Ja, inkwizytor. Przeklęte kobiety. Jacek Piekara

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ja, inkwizytor. Przeklęte kobiety - Jacek Piekara страница 8

Ja, inkwizytor. Przeklęte kobiety - Jacek Piekara

Скачать книгу

nie dopuści, by kwestionowano jej rozkazy.

      – Czcią jak czcią, boją się mnie i tyle – rzekła z nagłą goryczą w głosie. Potem wzruszyła silnie ramionami. – A ja i tak nie pojadę – powtórzyła. – A dlaczego? Bo nie mogę nigdzie jechać, bo obróciłoby się to na złe. – Spojrzała na mnie, a jej oczy błyszczały, jakby zaraz miała wpaść w trans. Miałem wrażenie, że patrzy nie na mnie, lecz przeze mnie, spogląda gdzieś daleko na świat położony nie za moimi plecami, lecz za moją wyobraźnią.

      – Szkoda, że ja nie mogę tak powiedzieć – westchnąłem.

      Jej wzrok nagle odzyskał ostrość.

      – Nie fantazjuję, mój miły – zapewniła miękko. – Nigdy bym cię nie okłamała. Wiem, że jeśli wyjadę z Peczory, to wiele rzeczy potoczy się gorzej niż źle. Oczywiście również nie chcę wyjeżdżać, ale moje chcenie lub niechcenie nie ma nic do rzeczy.

      Milczałem chwilę, zastanawiając się nad jej słowami, jej decyzją i konsekwencjami, jakie mogą one wywołać.

      – Cóż, zobaczymy, co na to powie księżna – odparłem i naprawdę zastanawiałem się, jak władczyni odbierze podobne proroctwo. Czy ufała Nataszy na tyle, by jej wierzyć?

      – Zresztą wszystko wiem – dodała Natasza. – Dokąd i po co jedziecie. – Potem pokręciła głową. – Co za głupiec, co za głupiec, tylko żal ludzi, którzy zginą…

      Miała na myśli oczywiście Aleksandra Kamieńskiego. Trudno było się nie zgodzić z jej zdaniem. Rebelia upadnie, niezależnie od tego, czy Ludmiła zwycięży w bitwie, czy przegra. Banda buntowników nie opanuje Księstwa Peczorskiego, gdyż było ono zbyt ważnym ośrodkiem z punktu widzenia księcia Nowogrodu. To na obszarze władanym przez Ludmiłę, jako wasala nowogrodzkiego wielkiego księcia, krzyżowały się szlaki handlowe, to tutaj przygotowywano wyprawy za Kamienie, skąd przywożono wielkie ilości futer i skór. A handel futrami i skórami przynosił władcom dochód w czystym złocie. W gigantycznych ilościach czystego złota. Nikt nie pozwoli, by ten zyskowny proceder został w jakikolwiek sposób zakłócony przez szalonego rebelianta.

      – Tak to już jest na wojnach. Ludzie giną – odparłem sentencjonalnie. – Daj Boże, uwiniemy się szybko. A właściwie skąd już wszystko wiesz?

      – Wystarczy słuchać, co gada służba. – Uśmiechnęła się. – Plotkują ciągle i chwalą księżną, że dobrze biła. Ale biła sprawiedliwie, bo z umiarem.

      Skinąłem głową. A więc potwierdzały się słowa Andrzeja.

      – Nataszka, myślisz, że możemy spróbować przywołać wizje, co spotka nas na wyprawie? Czego się trzeba będzie strzec i jak należy postępować?

      Spojrzała na mnie i roześmiała się na głos śmiechem pełnym szczerego rozbawienia.

      – A ty chcesz pofiglować w łóżku czy naprawdę dowiedzieć się czegoś o przyszłości? – spytała.

      – Tak naprawdę i pierwsze, i drugie – odparłem szczerze. – Ale gdyby drugiego miało nie być, to pierwszego i tak życzyłbym sobie bardziej niż czegokolwiek.

      Zarumieniła się, a ten delikatny rumieniec na jej kremowych policzkach i przy jasnych włosach wyglądał nadzwyczajnie uroczo.

      – Poświęcę się więc dla dobra przyszłości – odparła teatralnie zrezygnowanym głosem. – A zresztą cóż może zrobić tak słaba dziewczyna jak ja będąca w mocy tak bezwzględnego mężczyzny jak ty?

      Wstała, po czym przeszła do sypialni, a ja oczywiście za nią. Spojrzałem na rozścieloną pod naszymi stopami gigantyczną skórę demonicznego Wilka, którego ubiliśmy w czasie wojny na trzęsawiskach. Zanim pokonałem tego potwora, obiecałem mu, że Nataszka będzie bosymi stopami stąpała po zdartym z niego futrze. I słowa dotrzymałem. Tymczasem dziewczyna rzuciła się plecami na łóżko, rozłożyła ramiona na boki i zamknęła oczy.

      – Bierz mnie więc, skoro musisz i skoro taka właśnie jest wola wszechmocnego Boga! – zawołała z uroczystą powagą.

      Wskoczyłem na nią (starając się jednak nie spadać całym ciężarem), a ona wtedy zaczęła chichotać.

      – Buty byś chociaż zdjął! – krzyknęła rozbawiona.

      Niezależnie od tego, czy nasze wzajemne obcowanie rodziło mistyczne wizje, czy też było tylko radosnymi igraszkami dwojga ludzi uwielbiających amorowe swawole, jedna cecha była wspólna: będąc w łóżku z Nataszą, zatracałem poczucie czasu. Inkwizytorzy na ogół doskonale wiedzą, jaka jest pora dnia, nawet kiedy gwałtownie wyrwano ich ze snu, i ja również posiadałem podobną zdolność. Ale w czasie harców z Nataszą czas zdawał się pędzić obok nas i poza nami albo wręcz przeciwnie, ciągnął się powolutku. Niekiedy gnał nieprzytomnie, a innym razem zwalniał, wrzucając nas w dodatku do dziur, w których całkowicie zamierał. Było to doświadczenie fascynujące w swej intensywności, też na początku w pewien sposób niepokojące. Teraz jednak po prostu się do niego przyzwyczaiłem. Leżeliśmy z Nataszą w mokrej od potu pościeli, a ja jedną dłonią gładziłem splątane włosy dziewczyny, a drugą trzymałem na jej piersi, spod której serce próbowało się wydostać z raptownym i głośnym łomotem. Natasza uśmiechała się leniwie z przymkniętymi oczami, wreszcie westchnęła i podniosła na mnie wzrok.

      – Musisz do niej iść – oznajmiła ze smutkiem. – Im wcześniej, tym lepiej.

      – Wiem – odparłem.

      Bo skoro postanowiłem wziąć na siebie przykry i niezręczny obowiązek poinformowania księżnej o woli Nataszy, musiałem to zrobić jak najszybciej. Nie czułem się z tym dobrze, gdyż sam nie rozumiałem powodów, dla których dziewczyna nie chciała opuścić Peczory. Ale też nie miałem żadnych podstaw, by kwestionować jej przeczucia czy wizje.

      Żal było wychodzić z łóżka, w którym tuliła się ciepła, słodka kobieta, ale cóż było robić, skoro obowiązek wzywał. Ubrałem się niechętnie i z zazdrością spojrzałem na Nataszę, która zasnęła już, nakryta po sam czubek głowy, a spod pościeli sterczała tylko kita jej jasnych włosów. Potem z równą zazdrością zerknąłem na Dzikara drzemiącego w drugim pokoju. Gdy pies poczuł mój wzrok, otworzył jedno oko, zastrzygł uchem i wykonał ogonem ruch, który jedynie przy ogromnej dozie dobrej woli można było nazwać machnięciem. Krótko mówiąc, wszyscy mogli tkwić w błogim rozleniwieniu, wszyscy mogli nie zważać na jakiekolwiek zobowiązania i obowiązki, a tylko mnie czekała przykra misja.

      Pod komnatą księżnej nie trzymano mnie nawet zbyt długo, gdyż zazwyczaj Ludmiła była na tyle łaskawa, że przyjmowała mnie szybko, kiedy o to prosiłem. Ale też wiedziała, że nie nadużywam jej gościnności i dobrej woli. Wszedłem i widząc księżną w otoczeniu dworek, zapytałem od razu:

      – Wasza Książęca Mość, czy mógłbym z Waszą Wysokością zamienić słowo na osobności, jeśli łaska?

      Skinęła dłonią ze zniecierpliwieniem, a towarzyszące jej kobiety natychmiast porzuciły pracę, zerwały się z krzeseł i zniknęły za drzwiami.

      – Mów.

      – Natasza

Скачать книгу