pomiędzy rządem brytyjskim a polskim w sprawie życzeń sowieckich.
(c e n z u r o w a n e)
1) Organizacje wojskowe polskie w miarę posuwania się wojsk sowieckich będą się oddawały do ich dyspozycji. W razie zajęcia jakiejś miejscowości przez wojska sowieckie miejscowy dowódca polski zgłosi się do dowódcy sowieckiego, ujawni przed nim organizację i zastosuje się do jego życzeń. 2) Oddziały polskie, które miały jakieś zajścia z oddziałami partyzantów, przeniosą się na inne miejsca. 3) Rząd polski usunie ze swego składu ministrów Kukiela i Kota, a prezydent udzieli dymisji naczelnemu wodzowi gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu. 4) Pomiędzy Rosją a Polską powstanie nowa granica, która na razie będzie linią demarkacyjną. Granica ta będzie przebiegać linią Curzona do byłego zaboru austriackiego, a potem do Karpat, zostawiając Przemyśl po stronie polskiej, Lwów po stronie sowieckiej. 5) Polska może mieć nadzieje otrzymania kawałka zachodnich Prus Wschodnich i innych ziem, które przed wojną należały do Niemiec. 6) Usuwaniem Niemców z tych terenów mają się jednak zająć Sowiety, co oznacza, że przewidywana jest okupacja wojskowa sowiecka aż po Odrę.
Na całkowite przyjęcie tych propozycji nie zgadzał się oczywiście nikt z polskich ministrów. Przez poniedziałek 14 lutego i wtorek 15 lutego trwały narady naszego gabinetu. Najbardziej ustępliwy był podobno p. Mikołajczyk, najbardziej oporny minister Kwapiński, w którym widać odezwała się krew dawnego członka niepodległościowej Organizacji Bojowej. We wtorek 15 lutego minister Kwapiński opuścił nawet posiedzenie Rady Ministrów i wywołał chwilowy kryzys, aczkolwiek „Dziennik Polski”, widać z nadmiaru obyczajów demokratycznych, nie pisnął o tym ani słowa. Ale Kwapiński nie znalazł poparcia u innych ministrów socjalistycznych, panów Grosfelda i Stańczyka. W nocy z wtorku 15 lutego na środę 16 lutego zapadły rezolucje rządu i stąd noc ta stała się w historii polskiej datą tego samego typu co sejm grodzieński i inne daty innych kapitulacji.
Rezolucje te zapadły bez głosu ministra Kwapińskiego, który się wstrzymał od głosowania.
Rząd polski nie zgodził się zresztą na linię Curzona, w swej uchwale żąda linii demarkacyjnej na wschód od Wilna i Lwowa, z tym, żeby reszta terytorium państwa polskiego, tj. terytorium pomiędzy tą linią a granicą ryską, była administrowana przez wojskowe władze sowieckie z udziałem przedstawicieli innych państw zjednoczonych.
Nie zgodził się też rząd polski na jakiekolwiek zmiany personalne.
Natomiast:
Stwierdził, że już w swej deklaracji z 14 stycznia, oświadczając, że chce przystąpić do rozmów z rządem sowieckim przy współudziale rządów brytyjskiego i amerykańskiego o całokształcie spraw, tym samym nie wykluczał z tych rozmów zagadnień granicznych, żądając jednak, aby te rozmowy dotyczyły jednocześnie granic polskich na wschodzie i na zachodzie.
Czyli że:
Rezolucje rządu z 16 lutego1 sprzeczne są z postawą Kraju, wyrażoną w uchwałach z 15 stycznia 1944 roku2.
Rezolucje te sprzeczne są także z postawą emigracji polskiej w Wielkiej Brytanii, wyrażoną w uchwałach powziętych jednomyślnie na dwóch zebraniach manifestacyjnych: w Londynie 28 stycznia i w Edynburgu 30 stycznia. Uchwały te w punkcie 1 stoją na stanowisku całkowitej integralności państwa polskiego, a w punkcie 2 wypowiadają się kategorycznie przeciwko zasadzie wymieniania ziem polskich, jak się to czyni z terytoriami afrykańskimi.
Uchwała rządu z 16 stycznia schodzi ze stanowiska integralności, jest to uchwała rozbiorowa, frymarcząca suknem Rzeczypospolitej.
Rząd polski wyrzekł się zasady integralności swej Ojczyzny, nie otrzymując nic w zamian. Francja wyrzekła się kiedyś Alzacji i Lotaryngii, ale otrzymała za to pokój. My się wyrzekamy zasady integralności, skoro mówimy o rozmowach granicznych, nie otrzymując w zamian nic, nawet nawiązania stosunków dyplomatycznych.
Rząd polski odpowie na to, że obstawił te ewentualne rozmowy rozbiorowe i wymienne tysiącem warunków. Nie chcemy mu tego odmawiać. Ale słówko wyleci wróblem, powróci wołem. Bez zgody rządu polskiego na rozmowy graniczne nie wspomniałby Churchill w swej mowie z 22 lutego o linii Curzona3.
Słyszałem obrońcę rządu twierdzącego, że rezolucje 16 lutego nie idą dalej niż deklaracja 14 stycznia, która już puściła zasadę integralności państwa polskiego. Tak, ale deklaracja 14 stycznia była zredagowana niejasno i wykrętnie, jak niejasno i wykrętnie zredagowany był swego czasu pakt lipcowy. Chwilowe dialektyczne zwycięstwo, kilka przyjaznych głosów prasy londyńskiej, o których już dziś nikt nie pamięta, omamiły publiczność polską, jak o tym pisałem w broszurze Wilno. Ale oto z deklaracji 14 stycznia gabinet p. Mikołajczyka wyciągnął wnioski, których sam z początku się wypierał, oto w rezolucji z 16 lutego zgodził się na zasady rozbioru i wymiany.
Linia demarkacyjna na wschód od Wilna i Lwowa! Cóż to za nowy frazes dla użytku wewnętrznego, dla okłamywania Kraju. Linii takiej nie ma. Jedyną linią osłaniającą od wschodu Lwów i Wilno jest właśnie linia traktatu ryskiego.
Realizm rządu p. Mikołajczyka jest charakteru romantycznego, wręcz fantastycznego.
Fantazją jest, aby Rosja sowiecka, gdy raz wojsko nasze ziemie opanuje, zechciała się z nich wycofać bez zsowietyzowania Polski.
W niedzielę czytaliśmy w „Observerze” zapewnienie marszałka Stalina, że chce on polskiej administracji za linią Curzona, że to właśnie rząd p. Mikołajczyka mu to utrudnia, że wreszcie, jak nie można będzie inaczej, to administracja sowiecka obejmie te obszary.
Skądinąd słyszeliśmy o powstaniu sowieckiego komitetu w Warszawie, o jakimś gen. Roli i szefie sztabu Wiktorze, którzy mają odegrać rolę polskiego Tity4.
Zresztą – gdyby nawet – załóżmy rzecz mało prawdopodobną, że administracja polska zostanie powołana w czasie okupacji Polski przez wojska sowieckie. Powstaje od razu pytanie: jak duże będą jej kompetencje, a jaki będzie zakres działalności sowieckich władz wojskowych. I powstaje drugie, jeszcze bardziej zasadnicze pytanie: jak długo będzie trwała ta kooperacja, w którym tygodniu tej współpracy „okaże się”, że ta polska administracja to wyłącznie szpiedzy niemieccy i zakapturzeni hitlerowcy?
Również nierealne są obietnice sowieckie ofiarowania nam czegoś z własnych na Niemczech zdobyczy terytorialnych.