Siostra Słońca. Lucinda Riley
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Siostra Słońca - Lucinda Riley страница 28
– I dalej jesteś na topie! Mój agent stale powtarza: „Uważaj, żebyś nie okazał się gwiazdą, która wypali się równie szybko, jak zabłysła”. Zrobię więc co w mojej mocy, żeby nie stracić tego, co mam. Za nic nie chciałbym znaleźć się tam z powrotem. – Znów wskazał na plażę. – Muszę się pilnować i zachowywać jak trzeba.
– Tak. Pewnie już przekonałeś się, jak to jest ze sławą.
– Wiem, bywa ciężko. Jak tylko ludzie mnie wypatrzą na ulicy czy w barze, muszę się z nimi fotografować, dawać autografy. A zajęć tyle, że można dostać kręćka! – Przeczesał palcami włosy. – Wyliczyłem, że w zeszłym miesiącu byłem na trzech kontynentach. Budzę się i nie wiem już, gdzie jestem. Ale nie będę narzekał. Wiem, że miałem wielkie szczęście.
– Tak trzymaj, brawo – wymamrotałam, dopijając szampana. Dolałam sobie i jemu.
– Tylko trochę przesadzam z tym. – Wsunął dłoń do kieszeni dżinsów i wyciągnął malutką torebeczkę białego proszku. – Nie masz nic przeciwko temu, żebym…? – Pokazał torebkę.
Nagle wróciła mi wiara w Boga, Świętego Mikołaja i zajączka wielkanocnego.
– A gdybym powiedziała, że mam? – odezwałam się z uśmiechem, kiedy wysypywał odrobinę na stolik.
Zrobił przerażoną minę.
– To oczywiście wstrzymam się, ale ludzie z branży mówili mi, że… tobie to nie przeszkadza.
Teraz to ja się przeraziłam dla odmiany, choć próbowałam nie dać tego po sobie poznać.
– No tak, staram się jednak, żeby nie weszło mi to za bardzo w krew.
– Ale w końcu jesteśmy w Copacabana Palace, pierwszy raz cię widzę. Chcesz się poczęstować?
Czy chciałam?! Próbowałam zachować spokój.
– Czemu nie?
– Masz, weź pierwsza. Bardzo dobry towar. Od mojego kumpla z Rio.
Kiedy upragnione odczucie zaczęło ogarniać moje zmysły, zaśmiałam się głośno.
– Dobre. Może dałbyś mi numer telefonu swojego przyjaciela, na wypadek gdybym potrzebowała tego trochę więcej.
– Nie martw się, Elektro. Mam dość dla nas obojga.
Joaquim znalazł sprzęt stereo i włączył muzykę, a potem wyszliśmy posiedzieć na tarasie z widokiem na plażę. Nagle życie było piękne, a mój nowy przyjaciel z każdą chwilą stawał się bardziej pociągający.
– Idziesz dziś na tę kolację? – zapytał.
– Miałam się wybrać, ale nie za bardzo mi się chce.
– Mnie też nie. Jestem w swoim rodzinnym mieście i wolałbym zabalować. Mogę zabrać cię w kilka miejsc, o których wiedzą tylko tutejsi.
– Z przyjemnością, fajnie. Rzadko mam okazję zobaczyć cokolwiek w miastach, w których jestem.
Wstałam, zamierzając zadzwonić do Mariam, ale on stanął za mną i chwycił mnie w pasie.
– Albo możemy zabalować tutaj, sami.
Jego prężne biodra kołysały się za mną w rytm muzyki. Obrócił mnie twarzą do siebie i nie tracąc czasu, zaczął całować.
Czterdzieści pięć minut później zadźwięczał dzwonek do drzwi. Nie zwracałam na to uwagi, ale odezwała się moja komórka.
– Zaczekaj – powiedziałam, całując Joaquima, nim wyślizgnęłam się z łóżka i poszłam do salonu, żeby odebrać telefon.
– Elektro, tu Mariam. Jestem pod drzwiami.
– O Jezu! – mruknęłam i poszłam otworzyć.
Pod drzwiami na podłodze leżała jakaś wsunięta pod nie koperta. Podniosłam ją.
– Cześć – powitałam Mariam, starając się robić wrażenie zaspanej, choć byłam żwawa jak skowronek.
– Jeszcze się nie ubrałaś, a za piętnaście minut powinnyśmy jechać na kolację.
– Przepraszam, ale nie czuję się najlepiej. Mogłabyś mnie usprawiedliwić? Powiedz, że musiałam się wcześniej położyć spać.
– Dobrze…
Czułam, jak świdruje mnie wzrokiem. Podałam jej kopertę.
– Zajmij się tym, cokolwiek to jest, dobrze? Zobaczymy się jutro. Będę jak nowa.
– W porządku, ale nie zapomnij nastawić budzika na szóstą trzydzieści.
– Nie zapomnę.
– Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej – rzuciła.
– Dzięki. Dobranoc.
Zamknęłam drzwi, a potem założyłam jeszcze łańcuch zabezpieczający. Powędrowałam do stolika, wciągnęłam kolejną kreskę i wróciłam do sypialni w ramiona czekającego na mnie Joaquima.
7
Może dlatego, że tak dobrze poznaliśmy się tej nocy, zdjęcia szły fantastycznie i o czwartej byliśmy już wolni.
– Pamiętasz, mówiłam ci, że ten list wsunięty pod drzwi jest od twojej siostry Mai? – spytała Mariam, kiedy przebierałam się w namiocie.
– Pewnie, jeszcze nie mam w głowie waty zamiast mózgu – odparłam, zapinając szorty.
– Zadzwonisz do niej po powrocie do hotelu? Pisała, że dziś wieczorem ma czas, a my jedziemy na lotnisko dopiero o dziesiątej.
– Jasne, zadzwonię – rzuciłam wkurzona.
Miałam wrażenie, że Mariam zaczyna się zachowywać jak zaborcza, apodyktyczna mamuśka. Mimo wszystko, kiedy tylko znalazłam się w hotelowym apartamencie, wybrałam numer zapisany poprzedniego dnia.
– Oi! – od razu usłyszałam miły głos Mai.
– Hej, to ja, Elektra.
– Elektro! Aż trudno mi uwierzyć, że jesteś w Rio. Jak długo zostaniesz?
– Lecę z powrotem dzisiaj o północy.
– Więc masz czas, żeby wpaść na parę godzin i poznać Floriana i Valentinę?
– Chyba nie – skłamałam, myśląc o tym, że za dwadzieścia minut jestem umówiona z Joaquimem. – Ale mogłabym spotkać się z tobą na szybkiego drinka. W