Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3. Deborah Harkness
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3 - Deborah Harkness страница 35
– Nie mogłem stracić Sept-Tours. Maman by tego nie przeżyła… nie po śmierci Philippe’a. – Jego matka nie była wtedy jak zawsze nie do pokonania, tylko krucha jak szkło. – Château może formalnie należeć do Rycerzy Świętego Łazarza, ale wszyscy wiedzą, że zakon to de Clermontowie. Gdyby Baldwin chciał podważyć wolę Philippe’a i zażądać Sept-Tours, dopiąłby swego, a Ysabeau zostałaby na lodzie.
– Ysabeau chyba doszła już do siebie po śmierci Philippe’a. Jaką teraz masz wymówkę?
– Teraz moja żona jest de Clermont. – Matthew spokojnie popatrzył na Fernanda.
– Rozumiem. – Gonçalves prychnął. – Małżeństwo zmieniło twój umysł w papkę i zgięło kręgosłup jak gałązkę wierzby, przyjacielu.
– Nie zrobię nic, co by jej zaszkodziło. Ona może jeszcze nie rozumie, co to znaczy, ale ty i ja wiemy, jak ważne jest być zaliczanym do dzieci Philippe’a. Nazwisko de Clermont ochroni ją przed różnymi zagrożeniami.
– I za ten wątły punkt zaczepienia w rodzinie byłbyś gotowy sprzedać duszę diabłu? – Fernando był szczerze zaskoczony.
– Dla dobra Diany? – Matthew się odwrócił. – Zrobiłbym wszystko. Zapłacił każdą cenę.
– Twoja miłość do niej graniczy z obsesją. – Fernando nie drgnął, kiedy Matthew obrócił się gwałtownie. Jego oczy były czarne. – To nie jest zdrowe, Mateus. Ani dla ciebie, ani dla niej.
– Więc Sarah doniosła ci o moich wadach? Ciotki Diany nigdy tak naprawdę mnie nie akceptowały. – Matthew spojrzał na dom. Może to była gra światła, ale wydawało się, że budynek trzęsie się w posadach ze śmiechu.
– Teraz, kiedy widzę cię z ich siostrzenicą, rozumiem dlaczego – powiedział łagodnie Fernando. – Z powodu szału krwi zawsze byłeś skłonny do przesadnych zachowań. Ożenek jeszcze pogorszył sprawę.
– Czeka mnie z nią trzydzieści lat. Czterdzieści albo pięćdziesiąt, jeśli będę miał szczęście. Ile wieków ty byłeś z Hugh?
– Sześć.
– I to wystarczyło?! – wybuchnął Matthew. – Zanim osądzisz mnie za to, że zależy mi na dobru mojej żony, postaw się na moim miejscu i wyobraź sobie, jak byś się zachowywał, gdybyś wiedział, że twój czas z Hugh będzie taki krótki.
– Strata to strata, a dusza wampira jest równie krucha jak u ciepłokrwistego. Sześćset lat czy sześćdziesiąt albo sześć… to nie ma znaczenia. Kiedy twój partner umiera, część twojej duszy umiera razem z nim. Albo z nią. A ty będziesz miał na pociechę dzieci – Marcusa i bliźnięta.
– Jakie to będzie miało znaczenie, jeśli zabraknie Diany, żebym mógł się z nią tym dzielić? – Na twarzy Matthew malowała się rozpacz.
– Nic dziwnego, że byłeś taki twardy dla Marcusa i Phoebe – stwierdził Fernando z rosnącym zrozumieniem. – Zamiana Diany w wampira jest twoim największym pragnieniem…
– Nigdy – przerwał mu gwałtownie Matthew.
– I największą potwornością – dokończył Fernando.
– Gdyby została wampirzycą, przestałaby być moją Dianą. Stałaby się czymś… kimś innym.
– Mógłbyś ją kochać tak samo.
– Jak mógłbym, skoro kocham Dianę za to wszystko, kim jest? – spytał Matthew.
Fernando nie miał na to odpowiedzi. Nie potrafił sobie wyobrazić Hugh inaczej niż jako wampira. Wyjątkowe połączenie odwagi i marzycielskiego idealizmu określało go i sprawiło, że Fernando się w nim zakochał.
– Dzieci zmienią Dianę. Co się stanie z twoją miłością, kiedy się urodzą?
– Nic – odparł szorstko Matthew, sięgając po młot.
Fernando z łatwością przerzucił narzędzie z jednej ręki do drugiej, trzymając je poza jego zasięgiem.
– Może to przemawia szał krwi. Słyszę go w twoim głosie. – Młot pofrunął w powietrzu z szybkością dziewięćdziesięciu mil na godzinę i wylądował na podwórku O’Neilów. Fernando chwycił Matthew za gardło. – Boję się o twoje dzieci. Boli mnie, że to mówię, a nawet myślę, ale widziałem, jak zabijasz kogoś, kogo kochałeś.
– Diana. Nie. Jest. Eleanor. – Matthew cedził słowa.
– Nie. To, co czułeś do Eleanor, jest niczym w porównaniu z tym, co czujesz do Diany. Ale wystarczyła tylko wzmianka Baldwina, zwykła sugestia, że Eleanor mogłaby się zgodzić z nim, nie z tobą, a ty już byłeś gotowy rozerwać oboje na kawałki. – Fernando przyjrzał się twarzy Matthew. – Co zrobisz, jeśli Diana będzie zajmować się potrzebami dzieci, a nie twoimi?
– Panuję nad sobą, Fernando.
– Szał krwi potęguje wszystkie instynkty wampira, aż są wyostrzone jak stal. Twoja zaborczość już jest niebezpieczna. Jak możesz być pewien, że będziesz w stanie nad nią zapanować?
– Chryste, Fernando. Nie mogę być pewien. Chcesz, żebym to właśnie powiedział? – Matthew przeczesał włosy palcami.
– Chcę, żebyś wysłuchał Marcusa, zamiast budować płoty i czyścić rynny – odparł Fernando.
– Ty też?! – wybuchnął Matthew. – To szaleństwo choćby myśleć o oddzieleniu się, kiedy Benjamin grasuje na wolności, a Kongregacja jest wściekła.
– Nie mówiłem o utworzeniu szczepu. – Fernando uważał, że pomysł Marcusa jest świetny, ale wiedział, kiedy zachować opinię dla siebie.
– Więc o czym? – Matthew zmarszczył brwi.
– O twojej pracy. Gdybyś się skupił na szale krwi, mógłbyś bez choćby jednego ciosu pokrzyżować plany Benjamina. – Fernando umilkł na chwilę. – Nawet Gallowglass uważa, że powinno się zbadać w laboratorium tę stronę z Księgi Życia, a przecież on nie ma pojęcia o nauce.
– Żadna z miejscowych uczelni nie ma laboratorium nadającego się do moich potrzeb – powiedział Matthew. – Widzisz, nie tylko kupowałem nowe rynny. Również rozpytywałem. I masz rację. Gallowglass nie ma pojęcia, o co chodzi w moich badaniach.
Podobnie jak Fernando.
– Z pewnością Miriam coś robiła, kiedy ciebie nie było. Raczej nie należy do osób, które siedzą bezczynnie. Jak możesz nie interesować się jej ostatnimi odkryciami?
– Powiedziałem jej, że mogą poczekać – rzucił burkliwie Matthew.
– Nawet wcześniej zgromadzone dane mogą się okazać użyteczne, teraz kiedy musisz brać pod uwagę