Stracony. Jane Harper
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Stracony - Jane Harper страница 5
– Jak ci leci w Brisbane?
Nathan zauważył wahanie syna, który najwyraźniej chciał powiedzieć: „Lepiej niż wam tutaj”.
– Dziękuję, dobrze. – Zdecydował się na uprzejmiejszą odpowiedź. – Przykro mi z powodu Camerona.
– No tak. – Bub otworzył drzwi do samochodu. – Wskakuj.
Xander patrzył na grób.
– Czy my go tak po prostu…?
– Co? – Bub siedział już za kierownicą.
– Tak go tu zostawimy?
– Powiedzieli, żeby nie dotykać.
Xander był wstrząśnięty.
– Nie zamierzałem tego dotykać. Jego. Zastanawiałem się tylko, czy któryś z nas nie powinien… – Skapitulował pod pustym spojrzeniem Buba. – Nieważne.
Nathan dostrzegał jak na dłoni miejską miękkość syna. Stępiły go wyważone rozmowy, zagraniczna kawa i poranny serwis informacyjny. Xander myślał, zanim się odezwał, i ważył konsekwencje swoich czynów, zanim się na nie zdecydował. Najczęściej nie było w tym nic złego. Ale wszystko zależało od tego, gdzie się znajdował. Nathan wsiadł do samochodu.
– Wszystko jest okej, stary. Jedźmy.
Xander nie wyglądał na przekonanego, ale zajął miejsce bez słowa. W samochodzie było chłodno i ciemno. Radio leżało cicho na swoim miejscu.
Nathan spojrzał na brata.
– Będziesz jechał wzdłuż ogrodzenia?
– Tak, tak chyba będzie najszybciej. – Bub spojrzał przez lusterko na Xandra. – Trzymaj się tam, będę się starał, ale teren jest wyboisty.
– Okej.
Jechali w milczeniu. Bub skupiał całą uwagę na ziemi przed kołami samochodu. Grób pastucha szybko znikł za tylną szybą, ponieważ wjechali na wzniesienie i Xander mocniej złapał za siedzenie. Nathan przyglądał się ogrodzeniu oddzielającemu jego ziemię od ziemi braci. Ciągnęło się w obie strony daleko poza zasięgiem wzroku. Gdy mijali miejsce, gdzie druty były niepokojąco słabo naciągnięte, pomyślał, że musi powiadomić o tym Camerona. Kiedy do niego dotarło, że już tego nie zrobi, znów poczuł ucisk w żołądku.
Bub zwolnił, bo zbliżali się do końca ziemi Camerona. Główna droga przed nimi była schowana za naturalnym wzniesieniem terenu, które biegło wzdłuż wschodniej granicy posiadłości. Po stronie Nathana znajdowały się przede wszystkim piaszczyste pagórki, po stronie Camerona niewzruszenie trwająca od tysiącleci formacja skalna. O zachodzie słońca połyskiwała na czerwono, niczym rozświetlona od środka. Teraz była matowo brązowa.
– Gdzie jest samochód? – zapytał Nathan.
Bub zwolnił niemal do zera i rozglądał się w skupieniu. Xander odwrócił się i patrzył w kierunku, z którego przyjechali.
– Po tej stronie nic nie ma – zauważył Nathan. – Co dokładnie powiedział pilot?
– Miał wyłączony GPS, więc… – Bub wzruszył ramionami. – Ale wspominał coś o skałach na północ od ogrodzenia. – Zmienił bieg. – Podjadę do drogi, może stamtąd coś zobaczymy.
Bub trzymał się blisko ogrodzenia, jadąc po bitej ścieżce, która łączyła pastwiska z drogą. Wjechał w przerwę między skałami i z szarpnięciem i piskiem silnika znaleźli się po drugiej stronie. Droga była pusta.
– Na północ? – zapytał Nathan, a Bub pokiwał głową. Spod kół uniosły się tumany kurzu, nabierali prędkości. Droga rozciągała się przed nimi niczym brudna wstęga, po jej lewej stronie ciągnęły się skały. Za kilka godzin schowa się za nimi zachodzące słońce.
Jechali przez minutę i Bub zwolnił przed niemal niewidoczną wyrwą w skale. Nie było żadnego drogowskazu. Miejscowi znali większość skrótów, a nielicznych turystów nie należało zachęcać do ich eksplorowania. Bub przejechał między wysokimi skałami i znaleźli się na pastwisku po drugiej stronie. Z tej perspektywy masyw wydawał się łagodnie wznosić ku szczytowi, za którym zaczynało się ostre zejście w dół. Bub zatrzymał się, nie gasząc silnika, a jego brat wysiadł na zewnątrz. Zerwał się wiatr i Nathan poczuł pył osiadający mu na skórze i rzęsach. Powoli obrócił się wokół własnej osi. W zasięgu jego wzroku znajdowały się skały i ogrodzenie. I horyzont. Nic więcej. Wsiadł z powrotem.
– Podjedź dalej.
Wrócili na drogę, a po chwili Bub skręcił w kolejną przerwę między skałami. Nathan ponownie wysiadł, rozejrzał się i znów nic nie zobaczył. Zaczął tracić nadzieję i już wsiadał do samochodu, kiedy usłyszał ciche pukanie w szybę. Xander wskazywał na coś i coś mówił.
– O co chodzi? – Nathan wsunął głowę do środka.
– Tam. – Xander wskazywał na zbocze. – W świetle.
Nathan nic nie dostrzegł, mrużąc oczy pod słońce. Schylił się, żeby zrównać się z synem, i podążył dokładnie za linią jego wzroku. I w końcu też to zobaczył. Na odległej skale, a dokładnie na jej szczycie: błysk przybrudzonego metalu.
Drzwi od strony kierowcy były otwarte. Nie na oścież, tylko na tyle, żeby można było przez nie wysiąść.
Po tym jak Xander dostrzegł w oddali błysk metalu, Bub wrócił na drogę i wjechał w kolejne ukryte przejście. Tym razem ciężko było nie dostrzec land cruisera. Stał na płaskim szczycie skalnego pagórka, jego przód skierowany był w stronę drogi.
Za milczącą zgodą wszystkich Bub zatrzymał samochód na dole i dalej poszli na nogach. Na szczycie stanęli przy aucie Camerona i tylko podmuch wiatru szarpał ich ubrania.
Nathan obszedł wóz dookoła i po raz drugi tego dnia poczuł, że coś się nie zgadza. Na zewnątrz auto wyglądało zupełnie normalnie. Było brudne, a lakier miejscami poodpryskiwał od uderzeń kamieni, ale poza tym nic nie wzbudzało podejrzeń. Nathan poczuł, jak stają mu włosy na karku.
Wszystko było w porządku, a jednocześnie coś było bardzo nie tak. Do Nathana dotarło, czego się spodziewał: że samochód zarył w ziemię, przewrócił się lub roztrzaskał o skałę. Oczami wyobraźni widział syczącą parę lub wyciekający olej i płomienie. A przynajmniej otwartą maskę lub wszystkie cztery opony przebite. Sam nie wiedział, czego dokładnie oczekiwał, ale na pewno nie tego, co zastał. Musiało być przecież jakieś wyjaśnienie.
Przykucnął i sprawdził koła. Cztery nieuszkodzone opony stały pewnie na skalnym podłożu. Otworzył maskę i przeciągnął dłonią po znajdujących się pod nią urządzeniach. Na ile mógł się zorientować, wszystko było tak jak należy. Widoczne przez szybę wskaźniki paliwa w obu zbiornikach – podstawowym i zapasowym – świadczyły o tym, że było go pod dostatkiem. Jakiś dźwięk wyrwał Nathana z rozmyślań – to Bub otworzył tylne drzwi land cruisera. Obydwaj z Xandrem mieli dziwny wyraz twarzy. Nathan podszedł do nich.