Dom orchidei. Lucinda Riley

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dom orchidei - Lucinda Riley страница 26

Dom orchidei - Lucinda Riley

Скачать книгу

czy gdyby rzeczywiście stanął twarzą w twarz ze szkopem, byłby w stanie pociągnąć za spust, by ocalić własną skórę.

      Wiedział, że inni zadają sobie podobne pytania. Problem polegał na tym, że ojcem innych nie był wysoki rangą znany oficer, a historia ich rodzin nie opiewała dwustu lat bohaterskich czynów.

      Harry już dawno pogodził się z myślą, że nie wdał się w ojca. Miał charakter po matce Adrienne – był wrażliwy i uzdolniony artystycznie. Po niej też odziedziczył nagłe gwałtowne ataki depresji, kiedy świat stawał się ponurym, wrogim miejscem, a życie traciło nagle sens. Matka Harry’ego nazywała te chwile petit mal i zwykle przeczekiwała je, leżąc w łóżku. Jako oficer armii, Harry nie miał takiej możliwości. Nie rozmawiał z ojcem na temat wojska. Prawdę powiedziawszy, ich rozmowy ograniczały się do radosnego „dzień dobry”, „ładny mamy dziś dzień” albo: „Bądź tak miły i poproś Sable’a, żeby nalał mi szklaneczkę szkockiej”.

      Równie dobrze jego ojcem mógł być każdy z oficerów, z którymi miał do czynienia w Sandhurst. Naturalnie matka Harry’ego wiedziała, co jej syn myśli na temat swojego życia i przyszłości, choć w tej kwestii była równie bezsilna jak on. Rozmowa na ten temat nie miała więc sensu.

      Jednak to matce zawdzięczał jedyną rzecz, która dawała mu pocieszenie, i był jej za to dozgonnie wdzięczny. Kiedy miał sześć lat, Adrienne wbrew sprzeciwom męża zatrudniła nauczyciela muzyki, by nauczył małego Harry’ego podstaw gry na fortepianie. Dopiero wtedy, gdy siedział, opierając palce o klawisze z kości słoniowej, czuł, że jego życie nabiera sensu. Od tamtej pory Harry stał się świetnym pianistą. Po części dlatego, że zarówno w szkole, jak i w domu mógł się zaszywać w pokoju muzycznym albo salonie i grać godzinami, zapominając o bożym świecie.

      Jego nauczyciel muzyki w Eton tak bardzo zachwycił się talentem chłopca, że zaproponował przesłuchanie do Royal College of Music. Jednak ojciec stanowczo się temu sprzeciwił. Harry miał iść do Sandhurst. Granie na pianinie jest dla dyletantów, nie dla przyszłego lorda Crawforda.

      To byłoby tyle.

      Mimo to Harry ćwiczył tak często, jak tylko mógł, nawet jeśli granie w Sandhurst ograniczało się do zabawiania mesy współczesnymi utworami Cowarda albo Cole’a Portera. Muzyki Chopina nie było w programie.

      W chwilach przygnębienia Harry marzył o reinkarnacji; o świecie, w którym mógłby zrobić użytek ze swego talentu i pasji. Być może, westchnął w myślach, jeśli wybuchnie wojna, będzie o krok bliżej do spełnienia swych marzeń.

      10

      Wchodząc do salonu, Olivia doznała nowego przyjemnego uczucia, że jej obecność została zauważona i przyjęta z aprobatą. Jako pierwszy podszedł do niej lord Crawford.

      – Olivia, prawda? Proszę, proszę, jak to hinduskie słońce zmienia pąki w okazałe kwiaty. Kieliszeczek?

      – Dziękuję bardzo – odparła, biorąc z tacy przechodzącego kamerdynera szklaneczkę ginu.

      – Jest mi niezmiernie miło, że dziś wieczorem siedzimy obok siebie, moja droga – rzucił lord Crawford, odprawiając lokaja dyskretnym skinieniem głowy. Mężczyzna odpowiedział tym samym. Nawet jeśli nie siedziała obok niego przy obiedzie, teraz musiała znosić jego obecność.

      – Jak pierwsze wrażenia z Anglii? – spytał.

      – To ekscytujące zobaczyć na własne oczy kraj, o którym tak wiele się słyszało – skłamała gładko.

      – Moja droga, jestem zaszczycony, że znalazłaś czas, żeby odwiedzić nasz sielski, zaściankowy Norfolk. Twój ojciec mówi, że dopiero debiutujesz na salonach.

      – Tak. – Skinęła głową.

      – Wspaniałe widowisko – zachichotał Christopher. – Jedno z najlepszych wydarzeń w moim życiu. A teraz pozwól, że przedstawię cię mojej żonie. Po południu była niedysponowana, ale najwyraźniej czuje się już znacznie lepiej. – Po tych słowach zaprowadził ją do szczupłej, eleganckiej kobiety. – Adrienne, poznaj Olivię Drew-Norris, która z pewnością złamie niejedno męskie serce, tak jak ty, moja droga, lata temu.

      Adrienne, lady Crawford, spojrzała na Olivię. Chwilę później wyciągnęła delikatną białą rękę, a ich palce musnęły się, parodiując męski uścisk dłoni.

      – Enchantée – rzuciła z uśmiechem Adrienne. – Prawdziwa z ciebie uwodzicielka.

      – To bardzo miłe, że pani tak uważa, lady Crawford.

      Olivia zaczynała czuć się jak jałówka, którą oprowadzano po terenie wystawy, gdzie każdy mógł ją zobaczyć i ocenić. Miała nadzieję, że nie jest to wstęp do nadchodzącego sezonu towarzyskiego.

      – Proszę, moja droga, mów mi Adrienne. Jestem pewna, że zostaniemy przyjaciółkami, n’est-ce pas?

      Lord Crawford spojrzał z czułością na żonę.

      – Wspaniały wieczór, cudowny. Zostawię Olivię w twoich rękach, moja droga. Może udzielisz jej kilku cennych wskazówek. – Po tych słowach oddalił się, chcąc powitać kolejnych gości.

      Olivia wykorzystała moment, by lepiej przyjrzeć się gospodyni domu. Choć była dojrzałą kobietą po czterdziestce, Adrienne miała ciało szczupłej młodej dziewczyny oraz pięknie rzeźbioną twarz o wysokich kościach policzkowych rysujących się wyraźnie pod gładką skórą koloru kości słoniowej. Emanująca z niej kobiecość przypominała Olivii delikatną hinduską maharani, a nie typową brytyjską arystokratkę przystosowaną do surowego angielskiego klimatu, z szerokimi biodrami, by rodzić kolejne dzieci i zapewniać ciągłość rodu.

      Adrienne była taka elegancka, taka krucha. Patrząc na nią, Olivia pomyślała, że bardziej pasuje do paryskich salonów niż do pełnej przeciągów wiejskiej rezydencji. Zresztą matka mówiła jej, że Adrienne jest Francuzką. Sądząc po sposobie, w jaki nosiła prostą, czarną koktajlową sukienkę, ozdobioną jedynie sznurem kremowych pereł, miała w sobie charakterystyczny dla Francuzów, swobodny szyk.

      – A więc, Olivio, wróciłaś do tego okropnego kraju z jego paskudną pogodą i brakiem słońca, n’est-ce pas? – rzuciła obojętnie Adrienne, zaskakując Olivię swoją szczerością.

      – Z pewnością jest jeszcze wiele rzeczy, do których będę musiała się przyzwyczaić – odparła tak dyplomatycznie, jak tylko potrafiła.

      Adrienne delikatnie dotknęła jej dłoni.

      – Ma chérie, ja również wychowałam się w miejscu pełnym słońca i ciepła. Kiedy opuściłam nasz dwór we Francji i przyjechałam do Anglii, myślałam, że nigdy się nie przyzwyczaję. Z tobą jest podobnie. Widzę w twoich oczach, jak bardzo tęsknisz za Indiami.

      – To prawda – szepnęła Olivia.

      – Mogę ci tylko obiecać, że z czasem będzie coraz łatwiej. – Wzruszyła dyskretnie ramionami. – A teraz pozwól, że przedstawię cię mojemu synowi, Harry’emu. Jest w twoim wieku i dotrzyma

Скачать книгу