Z dala od świateł. Samantha Young
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Z dala od Å›wiateÅ‚ - Samantha Young страница 16
Potem owinął gips potrójną warstwą folii z taką delikatnością, że z wrażenia nie mogłam wydusić słowa.
Nadal stałam nieruchomo, wyciągając przed siebie ramię, a on odłożył rolkę folii. Zmarszczyłam czoło, zdumiona złożonością jego charakteru. Trwało to krótko, bo zaraz odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie z tą charakterystycznie uniesioną brwią.
Natychmiast wróciły irytacja i niechęć do przebywania w jego towarzystwie.
Moja wrogość do niego jeszcze wzrosła, kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze w łazience.
Jak, u diabła, mógł żądać ode mnie przesłuchania, skoro znajdowałam się w takim stanie?
Spuchnięte oko i górna część policzka były fioletowo-niebieskie. Rozcięta dolna warga również spuchła z jednej strony. Cerę miałam bladą i ziemistą, a kości policzkowe odznaczały się ostro na wychudłej twarzy. T-shirt luźno zwisał na ramionach.
Wyglądałam jak sponiewierana, bezdomna kobieta.
Skylar Finch przestała istnieć.
Kiedyś zamierzałam pozwolić jej odejść, ale wyglądało na to, że zagłodziłam ją i bardzo skrzywdziłam, tak że postanowiła zniknąć. Jeśli do tego dopuszczę, wykończą mnie wstyd i poczucie winy.
Nie mogłam zatem do tego dopuścić.
Lepiej zwrócić gniew ku Killianowi O’Dea. Pozbawionemu serca dyrektorowi firmy muzycznej.
Mój gniew jednak zniknął, kiedy niezdarnie myłam się pod prysznicem, ciesząc się kokosowym zapachem żelu pod prysznic, drogim szamponem i odżywką. Czułam miłą sytość, silny strumień wody wprawiał mnie niemal w euforię i pomimo niechęci do siedzącego w salonie Szkota musiałam przyznać, że czuję się bezpieczna.
Obolała, ale bezpieczna.
Wcześniej nie sądziłam, że śpiąc na cmentarzu, będę czuła jakieś zagrożenie, zapewne dlatego, że nawet do głowy mi nie przyszła możliwość napadu na mnie. Jednak zdałam sobie sprawę, że gdzieś w zakamarkach mojej świadomości cały czas krył się lęk. Przerażała mnie zmieniająca się pogoda.
Teraz się nie bałam.
Zdaje się, że również za to czułam niechęć do O’Dea. Że też taki człowiek mógł zapewnić mi poczucie bezpieczeństwa. Ta sytuacja przypominała mi o Micah. On również dawał mi poczucie bezpieczeństwa, a jednocześnie czułam się przez niego strasznie wykorzystywana.
Kiedy wyszłam spod prysznica, byłam bardzo zmęczona. O niczym innym nie marzyłam jak tylko o tym, żeby paść na to piękne szerokie łoże i przespać resztę dnia. Skorzystałam z nowej szczoteczki do zębów, chociaż skrzywiłam się z bólu, kiedy za szeroko otworzyłam usta. Wibracje włosia również nie były zbyt przyjemne. Od dawna nie korzystałam ze szczoteczki elektrycznej i jej drgania na zębach robiły na mnie dziwne wrażenie. Po wszystkim musiałam znów zatamować krew sączącą się z rozciętej wargi.
Gdy ubrałam się w czystą bieliznę, dżinsy i bluzę, doszłam do wniosku, że O’Dea ma rację. Zawarliśmy umowę i nadszedł czas, żebym wywiązała się ze swojego przyrzeczenia, nawet jeśli nie miałam na to ochoty.
Kiedy wróciłam do salonu, rozmawiał przez telefon. Znów na powitanie zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
– Porozmawiamy o tym, kiedy wrócę do biura. Muszę kończyć. – Rozłączył się bez pożegnania. – Wyglądasz odrobinę lepiej.
– Wyglądam jak ofiara katastrofy – odrzekłam, wzruszając ramionami. – Miejmy to już za sobą. Co chciałbyś usłyszeć?
Usiadł w miękkim fotelu, który wydawał się o wiele za mały dla jego męskiej sylwetki.
– Wszystko.
– Kilka moich piosenek już słyszałeś.
– Chcę je usłyszeć jeszcze raz. Ale chciałbym też usłyszeć coś nowego. – Milczałam, więc mówił dalej: – Może zacznij od tej o księżycu i gwiazdach.
Miał na myśli piosenkę pod tytułem Duch, jeden z moich bardziej energicznych utworów.
Odwróciłam od niego wzrok i spojrzałam na rzekę za oknem, przygotowując się do występu. Dziwnie się czułam, zaczynając tę piosenkę bez intro na gitarze. Jak kilka innych napisanych przez ostatnie półtora roku, ta piosenka była mieszanką wesołej muzyki i melancholijnych słów. Duch miał nieco folkowe brzmienie, które trudno było oddać bez akompaniamentu gitary.
Zaczęłam śpiewać i sama się zdziwiłam, że mój głos zabrzmiał tak czysto i prawdziwie pomimo obrażeń, które odniosłam minionej nocy.
Rzym przywitał mnie ciepło,
Przeszłość za mną została,
Mam nadzieję, że cała.
Pociąg powiózł mnie dalej
Bezimienną jak dawniej,
Ale to już minęło.
Jak duch stale się błąkam,
Raz tu, a raz tam.
Sypiałam pod gwiazdami,
Świeciły dla mnie pięknie,
Ale jak wszyscy inni,
Też chciały czegoś ode mnie.
Poszłam więc dalej
W stronę księżyca,
On też mnie zachwycał.
Jak duch się teraz błąkam,
Raz tu, a raz tam.
Pod księżycem w Berlinie
Odnalazły mnie gwiazdy,
Tutaj też mnie dopadły
Z awanturą o przeszłość
Pogrzebaną gdzieś w Rzymie,
Niepotrzebną nikomu.
Nie chcę wracać do domu.
Jak duch się teraz błąkam,
Raz tu, a raz tam.
Wciąż gdzieś dalej gnam.
I nie wrócę do domu.
Bo dom to mój dawny błąd,
Gdzieś daleko stąd.
Dotarłam do Glasgow
Z księżycem u boku.
A gwiazdy przygasły
I dały mi spokój.
Nie zniosły ciśnienia.
Ale ja się nie zmieniam.
Jestem jak duch.
Wędrujący duch,
Co nigdy nie wróci do domu.
Bez gitary, bez muzyki piosenka wydała się krótka i niezgrabnie zakończona. Zaczerwieniłam się i poczułam niepewnie, co nigdy mi się