Dom orchidei. Lucinda Riley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dom orchidei - Lucinda Riley страница 25
– Dziękuję, Elsie, jesteś bardzo miła.
Olivia siedziała na obitym tkaniną stołku, w nogach łóżka, podczas gdy Elsie krzątała się po pokoju. W Indiach nie zwracała uwagi na służbę – była jak meble, jak część wystroju domu. Teraz denerwowała ją obecność tej dziewczyny, która miała mniej więcej tyle samo lat co ona, a do tego była Angielką.
Kiedy przyjechali do starego domu rodziców w Surrey, ojciec bez przerwy utyskiwał na to, jak trudno znaleźć w tych czasach dobrą służbę. Powtarzał, że coraz mniej młodych dziewcząt przybywa do majątków, gdyż wolą pracować jako sekretarki w biurach albo sprzedawczynie w nowych domach towarowych, które jak grzyby po deszczu powstawały na terenie całego kraju.
– Dziewczęta nie chcą już służyć – mruczał pod nosem.
Tymczasem liczne wizyty w wiejskich posiadłościach utwierdziły Olivię w przekonaniu, że emancypacja kobiet znacznie szybciej postępowała w dużych miastach.
– Gotowe, panienko. Teraz zejdę na dół i wyprasuję panience tę granatową sukienkę. Wrócę po herbatce, żeby przygotować panience kąpiel i rozpalić w kominku. Czy potrzebuje panienka czegoś jeszcze?
– Nie, dziękuję, Elsie – odparła z uśmiechem. – A tak przy okazji, mów mi Olivia.
– Dziękuję, panienko… to znaczy, panienko Olivio – rzuciła pospiesznie Elsie i chwilę później zniknęła za drzwiami.
*
Tego samego dnia przed uroczystą kolacją Elsie udowodniła, że zna się na fryzjerstwie.
– Może chce panienka, żebym je upięła? – spytała, szczotkując złote loki Olivii. – Myślę, że wyglądałaby panienka uroczo i wytwornie jak Greta Garbo. Ćwiczyłam trochę na mojej siostrze, więc wiem, jak to robić.
Olivia, która do tej pory siedziała nieruchomo na krześle przed lustrem, delikatnie skinęła głową.
– Dobrze, Elsie, zaufam ci.
Jeśli coś pójdzie nie tak, pomyślała, zawsze mogę je rozpuścić.
– Uwielbiam czesać włosy – wyznała Elsie. – Chciałam terminować w salonie fryzjerskim, ale najbliższy jest dwadzieścia kilometrów stąd i nie mam się tam jak dostać. Jedyny omnibus odjeżdża o jedenastej z Gate Lodge. W takiej sytuacji nie dałabym więc rady, prawda? – zwierzała się, podczas gdy jej wprawne dłonie szczotkowały, podkręcały i upinały włosy Olivii w wytworny kok.
– Nie myślałaś o tym, żeby przeprowadzić się do miasta? – spytała Olivia.
Elsie wydawała się przerażona.
– Co takiego? Miałabym zostawić mamę, braci i siostry? Potrzebują mojej pomocy i pieniędzy, które zarabiam we dworze. – Po tych słowach odsunęła się, by podziwiać swoje dzieło. – I co panienka na to?
– Dziękuję, Elsie. – Olivia się uśmiechnęła. – Świetnie się spisałaś.
– Proszę mi nie dziękować, panienko Olivio. To był dla mnie prawdziwy zaszczyt. Pomóc panience włożyć gorset?
– Jesteś kochana, Elsie – rzuciła nieśmiało Olivia. – Jeśli mam być szczera, nie mam pojęcia, co z tym zrobić. Nigdy wcześniej nie nosiłam gorsetu i coś mi mówi, że będą z nim same kłopoty.
Elsie wzięła do rąk gorset i przyjrzała się mu.
– To nowy gorset w stylu „talia osy” – zauważyła z podziwem. – Widziałam takie w „Woman’s Weekly”. Mówią, że nadaje figurze idealny kształt klepsydry. Dobrze, chyba już wiem, jak go włożyć. Zrobimy to razem, panienko Olivio. Proszę się nie martwić – dodała pocieszająco.
Po tym, jak pomogła Olivii włożyć gorset i przekonała ją, że pod ciasnym wiązaniem nie ma miejsca na oliwkę, a co dopiero czterodaniową kolację, Elsie ubrała panienkę w ciemnogranatową sukienkę i pomogła jej się zapiąć.
W końcu Olivia wygładziła sukienkę, która marszczyła się niesfornie pod ściśniętą talią, i spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Nowa fryzura, gorset i suknia zupełnie ją odmieniły. Z lustrzanych ram nie patrzyła na nią nastoletnia dziewczyna, ale urocza, młoda kobieta.
– Och, panienko Olivio, jaka panienka śliczna. Ten kolor idealnie pasuje do panienki oczu. Założę się, że mężczyźni nie będą mogli oderwać od panienki wzroku. Mam nadzieję, że usiądzie panienka obok panicza Harry’ego, syna jego lordowskiej mości. Wszystkie się tu w nim kochamy – wyznała Elsie. – Jest taki przystojny.
– Znając moje szczęście, nic takiego się nie stanie. Pewnie posadzą mnie obok starego majora z wielkim brzuchem, którego spotkałam na dole w czasie popołudniowej herbatki. – Olivia uśmiechnęła się i uniosła brwi. Była to krótka chwila wzajemnego zrozumienia, kiedy dzielące je społeczne bariery przestały mieć znaczenie.
– Dla dobra panienki, mam nadzieję, że tak się nie stanie – rzuciła radośnie Elsie. – Życzę miłej zabawy.
Wychodząc z pokoju, Olivia się odwróciła.
– Dziękuję ci, Elsie. Jesteś bardzo miła. Opowiem ci o wszystkim później. – Mrugnęła figlarnie i zamknęła za sobą drzwi.
*
Olivia nie była jedyną, która obawiała się uroczystej kolacji. Tego samego wieczoru szanowny Harry Crawford postanowił w duchu, że kiedy zostanie właścicielem Wharton Park, zrezygnuje z polowań. Sama myśl o zabijaniu bezbronnych żywych stworzeń sprawiała, że robiło mu się niedobrze.
Walcząc ze spinkami do mankietów – jego służący pomagał się ubrać podstarzałemu majorowi – Harry spojrzał w lustro i wyprostował muszkę. Zastanawiał się, jak wielu ludzi żyje w przeświadczeniu, że przyszli na świat w niewłaściwym miejscu i czasie.
W życiu Harry’ego wszystko było obowiązkiem. I choć wielu patrzyło na nie z nieukrywaną zawiścią, Harry pomyślał, że chętnie zamieniłby się z każdym z nich.
Wiedział, że nikogo nie interesuje, co tak naprawdę czuje: jego życie zostało zaplanowane na długo przed tym, zanim przyszedł na świat. Ma zapewnić ciągłość rodu i nic nie może tego zmienić.
Przynajmniej dwa lata piekła w Sandhurst dobiegły końca. Był na dwutygodniowej przepustce, po której miał dołączyć do Piątego Batalionu Royal Norfolk – pułku, w którym niegdyś służył jego ojciec – i dostać swój pierwszy przydział jako oficer. Uzyskawszy najwyższy stopień wojskowy, lord Christopher Crawford pracował obecnie w Whitehall jako doradca rządowy.
Chodziły słuchy o nadciągającej wojnie… Na samą myśl o tym Harry oblewał się zimnym potem. Chamberlain robił, co mógł, i wszyscy liczyli na pokojowe rozwiązanie, ale sądząc po tym, co mówił ojciec – który znał fakty, a nie uliczne plotki – szanse na utrzymanie pokoju były marne. Ojciec twierdził, że w ciągu