.

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу - страница 23

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
 -

Скачать книгу

się go wyrzekłem. Philippe również. – Matthew wolał zamknąć oczy niż patrzeć na nasze zdziwione miny. – Ktoś może stać się częścią rodu dzięki przysiędze krwi, ale może również zostać z niego wyrzucony i radzić sobie bez niego i bez ochrony prawa wampirów. Wiesz, jak ważny jest dla nas rodowód, Marcusie. Brak rodziny jest poważną skazą wśród wampirów, tak jak dla czarownic związanie czarem.

      Powoli stawało się dla mnie jasne, dlaczego Baldwin nie chciał przyjąć mnie do rodu de Clermont jako jedno z dzieci Philippe’a.

      – Więc Benjamin nie żyje – stwierdził Hamish. – Przynajmniej pod względem prawnym.

      – A zmarli czasem zmartwychwstają, żeby nas prześladować – wyszeptała Ysabeau. Syn posłał jej mroczne spojrzenie.

      – Nie rozumiem, co Benjamin zrobił, że odwracasz się od własnej krwi, Matthew. – Głos i twarz Marcusa nadal zdradzały konsternację. – Ja byłem koszmarem w moich wczesnych latach, a mnie nie porzuciłeś.

      – Benjamin był jednym z niemieckich krzyżowców, którzy pomaszerowali z armią hrabiego Emicho do Ziemi Świętej. Kiedy zostali pokonani na Węgrzech, dołączył do wojsk mojego brata Godfreya. Matka Benjamina była córką prominentnego kupca z Lewantu, a on nauczył się trochę hebrajskiego i nawet arabskiego ze względu na interesy rodziny. Był cennym sojusznikiem… z początku.

      – Zatem Benjamin był synem Godfreya? – zapytała Sarah.

      – Nie – odparł Matthew. – Moim. Benjamin zaczął sprzedawać rodzinne sekrety de Clermontów. Zapowiedział, że ujawni istnienie wampirów, czarownic i demonów ludziom w Jerozolimie. Kiedy odkryłem jego zdradę, straciłem panowanie nad sobą. Philippe marzył o stworzeniu bezpiecznej przystani dla nas wszystkich w Ziemi Świętej, miejsca, gdzie moglibyśmy żyć bez strachu. Benjamin mógł zniszczyć nadzieje Philippe’a, a tę moc ja mu dałem.

      Znałam swojego męża na tyle dobrze, by sobie wyobrazić głębię jego poczucia winy i wyrzutów sumienia.

      – Dlaczego go nie zabiłeś? – zdziwił się Marcus.

      – Śmierć byłaby zbyt szybka. Chciałem ukarać Benjamina za to, że okazał się fałszywym przyjacielem. Chciałem, żeby cierpiał, tak jak cierpią byty. Uczyniłem go wampirem, żeby, wydając de Clermontów, wydał również siebie. – Matthew zrobił pauzę. – Potem go porzuciłem, żeby sam sobie radził.

      – Kto nauczył go, jak przetrwać? – zapytał ściszonym głosem Marcus.

      – Sam się nauczył. To była część jego kary. – Matthew wytrzymał wzrok syna. – I mojej również. Boży sposób, bym odpokutował za swój grzech. Ponieważ porzuciłem Benjamina, nie wiedziałem, że przekazałem mu ten sam szał krwi, który płynie w moich żyłach. To było lata przed odkryciem, jakim potworem stał się Benjamin.

      – Szał krwi? – Marcus z niedowierzaniem popatrzył na ojca. – To niemożliwe. On zmienia wampira w bezlitosnego zabójcę pozbawionego rozsądku i współczucia. Nie było takich przypadków od prawie dwóch tysiącleci. Sam mi tak mówiłeś.

      – Kłamałem. – Głos Matthew się załamał.

      – Nie możesz mieć szału krwi, Matt – stwierdził Hamish. – Wspomniano o nim w rodzinnych dokumentach. Jego objawy to ślepa furia, niezdolność do rozumowania i przemożny instynkt zabijania. Ty nigdy nie wykazywałeś objawów tej choroby.

      – Nauczyłem się ją kontrolować – odparł Matthew. – Przez większość czasu.

      – Gdyby Kongregacja to odkryła, wyznaczyłaby cenę za twoją głowę. Z tego, co tutaj przeczytałem, wynika, że inne byty miałyby carte blanche, żeby cię zniszczyć. – Hamish był wyraźnie zaniepokojony.

      – Nie tylko mnie. – Spojrzenie Matthew pomknęło do mojego zaokrąglonego brzucha. – Moje dzieci również.

      Na twarzy Sarah odmalowało się przerażenie.

      – Dzieci…

      – A Marcus? – Kostki Phoebe zbielały, kiedy zacisnęła dłonie na brzegu stołu, ale jej głos pozostał spokojny.

      – Marcus jest tylko nosicielem – zapewnił ją Matthew. – Symptomy ujawniają się natychmiast.

      Phoebe wyraźnie ulżyło.

      Matthew spojrzał synowi prosto w oczy.

      – Kiedy cię tworzyłem, byłem całkowicie przekonany, że jestem wyleczony. Minęło prawie stulecie, odkąd miałem ostatni epizod. Nastał Wiek Rozumu. W swojej dumie wierzyliśmy, że całe dawne zło zostało wykorzenione, od ospy po przesądy. I wtedy pojechałeś do Nowego Orleanu.

      – Moje własne dzieci. – Dziki wzrok Marcusa świadczył o tym, że zaczyna docierać do niego prawda. – Ty i Juliette Durand przyjechaliście do miasta, a one zaczęły ginąć. Myślałem, że to Juliette je zabiła. Ale to ty. Zabiłeś je z powodu swojego szału krwi.

      – Twój ojciec nie miał wyboru – odezwała Ysabeau. – Kongregacja wiedziała, że w Nowym Orleanie są kłopoty. Philippe rozkazał Matthew załatwić sprawę, zanim wampiry odkryją przyczynę. Gdyby Matthew odmówił, wszyscy byście nie żyli.

      – Członkowie Kongregacji byli przekonani, że wróciło stare przekleństwo szału krwi – wyjaśnił Matthew. – Chcieli zburzyć miasto i spalić je doszczętnie, ale ja argumentowałem, że tamte wybryki są rezultatem młodości i niedoświadczenia, a nie szału krwi. Miałem zabić ich wszystkich. Miałem zabić również ciebie, Marcusie.

      Marcus zrobił zaskoczoną minę. Ysabeau nie.

      – Philippe był na mnie wściekły, ale ja zabiłem tylko tych, którzy wykazywali objawy. Zabiłem ich szybko, bez bólu i strachu. – Matthew mówił martwym głosem. Nienawidziłam jego sekretów i kłamstw, ale serce i tak bolało mnie z jego powodu. – Wytłumaczyłem ekscesy moich pozostałych wnucząt biedą, pijaństwem, chciwością. Potem wziąłem odpowiedzialność za to, co wydarzyło się w Nowym Orleanie, zrezygnowałem ze swojego miejsca w Kongregacji i przysiągłem, że nie stworzysz następnych dzieci, póki nie będziesz starszy i mądrzejszy.

      – Powiedziałeś mi, że jestem porażką, hańbą rodziny. – Głos Marcusa był ochrypły od hamowanych emocji.

      – Musiałem cię powstrzymać. Nie wiedziałem, co innego mógłbym zrobić. – Matthew wyznał grzechy bez prośby o wybaczenie.

      – Kto jeszcze zna twoją tajemnicę, Matthew? – spytała Sarah.

      – Verin. Baldwin. Stasia i Freyia. Fernando, Gallowglass, Miriam. Marthe, Alain. – Matthew kolejno prostował palce. – Hugh, Godfrey, Hancock, Louisa i Louis.

      Marcus popatrzył na ojca z goryczą.

      – Chcę wiedzieć wszystko. Od początku do końca.

      – Matthew nie może opowiedzieć ci początku tej historii – odezwała się cicho Ysabeau. – Tylko ja mogę to zrobić.

      – Nie, maman. – Matthew pokręcił głową. –

Скачать книгу