Siostra Słońca. Lucinda Riley

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Siostra Słońca - Lucinda Riley страница 30

Siostra Słońca - Lucinda Riley

Скачать книгу

się szeroko. – Tak mówił.

      – Rzeczywiście – potwierdziła Maja.

      – To jak? – Mariam stanęła przede mną. – Zostajemy? Zrobisz sobie małe wakacje?

      Skinęłam głową.

      – Dobrze – rzuciłam.

      – W takim razie idę na dół, żeby załatwić przedłużenie rezerwacji, i zmienię lot, tak?

      – W porządku.

      Kiedy wyszła, Maja usiadła obok mnie i wzięła mnie za ręce.

      – Mariam jest przeurocza, prawda?

      – Tak. Anioł nie kobieta – przyznałam. – Co bywa wkurzające – dodałam, unosząc brew.

      Widziałam, że siostra wpatruje się we mnie.

      – Co jest? – spytałam.

      – Pomyślałam o tym, jak bardzo cię kocham, moja młodsza siostrzyczko.

      – Ja ciebie też, starsza siostrzyczko.

      Spojrzałam na nią i dostrzegłam łzy w jej oczach.

      – Hej, czemu płaczesz? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?

      – Cieszę się bardzo, Elektro, wierz mi. – Zobaczyła, że ziewnęłam, i zaproponowała: – Może chodźmy do sypialni. Utulę cię jak wtedy, kiedy byłaś malutka, i opowiem ci bajkę.

      Przypomniało mi się, jak Maja, może trzynastoletnia, siedziała na moim łóżku i czytała mi książeczki. Powiedziała mi kiedyś, że jej imię to po grecku „matka”, a ja pomyślałam, że jeśli miałabym kiedyś mamę, to byłaby taka jak ona.

      – Pewnie – zgodziłam się, wstałam i, nadal na lekko chwiejnych nogach, poszłam z Mają do sypialni. – Hej! – Wgramoliłam się na łóżko i poklepałam prześcieradła zmięte po popołudniowych szaleństwach z Joaquimem. – Jest dość miejsca, żebyś zmieściła się tu ze mną.

      Maja wygładziła pościel od swojej strony i położyła się. Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja złapałam się jej mocno, czując zbliżający się dół, bo ecstasy i koka przestawały działać.

      – Wiesz? Zawsze byłaś moją ulubioną siostrą – powiedziałam, obracając się do niej.

      – Naprawdę? Miło, że tak mówisz. A ja mogę ci powiedzieć, że byłaś najbardziej uroczym bobasem na świecie. Nawet jeśli wrzeszczałaś.

      – Wiem, jak mnie przezywałyście z Ally.

      – Tak?

      Dostrzegłam rumieniec wędrujący powoli po jej łabędziej szyi na policzki.

      – Tak. Nazywałyście mnie Tryka. Rozumiem, byłam rogata jak baran, ale skąd wam to przyszło do głowy?

      – Bo jesteś Elektra, więc elektryka, „tryka”, rozumiesz? Przepraszam, kochanie, to były tylko żarty.

      – Wtedy było mi przykro, ale może miałyście rację. I nie sądzę, żebym się bardzo zmieniła.

      Do oczu zaczynały mi już podchodzić łzy.

      – No, może zdarzały ci się napady złości, ale jednocześnie byłaś jak iskierka, najbystrzejsza z moich młodszych sióstr. Kiedy bawiłyśmy się w zgadywanki matematyczne z Pa Saltem, latem na jego łodzi, zawsze wygrywałaś.

      – Tak? To jak to się stało, że wyrosłam na takiego głąba? Wiesz, jak zawalałam wszystkie egzaminy w szkole.

      – Sądzę, że nic cię nie obchodziły, więc w ogóle nie przykładałaś się do nauki.

      – Racja – przyznałam. – Maju? Mogłabym dostać kawę, jak myślisz? Jestem trochę nieprzytomna.

      – Oczywiście. Z kofeiną czy bez?

      – Zdecydowanie z kofeiną – odparłam, gdy sięgała po telefon. – Te wszystkie głupoty, że trzeba prowadzić zdrowy tryb życia, o których gadałam, kiedy się ostatnio widziałyśmy, były tylko dla Mitcha. Jego ciało miało być jak świątynia.

      – Naprawdę? – zdziwiła się Maja, czekając, aż będzie mogła złożyć zamówienie. – Widziałam ostatnio jego zdjęcie w jakimś magazynie. Wygląda jak wrak człowieka.

      Gdy poprosiła, żeby przynieśli kawę, zachichotałam, ale po chwili śmiech przeszedł w jęk, a w końcu w szloch.

      – Hej – odezwała się łagodnie. – O co chodzi?

      – O, tylko… o wszystko. – Wzruszyłam ramionami, łzy spływały mi po policzkach. – Chyba głównie o Mitcha. To nie najlepszy czas dla mnie.

      – Rozumiem, kochanie. I przypuszczam, że nie możesz dać nic po sobie poznać?

      – Właśnie. Media miałyby używanie, a ja nie chcę, żeby się nade mną użalano.

      – Ale ja nie jestem kimś z prasy, tylko twoją siostrą, która cię kocha. Chodź tutaj.

      Przytuliła mnie, a ja wdychałam cudowny naturalny zapach jej ciała.

      – Czuję się jak w domu. – Uśmiechnęłam się.

      – Miło, że tak mówisz.

      – Wiesz, pojechałam kilka tygodni temu do Atlantis i nie czułam się jak w domu. – Gwałtownie pokręciłam głową. – Wcale nie było jak w domu.

      – Wiem, Elektro. To dlatego, że odszedł Pa Salt.

      – Nie tylko on, wy wszystkie też. Trochę smutno tam tylko z mamą i Claudią.

      – Ally mówiła mi, że i z nią się widziałaś i poznałaś Beara.

      – Tak, jest uroczy. Ally to szczęściara, ma kogoś, kogo kocha i kto ją kocha. Ja… nie mam. Nie mam nikogo. – Rozpłakałam się na dobre, wylewałam łzy na jej białą bluzkę, która pachniała czystością i spokojem, tak jak ona. – Przepraszam, że tak się rozklejam, to przez to… co wzięłam.

      Zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy wypowiedziałam coś takiego na głos przy kimkolwiek.

      – Wiem.

      – Poza tym – dodałam, wycierając cieknący nos – chcę cię przeprosić za to, że byłam dla ciebie niemiła, kiedy przyjechałyśmy do domu po śmierci Pa Salta.

      – Byłaś niemiła? Nie pamiętam.

      – Tak. Powiedziałam, że nie ma znaczenia, jak wyglądasz, bo i tak nigdy nie spotykasz się z nikim dłużej jak miesiąc. Nie mówiłam tego poważnie, Maju, naprawdę. Jesteś taka słodka, dobra, idealna. Masz w sobie to wszystko, czego mnie brakuje.

Скачать книгу