Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski страница 5

Głębia. Powrót. tom 2 - Marcin Podlewski

Скачать книгу

Nie mogą nic zrobić bez Kontroli.

      – Zrobią, przecież pan wie... – zaprzeczył Everett. – Ta Maszyna... potracą rozum!

      – Nie wiedzą, jak głęboko Kontrola infiltruje Strumień. Jeśli wykonają jakiś ruch bez ustaleń całego Triumwiratu, dojdzie do incydentu, który może zakończyć się konfliktem galaktycznym. Nikt nie chce kolejnej wojny. Podszczypują się tylko na Liniach Obrębów, ale prawdziwy konflikt to coś kompletnie innego. Nie są na to gotowi. Jeszcze nie. Na Tych, Którzy Odeszli, Stone, myśl! Myśl!

      Staruszek coraz mniej nad sobą panuje, odnotował Everett.

      – Oczywiście – zgodził się skwapliwie. I tak niewiele zdziałasz, pomyślał ze złośliwą satysfakcją. Nie z poziomu mojego personala. – Postaram się dostosować do sytuacji – dodał, świetnie wiedząc, że taka obietnica może oznaczać wszystko. Gibartus wszakże umilkł: zapewnienie odniosło skutek i sekretarz wszedł do Sali Spotkań bez uczucia, że Główny Kontroler dyszy mu nad uchem – może i ślepy i głuchy na to, co dzieje się w Sali, ale wciąż niepotrafiący wyzbyć się potrzeby kontroli.

      Tak jak Stone się spodziewał, przybył ostatni.

      Salę Spotkań Rady Błękitu urządzono niemal ascetycznie. W centrum sporego, okrągłego pomieszczenia stał wielki holostół z holorzutnikiem, przy którym usadowiła się już cała Rada. Obecni ledwo zauważyli przybycie sekretarza – może z wyjątkiem zarządzającego spotkaniem Mówcy Eteriona, siedzącego na najwyższym krześle w domyślnym centrum stołu, pomiędzy wytatuowaną, łysą Panią Alais w lekkiej zbroi Ligi i tłustym Hegemonem Akihito w towarzystwie chudego tłumacza, co już samo w sobie stanowiło dziwaczny anachronizm.

      Doradcy Federacji usadowili się z drugiej strony. Jak zwykle elegancki Zen Kartua zaszczycił Everetta krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem, tak samo jak starsza od swego kolegi o co najmniej dwie dekady, krótko ostrzyżona, białowłosa Misterie Artez. Siedzący nieopodal, ubrany na szaro urzędnik w średniowiecznych prostokątnych okularkach musiał być sekretarzem Klanu Naukowego, Yrtem Sode. Jego akurat Stone nie znał, co – biorąc pod uwagę poczynania Yberiusa – specjalnie go nie dziwiło: podobno Starszy Radca Klanu Naukowego wymieniał sekretarzy regularnie po upływie kilku lat. I te okulary! Ile kosztowało wyleczenie wzroku? Dwadzieścia jedów? Absurd. Chyba że okularki nie były tylko tym, na co wyglądały. Czyżby jakaś nowa forma personalowych gogli?

      Naprzeciwko urzędnika przycupnął tajemniczy Hacks – sekretarz Stripsów o aparycji drobnego, nerwowego karła. Całości obrazu dopełniała odziana w zwiewną szatę starsza Przedstawicielka Zbioru o długich, białych włosach. Siedziała obok Hacksa i zdawała się drzemać.

      Miejsce tuż obok niej było wolne i to tam udał się Stone, prześlizgując się oczami po emitowanej nad stołem holomapie. Była ona wyjątkowo drobiazgowa... i na swój sposób piękna.

      Mapa unosiła się tuż nad blatem: ruchomy obraz Wypalonej Galaktyki z jej wszystkimi Ramionami. Emitujący ją Kryształ Galaktyczny był na stałe wpięty w Strumień, tak więc wszelkie wyświetlane dane – plamki słońc i gwiazd, trajektorie TransLinii i dziury głębinowe, granice systemów, mgławice, czarne dziury, jasne plamki supernowych czy nawet widoczne trójkąciki flot – były aktualizowane na bieżąco. Obszar dysputy, czyli Ramię Perseusza, wyglądał na jaśniejszy – system podświetlił go nieco i zasypał mrowiem dodatkowych danych. Patrząc na zobrazowany ogrom, roziskrzony miliardem gwiazd, można było odczuć swą małość, ale i upadek ludzkości – poszczególne ocalałe światy były tu niczym garść piasku rzuconego do oceanu martwych gwiazd.

      Oni już tego nie widzą, pomyślał Everett. Dla nich to tylko mapa obszarów terytorialnych pomiędzy mackami Wypalenia. Jeszcze kilka periodów... i zacznę patrzeć tak samo. Gwiazdy znikną – ważne będą tylko linie transportów i kółka systemów. Wypalona Galaktyka stanie się wtedy prawdziwym Wypaleniem... ale będzie ono już nie w niej, a we mnie. Usiadł, pocierając czoło i uśmiechając się życzliwie do Mówcy Eteriona, który chrząknął donośnie, przygotowując się do oficjalnego otwarcia.

      Tak jak Stone przypuszczał, wszyscy zaczęli się kłócić zaledwie piętnaście minut od wprowadzenia wygłoszonego przez Mówcę.

      – Nic mnie to nie obchodzi – ogłosiła Pani Alais. – Hegemon ma po prostu opuścić Salę! Dopuszczenie Państwa do tej sprawy w obliczu niewybaczalnych aktów agresji jest...

      – Hegemon przypomina, że to samo można powiedzieć o posunięciach Ligi – przerwał jej tłumacz Hegemona. Akihito Showa szeptał coś do swojego personala, połączonego zapewne z personalem podwładnego. – Konflikty na Linii Południowej ciągną się od czasu próby przejęcia przez Ligę systemów gromady kulistej Terzana 4.

      – Tuż po utworzeniu tam więziennej planety dla uchodźców z Ligi! Co z przejętymi flotami granicznymi? Nigdy nie zgodzę się na opcję przekazania Państwu danych technologii maszynowej!

      – Jeśli mamy rozmawiać szczerze, to sporadyczne konflikty graniczne są i na Linii Zachodniej, i Wschodniej – wtrącił nieco rozbawiony doradca Federacji, Zen Kartua. – Nastawiona na handel Federacja wciąż musi się bronić przed atakami obu członków Triumwiratu. Jeśli więc ktoś miałby opuszczać pomieszczenie...

      – Hegemon pyta, na co wam w takim razie tak zaawansowana technicznie flota? – szybko wtrącił tłumacz. – Czy przypadkiem w raporcie nie ma mowy o działach tunelowych?

      – Działo tunelowe należało do statku Kontroli – wtrąciła doradczyni Federacji, Misterie Artez.

      – Raczej odłamu Kontroli pod jurysdykcją Federacji – prychnęła Pani Alais. – Wszyscy wiemy, jak wygląda sprawa militaryzacji kontrolnych jednostek. Czy dobrze doczytałam, że należącą do Kontroli „Nianię” wsparły siły Zjednoczenia w postaci okrętów Federacji?

      – To bezpodstawne oskarżenia – rzucił kąśliwie Stone. – Nie jest naszą winą, że widmo maszynowe pojawiło się w Obrębie Północnym, a więc w sektorze, gdzie tylko jednostki Federacji mogły udzielić nam wsparcia. Równie dobrze mogło pojawić się w Obrębie należącym do Ligi czy Państwa. Przypomnę też – dodał znacznie głośniej – że próba przechwycenia skokowca po pierwsze rozegrała się nie tylko przy współudziale Kontroli czy Zjednoczenia, ale i statku Księstwa Granicznego niezrzeszonego ze Zjednoczeniem. Już to samo dowodzi, że działania Kontroli wychodziły poza partykularne interesy poszczególnych Obrębów. Po drugie, nie jest rzeczą Kontroli interesować się podziałami politycznymi Zjednoczenia. Kontrola działa w obszarze galaktycznym, nie obrębowym. I po trzecie, jeśli ktokolwiek powinien opuścić tę salę, to obecny tu przedstawiciel Stripsów, pan sekretarz Hacks!

      – Z tym mogę się zgodzić – stwierdziła Pani Alais.– Liga nie pojmuje, dlaczego Stripsowie zostali dopuszczeni do jakiejkolwiek dysputy. Na Tych, Którzy Odeszli: ich krążownik zaatakował siły Zjednoczenia!

      – To bezpodstawne oskarżenia – pisnął Hacks. Mały człowieczek zamachał papierami i płytkami pamięciowymi. – Niejaki Myrton Grunwald zwrócił się do sekty z propozycją zawarcia układu handlowego. Sekta przystała na niego w dobrej wierze. Wyremontowała mu statek. A następnie została zaatakowana bez żadnych podstaw! Zaatakowano także jej kontrahenta.

      – Mieliście informację, że Grunwald przejął nielegalnie technologię maszynową – zaczął Zen Kartua, ale przedstawiciel

Скачать книгу