Z dala od świateł. Samantha Young
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Z dala od Å›wiateÅ‚ - Samantha Young страница 17
Poczułam skurcz żołądka.
– Te piosenki były bardzo osobiste.
– Chcę czegoś więcej.
Przyszła mi na myśl piosenka chyba najbardziej osobista ze wszystkich. Chciałam, żeby to przesłuchanie skończyło się jak najszybciej, i instynktownie wyczułam, że ona je zakończy. Nie chodziło tylko o słowa, ale przede wszystkim o melodię. Zawsze kiedy kończyłam tworzyć piosenkę, zastanawiałam się, czy może być lepsza. I zawsze znalazło się coś, co chciałam udoskonalić. Ale nie w przypadku tej. Narodziła się tak głęboko we mnie, że była mną. Wersja akustyczna była dokładnie taka, jak chciałam, i nawet już wiedziałam, jak ma brzmieć wykonywana przez zespół. Skończyłam ją pisać zaledwie kilka dni temu, gdy życie w charakterze osoby niewidzialnej wydawało mi się jedyną możliwością.
Może powinnam była zaśpiewać coś innego, jedną z niedopracowanych piosenek. Ale O’Dea chciał wiedzieć, jaką jestem twórczynią, a ten utwór wyrażał mnie najlepiej. To byłam cała ja, we własnej popieprzonej osobie.
– Zatytułowałam ją Na wietrze…
Wtedy jeszcze nie wiedziałam,
Że nasze dusze to jedność.
I kiedy twoja gdzieś odpłynęła,
Moja rozpadła się na kawałki.
Rozwiał je wiatr i teraz
Już nie ma dawnej mnie…
– Nie mogę… – urwałam.
Głos mi się łamał z emocji, a to wprawiało mnie w zakłopotanie. Zakryłam twarz sprawną dłonią i syknęłam cicho z bólu, kiedy nieostrożnie dotknęłam palcami podbitego, obolałego oka. Chowając przed nim twarz, starałam się oddychać miarowo. Nie chciałam, żeby mnie widział w takim stanie.
W niewielkim mieszkaniu zapanowała cisza.
Potem O’Dea odchrząknął i usłyszałam, jak fotel zaskrzypiał pod jego ciężarem.
– Musisz odpocząć.
Zaskoczona tymi słowami, odsunęłam dłoń od twarzy i zobaczyłam, że wstał, jakby zbierał się do wyjścia.
Wbił wzrok w podłogę, jakby nie był w stanie spojrzeć mi w oczy.
– Muszę koniecznie odzyskać gitarę – wyszeptałam.
Szybko przeniósł na mnie wzrok i zobaczyłam, że jest zdziwiony.
– Dostałam ją od mamy – wyjaśniłam.
Najwyraźniej zrozumiał, co chciałam powiedzieć. Wszyscy wiedzieli, co się stało z moją mamą.
– Musisz odpocząć – powtórzył, udowadniając, że jednak empatia nie jest mu obca. – Zrób sobie dziś wolne. Wyśpij się, wypocznij. Zrób, na co masz ochotę. W lodówce jest świeżo ugotowana zupa, wystarczy podgrzać. Masz też zapas wody. W szafce leżą środki przeciwbólowe. Zostawiłem ci tyle, ile na dzisiaj potrzebujesz. Resztę przyniosę jutro.
Skrzywiłam się ironicznie.
– Nie ufasz mi w sprawie tabletek? – Milczał, więc dodałam: – Prawdziwa z ciebie siostra Ratched z Lotu nad kukułczym gniazdem. Wiesz co, do diabła z twoim współczuciem i wyrozumiałością. I tak wychodzi z ciebie prawdziwa natura. Miejmy to za sobą. – Wskazałam na fotel. – Chcę dokończyć przesłuchanie.
Zaczęłam śpiewać, zanim zdążył odpowiedzieć.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam,
Że nasze dusze to jedność.
I kiedy twoja gdzieś odpłynęła,
Moja rozpadła się na kawałki.
Dopadły mnie wspomnienia. Niewidzącym wzrokiem spoglądałam przez okno, a słowa, muzyka w mojej głowie i wywołane przez nie uczucia całkowicie mną zawładnęły. Zapomniałam, gdzie jestem i z kim. Nie śpiewałam dla Killiana O’Dea. Śpiewałam dla niej.
Rozwiał je wiatr i teraz
Już nie ma dawnej mnie.
Kawałki mojej duszy
Spoczęły w morzu na dnie.
Wędruję po świecie sama,
Odległa, odrętwiała.
I cieszę się,
Że nie ma już mnie.
Jestem szeptem wiatru na wodzie,
Zagubionym statkiem we mgle,
Nikt nie może mnie uratować.
Powinnam była ci wyznać,
Co zamknęłam w sobie.
Wolałam się jednak oddalić,
Odkroić część życia jak nożem.
Bałam się, że cię zawiodę,
Więc całe lata kłamałam,
A teraz jest już za późno,
by prosić o wybaczenie.
Twój głos wciąż brzmi w mojej głowie.
Niewypowiedziane słowa rozgrzeszenia.
Palce przeczesujące wiatr
I rozsypujący się pył.
W nagłym błysku światła
Widzę gniewne sceny,
Wszystko odeszło w przeszłość.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam,
Że nasze dusze to jedność.
I kiedy twoja gdzieś odpłynęła,
Moja rozpadła się na kawałki.
W nagłym błysku światła
Widzę gniewne sceny,
Które już nigdy nie wrócą.
Kiedy skończyłam, O’Dea siedział w fotelu, opierając łokcie na kolanach. Wpatrywał się w podłogę, jakby zatonął w myślach. Potem podniósł na mnie wzrok i zobaczyłam w jego oczach tyle bólu i najróżniejszych uczuć, że zaparło mi dech w piersi.
A potem nagle zniknęły, jakby nigdy ich tam nie było.
– W tej chwili mam tylko tyle – wyszeptałam, nie bardzo wiedząc, co o nim myśleć. – To wszystkie moje nowe piosenki.
Minę miał nieprzeniknioną.
– Niedługo kończy ci się wiza.
Zaskoczona taką odpowiedzią, mogłam tylko skinąć głową.
– Nie masz pieniędzy.
Zesztywniałam.
– Wybrałaś anonimowość, wyjechałaś ze Stanów, uciekłaś od swojego życia i zespołu. Nie masz bliższej rodziny, a przyjaciół porzuciłaś.