Virion 4. Szermierz. Andrzej Ziemiański

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Virion 4. Szermierz - Andrzej Ziemiański страница 19

Virion 4. Szermierz - Andrzej Ziemiański

Скачать книгу

się w pokojach Natrija popędziła na spotkanie ze swoją przyjaciółką. Virion udawał głupiego, że nie rozumie sugestii dziewczyny, że mógłby przecież jej towarzyszyć. Wysłał z nią Kilę, który nie gubił się i był obyty na świecie.

      – Obecność służącego jest bardziej stosowna w tym przypadku niż panicza. – Matriarchini niespodziewanie poparła w tej kwestii Viriona. – Jak by to wyglądało, gdybyś pojawiła się przed dawno niewidzianą przyjaciółką w towarzystwie dobrze urodzonego kawalera? Przecież z boku mogłoby to sprawić wrażenie prezentacji narzeczonego, córeczko. A takie wrażenie byłoby wielce niepożądane.

      Niki odetchnęła z ulgą. Nie była zazdrosna o Natriję zgodnie ze swoją logiką upiorzycy. Ale jako „brat i siostra” nie mogli spać razem na biwakach w zasięgu wzroku (i słuchu) książęcej rodziny. I dziewczyna bardzo już tęskniła za bliskością swojego męża. Kiedy tylko stało się to możliwe, zaciągnęła go do pokoju. A to, że wieczorem dalej jeszcze mogli być z sobą, zawdzięczali doświadczeniu i przytomności umysłu Horecha, który zamówił karczmianą orkiestrę i kazał jej grać w korytarzu pod swoim pokojem.

      – Co za gest! – nie mogła się nachwalić matriarchini. – Co za fantazja głowy rodu! W drodze przez las nie mogliśmy obcować z muzyką, a tu proszę! Teraz mamy własną!

      Na szczęście nie odgadła, że jedynym zadaniem muzyków było zagłuszenie odgłosów miłosnych uniesień z pokoju położonego trochę dalej.

      Virion i Niki tak się zapamiętali, że nie zareagowali na pukanie do drzwi.

      – To ja! Kila! – rozległo się wołanie z korytarza. – Czy mogę odwołać tych rzępolących grajków? Chciałbym zasnąć…

      – To noc już?

      – Późny wieczór.

      Niki okryła się prześcieradłem po szyję, a Virion usiłował wstać z łóżka. Udało mu się za drugim razem. Najpierw otworzył szeroko okiennice.

      – O? Rzeczywiście ciemno.

      Potem podszedł do drzwi i odryglował zasuwę. Fala męczących dźwięków ogarnęła go, kiedy Kila naparł na skrzydło.

      – Co tak głośno? – Virion usiłował zasłonić uszy.

      Niewolnik parsknął śmiechem.

      – Koniec na dzisiaj! – krzyknął na muzykantów. Potem przeniósł wzrok na Viriona. – Rozum cię opuścił?

      – Co?

      Kila postanowił nie tłumaczyć.

      – Włóż coś na siebie – powiedział tylko. – Jak cię matriarchini zobaczy na golasa w korytarzu…

      – A! Chodź. – Virion skwapliwie cofnął się od drzwi. – Chodź, mamy trochę wina. – Rozglądał się za kubkiem dla gościa. – Jak tam Natrija i jej koleżanka?

      – Uuu… fatalnie. Ale opowiem, kiedy coś założysz. Pamiętaj, że to nie Luan.

      – No to co?

      – Wśród prostego ludu, tam gdzie zabobon panuje, łażenie na golasa nie to, że jest niestosowne. Za to nawet kryminał grozi.

      – Ach, tak słyszałem. – Virion zaczął rozglądać się za tuniką. – Ale to przecież wielkie miasto.

      – Za to kraj dziki. Ja zresztą myślę, że im zimniej w danej krainie, to i zabobon większy.

      – A może to tak wiara im każe, żeby nie zmarzli? – Niki zaproponowała własne rozwiązanie tej kwestii.

      Twarz niewolnika przybrała radosny wyraz. Sam znalazł sobie kubek i nalał wina z wielkiego dzbana.

      – Może?

      – Co tam z Natriją? – Virion nareszcie uporał się ze strojem. – Rozczarowanie z powodu dawno niewidzianej koleżanki?

      – Gorzej.

      – A to nowina! – Niki posunęła się na bok. – Chodź tu i opowiedz.

      Kila zajął miejsce na brzegu łóżka. Kilkoma łykami osuszył kubek i wyciągnął rękę do Viriona, żeby ten napełnił go ponownie. Trudno się dziwić. W roli służącego przez cały dzień nie mógł nawet zwilżyć warg.

      – Ależ ziółko z tej Marcji. – Odruchowo chciał splunąć na podłogę, obecność Niki sprawiła, że się powstrzymał. – A właściwie zielsko. Trujące.

      – Co takiego zrobiła? – Niki nie mogła powstrzymać ciekawości.

      – Aaaa, wiesz… Niby co mnie to obchodzi, ale powiem ci, że takiej głupiej pindy to dawno nie widziałem.

      Virion po raz trzeci napełnił jego kubek. Nie miał do Natrii żadnego szczególnego stosunku emocjonalnego, ale jego również zafrapowała nieopowiedziana jeszcze historia.

      – No? No?

      – Poszliśmy do domu tej Marcji, na początku ochy i achy, uściski, komplementy, ale atmosfera jakaś taka stężała. Rzekłbym nawet: stęchlizną jedzie z kątów.

      – Nie sprzątali? – domyśliła się Niki.

      – To taka przenośnia, kochanie – wyjaśnił jej Virion.

      – Wyglądało to tak, że niby się cieszą z odwiedzin, ale właściwie to się nie cieszą. A nawet że fatalny dzień wybrała na odwiedziny. Dziś są właśnie próby do jutrzejszego konkursu śpiewaczego i Marcja musi tam spieszyć, no i „przemiły” gość mógłby już wracać sobie do gospody, gdzie się zatrzymał, zamiast truć dupę.

      Virion aż syknął, tak bardzo było to niezgodne z konwenansami, nie mówiąc już o zasadach zwykłej przyzwoitości. Ale ludzie to ludzie. A tu jeszcze gość w oczy kłuje tytułem członka książęcej rodziny. Virion widział niejeden akt debilnej zazdrości w Mygarth. Tu najwidoczniej było podobnie. Pytanie oczywiście, po co w takim razie ta dziewczyna z Miletty w ogóle korespondowała ze swoją niby-koleżanką. A właśnie. To zupełnie inna sprawa. Pewnie listy od niej pokazywała przyjaciółkom, chwaląc się znajomościami. Ale co innego chwalić się pod nieobecność, co innego narazić na konfrontację. Znał podobne postępowanie ze swojego rodzinnego miasta naprawdę dobrze, choć nigdy akurat w takiej sytuacji. Przypomniał sobie własną rozprawę sądową, kiedy nagle najbliżsi koledzy oświadczyli zgodnie, że jest pijakiem, chuliganem, a wszystkich napotkanych deprawuje i sprowadza na złą drogę. W to, że jest mordercą, przyjaciele oczywiście też nie wątpili.

      – No i co dalej? – zapytał.

      – Natrija albo była naiwna, albo udawała, że nic nie widzi. Stęskniła się za koleżanką i powiedziała, że chętnie pójdzie z nią na próby.

      – I tam się zaczęło?

      – Co zaczęło? – dopytała Niki.

      – Rzeźnia – odparł Kila. – Marcja była zapisana na konkurs, Natrija oczywiście nie. Ale jakiś nadgorliwy sędzia,

Скачать книгу