Niepełnia. Anna Kańtoch
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niepełnia - Anna Kańtoch страница 5
– Marta? – zapytał bez tchu, z nagłym skurczem nadziei, która na moment zatrzymała mu serce. Ale to nie była Marta, tylko jedna z wcześniej obdzwonionych koleżanek, z pytaniem, czy dziewczyna się znalazła.
– Nie. – Rozłączył się, nim zdążyła zapytać o coś jeszcze. Nie chciał blokować telefonu, Marta mogła przecież w każdej chwili zadzwonić.
– Wracamy do ciebie – zadysponowała Kaśka, a Piotrek poszedł za nią posłusznie jak zbity pies.
* * *
Nie spali tej nocy, tylko siedzieli na kanapie z kubkami ananasowo-imbirowej herbaty w rękach – zaparzyła ją Kaśka, bo Piotrkowi wszystko leciało z rąk. Obok leżały wzgardzone ubrania, sweterek i bluzka, których nie miał serca schować do szafy. Zapach cytrusów był teraz słabszy, ale wciąż wyczuwalny.
– Spróbujmy pomyśleć logicznie – powiedziała Kaśka, stawiając kubek na stoliczku. – Czy miała znajomych, o których nic nie wiedziałeś?
– Nie.
– Jesteś pewien?
– Jasne. Przecież wiesz…
Kaśka wiedziała. Marta i Piotrek byli parą od zawsze, a przynajmniej od czasów liceum i już wtedy obracali się w tym samym środowisku. On z natury raczej samotnik, ona bardziej towarzyska, choć też bez przesady – wolała niewielkie grono sprawdzonych przyjaciół niż tłumy przypadkowych osób. Prawdę powiedziawszy, wszyscy ich znajomi byli przyjaciółmi bardziej Marty niż Piotrka, ale jemu nigdy to nie przeszkadzało. Potem poszli na studia, też razem, też dlatego, że dziewczyna nie dostała się na ASP i wybrała kulturoznawstwo, a on lepszego pomysłu nie miał. To również mu nie przeszkadzało – gdyby Marta poprosiła, podążyłby za nią do samego piekła.
Posypały się dalsze pytania: czy Marta zachowywała się ostatnio inaczej, czy się czymś martwiła, wspominała, że chciałaby kogoś odwiedzić albo zrobić coś pilnego.
Odpowiedź na wszystkie pytania brzmiała: nie.
Marta cieszyła się na świąteczną przerwę, rano pakowała prezenty, które – starannie owinięte w złoty i czerwony papier – leżały teraz w szafie, potem ubrała choinkę. Piotrek podśmiewał się trochę, że to bez sensu, Boże Narodzenie mieli przecież spędzić u jej rodziców, ale oczywiście pomógł, zgadzając się, że tradycja to tradycja, co z tego, że starannie przystrojone drzewko będzie stać w pustym mieszkaniu. Po powrocie ze ślizgawki zamierzali jeszcze obejrzeć odcinek „Wikingów” – Marta bardzo ten serial lubiła – a później pewnie kochaliby się na tapczanie. Tego ostatniego już nie powiedział, ale Kaśka chyba i tak się domyśliła.
– A mejle Marty? – mruknęła, maskując odrobinę zakłopotania. – Sprawdzałeś?
– Nie.
– To popatrzmy.
Przyniosła laptop i weszła na profil Marty. Dziewczyna nigdy się nie wylogowywała, dlatego poczta otworzyła się automatycznie, wystarczyło kliknąć ikonkę. Piotrek poczuł przyjemne ciepło w sercu – oto ostateczny dowód, że narzeczona nie miała przed nim tajemnic.
W mejlach nie znaleźli niczego ciekawego. Były dwie wiadomości dotyczące imprezy sylwestrowej, którą zamierzali połączyć z krótkim wypadem na narty („co zabieracie? można tam miec swoj alkochol? jak tak, to mam cos specjalnego, spodoba ci sie”) i mnóstwo spamu. Zajrzeli na Facebooka Marty – rano dziewczyna wrzuciła zdjęcie przystrojonej choinki, które miało sześć polubień i dwa banalne komentarze („śliczna! moja będzie w tym roku cała niebieska! żywa? nie boisz się, że igły jej szybko opadną?”). Nowszych wpisów nie było, w powiadomieniach znaleźli informację o urodzinach koleżanki oraz o tym, że Ewa Sobczak dodała post na stronie wydarzenia „Sylwester w Wiśle!!!”. To samo na Instagramie i DeviantArcie – trochę zdjęć i rysunków (Marta ostatnio rysowała mniej, jakby pogodziła się, że artystką już raczej nie zostanie), kilkanaście komentarzy, większość pochlebnych, od kolegów i znajomych.
Piotrek nie mógł się zdecydować, czy czuje ulgę, że Marta nie prowadziła sekretnego drugiego życia, czy jest zaniepokojony, bo nie znaleźli żadnego tropu, który mógłby wyjaśnić jej zniknięcie.
– Sprawdźmy jeszcze historię przeglądarki – zaproponowała Kaśka, a on zgodził się w milczeniu.
Trafili na stronę z przepisami na świąteczne pierniczki, kilka blogów modowych, jeden poświęcony fotografii i dwa serialowe, LubimyCzytać (Marta miała tam konto, ale choć czytała sporo, rzadko oceniała książki), forum, na którym wypowiadała się głównie na temat urody różnych aktorów (podobał jej się Cumberbatch, nie podobał McAvoy), YouTube i TwojąPogodę. Piotrek już miał się poddać, kiedy zauważył stronę www.bialydom.pl. Kliknął.
– To chyba znowu jakiś blog – powiedziała Kaśka, a Piotrek zmarszczył brwi. Na stronie był rysunek: zima, biały dom na zaśnieżonym pustkowiu, w oddali ciemnozielona ściana drzew. Słońce zachodziło – albo wschodziło, nie potrafił zdecydować – i śnieg miał czerwony odcień, jakby podświetlała go łuna pożaru. Od lasu aż do okien na parterze wiodła linia śladów, chyba ludzkich, choć tego też nie był pewien. Poza nimi na obrazku nic nie świadczyło o obecności jakiejkolwiek żywej istoty. Było to samotne miejsce, jak dom zbudowany na końcu wszechświata.
– Marta to rysowała? – zapytała Kaśka, a Piotrek skinął głową. Poznawał jej styl, ten charakterystyczny dobór kolorów. Lubiła kontrasty: czerń i biel, biel i czerwień. Jednocześnie poczuł pierwsze ukłucie niepokoju: Marta zawsze pokazywała mu swoje rysunki, a tego nie znał.
– Wejdź dalej – ponagliła go dziewczyna.
Piotrek kliknął. Strona kazała mu podać hasło.
Tym razem ukłucie niepokoju było głębsze, łaskotało mdląco w okolicy żołądka. Dlaczego po wizycie Marta wylogowywała się z tego jednego jedynego miejsca?
Wpisali na chybił trafił kilkanaście różnych haseł, tych bardziej oczywistych, jak data urodzenia Marty, a potem Piotra, nazwy ich ulubionych kapel, imiona świnek morskich, które hodowała w dzieciństwie, czy ulica, przy której mieszkała, i tych mniej, jak pierwsze słowo, którego Marta nauczyła się po hiszpańsku, czy numer rejestracyjny samochodu Kaśki.
Piotrek odwrócił głowę, unikając wzroku siedzącej obok dziewczyny. Byli przecież z Martą tak blisko. Spali w jednym łóżku, słuchali tej samej muzyki, oglądali te same seriale, dzielili się jedzeniem i marzeniami. Dlaczego narzeczona, która podała mu hasło do swojego konta bankowego, chciała przed nim ukryć zawartość strony z obrazkiem jakiegoś domu? A więc Marta miała jednak jakieś tajemnice. Przed nim, przed Piotrkiem.
W łazience wysikał się, a potem, myjąc ręce, spojrzał w lustro. Jego twarz, ta całkiem ładna pociągła twarz z wąskimi ustami, wydawała się inna, nie tylko bledsza, ściągnięta strachem, ale obca w jakiś subtelny, trudny do uchwycenia w pierwszej chwili sposób.
Twarz człowieka, który właśnie dowiedział się, że jego narzeczona nie do końca jest dziewczyną, za jaką ją uważał.
Gdy