Niepełnia. Anna Kańtoch
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Niepełnia - Anna Kańtoch страница 7
– Naprawdę? – Policjantka uniosła brwi. – To już jakiś punkt zaczepienia.
– Naprawdę – zapewnił Piotrek. – Ktoś za nią chodził. Dwóch mężczyzn, jeden niski i gruby, a drugi wysoki i chudy. Marta mówiła o nich Wieprz i Wilk.
– Wieprz i Wilk – powtórzyła policjantka beznamiętnie, klepiąc w klawiaturę komputera.
– Pani pewnie mi nie wierzy… – zaczął Piotrek, ale kobieta przerwała mu, kręcąc głową.
– Co miałabym nie wierzyć. Młodzi jesteście i życia nie znacie, a ja widziałam różne rzeczy. Mogłabym wam opowiedzieć o nastolatce, która pewnego dnia weszła do piwnicy i zniknęła na zawsze. Albo o takiej, która wróciła z lasu jako inny człowiek, zupełnie jakby spotkała tam bestię albo anioła, który przewrócił ją na lewą stronę. Rodzona matka w końcu wyrzuciła ją z domu, bo nie mogła znieść jej obecności. Oczywiście to nie było tutaj, tylko w górach, blisko granicy. Złe rzeczy się zdarzają, zwłaszcza pięknym dziewczynom. Ładna buzia…
– Duże kłopoty – dopowiedziała Kaśka. – Wiemy.
* * *
– Przyznaj się. – Kiedy znaleźli się z powrotem na ulicy, Kaśka spojrzała na niego oskarżycielsko. – Wymyśliłeś to o Wieprzu i Wilku.
– Trochę – przyznał Piotrek, z ulgą wciągając w płuca mroźne powietrze. – Pomyślałem sobie, że potraktują nas poważniej, jeśli uznają, że Marta czuła się zagrożona. Ale Wieprz i Wilk naprawdę istnieją. Marta mi o nich opowiadała, jeszcze w liceum. Podobno chodzili za nią, a czasem stali pod domem i patrzyli w okna.
– Czyli ona ich wymyśliła, nie ty.
– Marta nie zmyślała – zaprotestował. – Była rozsądna i nigdy mnie nie okłamywała. Nawet w żartach.
– Jasne.
– Czemu tak na mnie patrzysz?
– Wcale na ciebie nie patrzę. Wsiadaj do samochodu.
Podrzuciła go pod dom, pocieszyła, że teraz już na pewno Martę znajdą, policja ma przecież swoje sposoby, i pożegnała. Wspinając się po schodach, myślał o dziwnej policjantce (ekscentrycznej, była po prostu ekscentryczna), a także o zdjęciu Marty, tym w białej sukience. Gdzie zostało zrobione? Po namyśle uznał, że prawdopodobnie na działce u jej rodziców; dziewczyna jeździła tam od czasu do czasu bez niego. Co prawda ogród na zdjęciu wyglądał trochę inaczej, ale chłopak dawno tam nie był i sporo się mogło zmienić.
Przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi.
– Marta? – zawołał, zanim przekroczył próg. – Jesteś?
Naprawdę wierzył, że wróciła. To dopiero byłaby historia – oni idą na policję, a Marta w tym czasie pojawia się jak gdyby nigdy nic. Opowiadaliby to jeszcze swoim wnukom.
Mieszkanie odpowiedziało mu ciszą. Obszedł wszystkie pomieszczenia, ale Marty nie było. Usiadł na tapczanie. Gdyby tylko znał hasło…
Otworzył laptop i jeszcze raz wszedł na stronę z obrazkiem. Wpisał „biały dom”, potem „ogród” i – w odruchu desperacji – „biała sukienka”. Żadnego efektu. To nieważne, tłumaczył sobie, na tej stronie nie ma nic ciekawego, nic, co chciałaby przede mną ukryć. Marta wróci i wszystko mi wyjaśni, a kiedy to wyjaśnienie usłyszę, sam będę się śmiał ze swoich podejrzeń.
A potem z głębin podświadomości wychynęło wspomnienie – gdy Marta chodziła do pierwszej klasy liceum, mniej więcej wtedy, kiedy w jej życiu pojawili się Wieprz i Wilk, lubiła zapisywać słowa odwrotnie, od końca do początku. To szyfr, mówiła, język używany w świecie, w którym wszystko jest na opak. I wszystko jest możliwe. Zdarzało jej się nawet pisać w ten sposób wypracowania, a kiedy nauczyciele stawiali jej dwóje, śmiała się, jakby to był jakiś osobliwy żart.
akswołzoK atraM, wklepał Piotr. I rtoiP kinadgoB.
Nic.
Spróbował jeszcze kilku kombinacji, a później wpisał:
yłaib moD.
Strona rozświetliła się, wpuszczając Piotrka do środka. Teraz na tle zimowego obrazka pojawiły się dwa napisy: „Skontaktuj się ze mną” i „Opowiadania”. Piotrek kliknął na pierwszy i wysłał wiadomość:
From: Piotr Bogdanik <[email protected]> To: Biały dom <[email protected]> Subject: kontakt Date: Mon, 21 Dec 2015 15:35:49
Gdzie jesteś? Odezwij się, proszę. Martwię się o ciebie.
Piotrek
Zaraz przyszło mu do głowy, że być może skrzynka mailowa wcale do Marty nie należy, wysłał więc drugą wiadomość:
From: Piotr Bogdanik <[email protected]> To: Biały dom <[email protected]> Subject: kontakt Date: Mon, 21 Dec 2015 15:42:28
Szukam mojej narzeczonej, Marty Kozłowskiej. Ona narysowała obrazek z białym domem. Proszę, odezwijcie się, jeśli wiecie, gdzie ona jest.
P.
Po namyśle dopisał też:
PS. Boję się, że mogli ją porwać Wieprz i Wilk.
A potem, ponieważ nic innego nie przyszło mu do głowy, kliknął na stronę „Opowiadania” i zaczął czytać „Opowieść o zmianie”.
III.
Opowieść o zmianie
Podobno komórki ludzkiego ciała odnawiają się co siedem lat. Marek nie pamiętał już, gdzie o tym przeczytał, ale bardzo mu się ta teoria spodobała. Znaczyło to, że przekroczywszy dwudziesty szósty rok życia, był już zupełnie innym człowiekiem niż maturzysta, przez kolegów nazywany Kajkiem. Przeszłość leżała pogrzebana głęboko pod nowymi komórkami wątroby i serca, opleciona siecią mięśni, zarosła mięsem, tak jak porzucony w lesie wrak zarasta zielenią, aż wreszcie niczym już nie różni się od okolicznych pagórków. Marek nie myślał o niej tamtego sobotniego ranka, kiedy zbudził się, wypacając z siebie resztki złego snu. Usiadł na łóżku. Szczegóły koszmaru umykały, spychane w podświadomość przez słoneczne promienie i dolatujący z kuchni zapach naleśników. Oto cud nowego dnia – światło zwyciężało ciemność, a jawa sen. Marek pamiętał już tylko ciernistą woń pełzającego nad ziemią dymu i jądro obłej bieli, jak skryte w najgęstszych krzewach ptasie jajo. Potem, kiedy wsuwał stopy w zimne kapcie, i to zniknęło, a Marek poczłapał do kuchni, gdzie trzy kobiety jego życia smażyły naleśniki. Cały blat i pół podłogi oprószone były mąką, Asia wsadziła właśnie pulchne łapki w ciasto i rozsmarowała je sobie na koszulce. Zamierzał zapytać, kto to posprząta, ugryzł się jednak w język. Nie warto psuć jedynego wolnego dnia w tygodniu.
– Jak wam idzie?