Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 6

Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski

Скачать книгу

zabrana przez skokowiec w obszarze niepodpadającym pod terytorium Federacji, a więc i Zjednoczenia?!

      – Nie chodzi tu o kwestie terytorialne – wtrącił Everett. – Ta technologia, tak jak każda nosząca znamiona nielegalności, podpadała pod Kontrolę.

      – Kontrolę, która zaatakowała legalnego kontrahenta Stripsów, jak i samych Stripsów! Czy nie tak to wyglądało?! Czy tak załatwia się interesy w Zjednoczeniu?! Za pomocą brutalnej siły?!

      – I mówią to Stripsowie „nawracający” bezbronne statki? – zauważyła Misterie. – Zmuszający do „zbawienia technicznego”?

      – Szanowni członkowie Rady... – zaczął Mówca Eterion, ale sekretarz Stripsów nie dał mu skończyć.

      – Widzę, że Zjednoczenie prześciga się w atakach niemających żadnego poparcia w rzeczywistości! – zapiał. – A gdzie dowody? Sekta nie przybyła tu po to, by ją obrażano! Jesteśmy tu dlatego, ponieważ to sekta, a nie Zjednoczenie, znajduje się w posiadaniu danych związanych z prawdopodobnym miejscem pobytu Grunwalda.

      – Proszę o zachowanie spokoju! Powaga tego miejsca... – zaczął Mówca, ale Stone już nie słuchał.

      A więc jednak: to stąd owe plotki i przecieki. Stripsowie. Skąd wiedzieli, gdzie jest Grunwald? Warto się temu przyjrzeć... o ile będzie na to czas.

      Co do napiętej sytuacji na spotkaniu, zdążył się już do tego przyzwyczaić. Być może niegdyś Rada Błękitu składała się z samych światłych umysłów niepodlegających emocjom, te dobre czasy dawno jednak minęły. Państwo funkcjonowało od wieków jako pokłosie Starego Imperium, z Hegemonami na miejsce pradawnych Imperatorów, a matriarchistyczna Liga przypominała monarchię konstytucyjną zmieszaną z elementami jakiegoś starożytnego, terrańskiego Rzymu – a takie ustroje, prędzej czy później, wytworzą politykę siły i odpowiednich dla owej siły reprezentantów. Nawet Federacja – będąca nietypowym skrzyżowaniem neodemokracji anarchistycznej, zbioru korporacji i państwa policyjnego – od dawna była zainteresowana jedynie dbaniem o własne interesy, a nie dobrem galaktycznego ogółu. Było to widać w trakcie przemowy Mówcy: na tle napiętej jak struna Pani Alais i patrzącego na wszystko z pogardą Hegemona doradcy Federacji zerkali to w lewo, to w prawo, analizując, skąd powieje najkorzystniejszy wiatr.

      – Sekta zgodzi się udzielić wszelkich informacji, jeśli otrzyma oficjalne zezwolenie na działania w obrębie interesującego nas fragmentu Ramienia Perseusza i późniejszy udział w zyskach – ogłosił w końcu Hacks.

      A zatem obszar jest monitorowany, odnotował Everett. Inaczej dawno byście już tam byli. Musi tam rezydować flota Zjednoczenia... albo przynajmniej siły Kontroli. Czyżbyście stwierdzili, że gra was jednak przerasta? Ciekawe.

      Pozostali pomyśleli chyba o tym samym, bo po słowach Hacksa atmosfera nieco się rozluźniła.

      – A co wiemy o tym całym Grunwaldzie? – spytała nieoczekiwanie Pani Alais. – Co może powiedzieć na jego temat Kontrola?

      – To nikt istotny – powiedział Stone, podkreślając niedbałym tonem swoją wypowiedź. – Po prostu przypadkowy człowiek w niewłaściwym miejscu i czasie.

      – Naprawdę? – wtrąciła się doradczyni Federacji, Misterie. – Grunwald... słyszałam już wcześniej tę specyfikację. Sprawa tyczyła się czegoś związanego z Błękitem. Może Kontrola raczy oświecić nas w tym względzie?

      – Z raportu wynika, że Grunwald jest chory na chorobę pogłębinową – dodał niespodziewanie tłumacz Akihita. – Czy to prawda?

      – Jest taka możliwość – przyznał niechętnie Stone. – Ale wiemy to tylko z zapewnień niejakiego... – zawahał się, zerkając na leżący na stole dokument – Tartusa Fima.

      – Tego samego, który uciekł z „Niani”? – spytał Zen Kartua.

      Everett kiwnął głową.

      – Tak, chodzi o tego samego człowieka. Ale nie możemy niestety upewnić się co do jego zeznań. Raport podaje, że Fim zginął w Wypaleniu. Co do – chrząknął – samego Grunwalda, to tak, znamy plus minus jego losy. Reszta załogi „Wstążki” nie ma znaczenia – zaznaczył szybko, modląc się, by zebrani skupili uwagę wyłącznie na kapitanie. – Z tego, co wiemy, Grunwald pochodzi z rodziny wysokich urzędników Błękitu, którzy zginęli w trakcie ataku terrorystycznego na Budynek Rady wiele lat temu. – Przerwał, robiąc efektowną pauzę. – Nie ukrywam, że upatrujemy w tym szansy dla Błękitu. Grunwald powinien czuć się z nami w pewien sposób związany, a tym samym chętniejszy do współpracy.

      – Nie wyglądał raczej na chętnego – zauważyła kąśliwie Pani Alais. – Nie w momencie, kiedy zaatakowały go jednostki Federacji.

      – Nie Federacji, a Zjednoczenia – poprawił ją szybko Zen Kartua. – I nie jego, a statek przejęty przez aktywowaną Maszynę. Wszystko po to, by unieruchomić skokowiec, przejąć go i uratować załogę.

      – Bardzo szlachetnie – prychnął Hacks. – Przypomnę tylko panu, że Erin Hakl nadała później transmisję o przejęciu statku z powrotem przez załogę.

      – Transmisję, którą próbowaliście zagłuszyć i którą odczytaliśmy dopiero po całym konflikcie!

      – A co do samego „uratowania”: czy to samo próbowano zrobić z eskortującymi „Wstążkę” myśliwcami Stripsów?

      – A w ramach tejże eskorty konieczne było otworzenie ognia do statków Zjednoczenia? – prychnął Kartua.

      – Pax! – ku zdumieniu Everetta Mówca Eterion posłużył się językiem maszynowym. – Błagam! Niech nastanie pokój w tej Sali pamiętającej czasy, gdy wypalona ludzkość podnosiła się z kolan!

      – Dobrze by było – mruknął ledwie słyszalnie Kartua – by niektórzy zostali w tej właśnie pozycji.

      – Wszystko zostało przewidziane.

      To ucięło szmery, a nawet wzburzenie Mówcy. Członkowie Rady popatrzyli po sobie, by wreszcie skierować wzrok na Przedstawicielkę Zbioru, niknącą nieco za holomapą Wypalonej Galaktyki. Przez sekundę wydawało się, że jej oczy przysłoniły wyświetlone przez Kryształ gwiazdy.

      – Cudownie – zauważyła Pani Alais. – Brakowało nam tu tylko nawracania.

      – Wszystko zostało przewidziane – powtórzyła Przedstawicielka. – Dlatego konflikty nie mają sensu. Nie w momencie, gdy rodzi się nowa przyszłość. Pozostaje nam tylko otworzyć się na owe narodziny.

      – Mamy zatem poddać się stagnacji – skrzywiła się Misterie – w imię jakichś niejasnych przepowiedni?

      – Zbioru nie interesują sprawy Triumwiratu – powiedziała niezrażona jej słowami Przedstawicielka. – Nie interesują go dążenia Kontroli, Klanu Naukowego czy pragnienia sekty, która, podobnie jak Elohim, zbłądziła w poszukiwaniu sensu istnienia ludzkości. Zbiór nie jest także zainteresowany technologią ani reprezentującą ją Maszyną – zaznaczyła. – Nie ona jest naszym celem. Wesprzemy wszakże działania i decyzje Zjednoczenia

Скачать книгу