Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 3

Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski

Скачать книгу

– zaczęła niepewnie – ale coś się chyba nie zgadza. To znaczy... jeszcze chwileczkę, przepraszam... – Opiekunka zniknęła, by po chwili powrócić. – Raz jeszcze przepraszam – powtórzyła – to po prostu bardzo rzadko się...

      – Nie rozumiem.

      – No więc... przybędą wszyscy.

      Stone zamrugał.

      – Jak to: wszyscy? – spytał niepewnie. Opiekunka uśmiechnęła się, próbując zatuszować swoją wcześniejszą niepewność, ale uśmiech przypominał raczej nerwowy grymas.

      – Mam tu potwierdzenie ze strony Yrta Sode, sekretarza Starszego Radcy Klanu Naukowego Yberiusa Matimusa – zaczęła. – Starszy Radca nie zjawi się osobiście, ale Sode będzie na miejscu. Nie licząc jego i pana, pojawi się też sekretarz reprezentujący Stripsów, pan... – urzędniczka zawahała się na moment – Hacks... nie mam niestety pełnej specyfikacji...

      – Cyborg? – zaciekawił się Everett.

      – Nie – zaprzeczyła kobieta. – To człowiek wynajęty przez sektę i reprezentujący jej interesy... chyba prawnik. – Opiekunka zniknęła na sekundę z wizji, sprawdzając coś w komputerze. – Czy mam kontynuować?

      – Tak, proszę.

      – Na spotkanie Rady Błękitu przybędą także jej główni członkowie wraz ze swoimi doradcami – podjęła. – Będą to przedstawiciele Triumwiratu Zjednoczenia: Pani Alais Tyhne z Ligi, Hegemon Państwa Akihito Showa i doradcy Federacji – Zen Kartua wraz z Misterie Artez. Wczoraj przybyła także Przedstawicielka Zbioru, która nie chciała podać swojej specyfikacji, prosząc o tytułowanie jej „Przedstawicielką”. Została oczywiście sprawdzona genoczytnikiem i – podobnie jak pan Hacks – posiada pełne uprawnienia, by przemawiać w imieniu sekty. – Urzędniczka znowu nerwowo się uśmiechnęła. Odchrząknęła, podnosząc oczy na Stone’a. – Spotkanie zostało ograniczone tylko do tych osób i ich zaufanych współpracowników. Zostało ono także zamknięte dla Zakonu Pustki i przedstawicieli Księstw Granicznych. Poprowadzi je, jak zwykle, Mówca Eterion.

      – Zamknięte dla Zakonu? Mistrz Ojciec Thero nie będzie zadowolony... A Marszałkowie Próżni?

      – Nie zjawią się. Rada podkreślała, że spotkanie nie ma charakteru wojskowego.

      Everett kiwnął głową, mamrocząc niewyraźne podziękowania. Opiekunka pożegnała się i zgasła.

      Wszyscy. Najpotężniejsi ludzie w Wypalonej Galaktyce, może nie licząc Marszałków. I sekty. Brakowało tylko przedstawiciela Elohim... ale oni nigdy nie interesowali się zbytnio poczynaniami Rady. Tak czy owak, chodzi o coś większego, zdecydował Stone. Coś się z tego wykluje. Czyżby kolejny konflikt zbrojny?

      Ostatnie walki w Wypalonej Galaktyce nie dotykały Federacji, rozciągającej się od 250 do 110 stopnia galaktycznego obrębu, zwanego także Obrębem Północnym, w którego centrum mieścił się sektor terrańskiego Układu Słonecznego, pokaźna część Bliskiego Ramienia Trzech Kiloparseków, Ramienia Oriona, Ramienia Perseusza i Ramienia Zewnętrznego. Błękit znajdował się na umownej granicy przecięcia wpływów Federacji i Ligi – na tak zwanej Linii Zachodniej na 250 stopniu, tuż przed obszarem Obrębu Zachodniego, należącego do Ligi i ciągnącego się aż do stopnia zerowego (oznaczanego także na mapach jako stopień 360) na domyślnym południu galaktycznym. To, co pozostało – czyli Obręb Wschodni, zajmujący obszar od zerowego do 110 stopnia – zajmowało już Państwo.

      Ostatnie walki, z tego, co pamiętał Everett, toczyły się na południu galaktycznym, w obszarze Strzelca – w resztkach jego Ramienia i w połowie Ramienia Krzyża, pomiędzy żarłoczną Ligą i wygłodzonym Państwem. Cóż... było o co walczyć. Poszczególne obszary Triumwiratu Zjednoczenia – określane mianem Sektorów bądź Obrębów – były może nierówne pod kątem wielkości, ale nie chodziło tu o wielkość, a o ilość nadających się do życia systemów; a w tym konkretnym sektorze było ich sporo i część ocierała się niemal o ustaloną na Linii Południowej granicę.

      Dobrze, zróbmy to na spokojnie. Najpierw powinien dokładnie zapoznać się z dokumentami. Jedno było pewne: chodziło o jakiś łakomy kąsek.

      Tansky, zdecydował. Nie wytrzymał, chociaż obiecał, że zostawi gmeranie w Strumieniu. Na pewno to on coś namieszał! Mieliśmy go kontrolować, a on zwiał sobie gdzieś do Systemów Zewnętrznych. Co nawyprawiał ten galaktyczny kretyn? Poprzestawiał lokalizację Obrębów?!

      Na Tych, Którzy Odeszli... jeśli ten świr naprawdę coś nawyczyniał, a Kontrola tego nie monitorowała, to jestem bardziej niż skończony... Wyciągną moje pochodzenie i ekstradują mnie do Państwa, do systemów więziennych w Krzyżu, a Cydia wyląduje w jakimś burdelu na Granicy Galaktycznej!

      Tylko spokojnie, stwierdził, przecierając spocone nagle czoło. Tylko spokojnie.

      Po pierwsze, to może być przypadek. Z materiałów wynika, że niejaki Myrton Grunwald, kapitan skokowca „Wstążka”, przejął nielegalnie jakiś technologiczny relikt z Wojny Maszynowej. Zrobił to w układzie Hades w Ramieniu Zewnętrznym, podlegającym pod jurysdykcję Księstwa Granicznego Gatlark... w obszarze wpływów Federacji, gdzieś na Północy Galaktycznej. Zjawiła się tam Nox, która rzekomo wiedziała o relikcie (czyżby Dinge coś jednak odkrył?!), i jakiś zawieruszony niszczyciel Księstwa. „Wstążkę” zaatakowano... zaraz, a po co? Stone zagłębił się w dokumenty. Ach tak. Wygląda na to, że Kontrola usiłowała ją przejąć i Grunwald skoczył wtedy do pobliskiego, wypalonego sektora 32C. Cóż, przynajmniej wyjaśniła się sygnatura papierów... Tak czy owak, okazało się, że byli tam Stripsowie – i zrobiło się nieprzyjemnie.

      Sekta zainteresowała się artefaktem, tak samo jak niszczyciel Kontroli i siły militarne Zjednoczenia, przybyłe na miejsce w postaci krążownika i niszczyciela. Oba okręty miały sygnatury jurysdykcji federacyjnej. Przeskoczył tam też ten cały niszczyciel Gatlarku... i wtedy się zaczęło.

      Doszło do potyczki pomiędzy zmobilizowanymi siłami Księstwa, Kontroli i Zjednoczenia a siłami Stripsów. W trakcie całego zamieszania Grunwald zwiał do sektora NGC 1624, w którego obrzeżach obecna była dziura głębinowa, prowadząca w głąb Ramienia Perseusza – a dokładnie do NGC 637, Tranzytu Perseusza, znajdującego się około ośmiu tysięcy lat świetlnych od centralnego punktu wszelkich wyliczeń galaktycznych, legendarnej, wypalonej Terry. Sprawa wydawała się zatem załatwiona, bo w Tranzycie czekały już na Grunwalda siły Zjednoczenia.

      Problem polegał tylko na tym, że „Wstążka” nigdy nie dotarła do NGC 637.

      Wleciała do dziury głębinowej w NGC 1624, ale wyglądało na to, że zagubiła się w Głębi. Sprawa utknęła tym samym w martwym punkcie. Oczywiście zrobiło się solidne zamieszanie. W trakcie akcji zginęli ludzie – między innymi zniszczeniu uległ statek Nadzorcy Kontroli, wyposażony w eksperymentalne działo tunelowe.

      No pięknie.

      Po co zatem spotkanie, skoro sprawa jest już zamknięta?

      Plotki, doczytał Stone. Niepotwierdzone informacje o pojawieniu się „Wstążki” w Ramieniu Perseusza. Sprawę prześwietlono i wznowiono. Z priorytetem. Ciekawe...

      No dobrze, uznał. Nie ma czym się denerwować. Najważniejsze, że raport wszędzie

Скачать книгу