Milion małych kawałków. James Frey
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Milion małych kawałków - James Frey страница 14
Furgonetka podjeżdża przed Wejście do Kliniki, Hank i ja wysiadamy z Furgonetki i podchodzę do Hanka i dziękuję mu za podwiezienie i wsparcie. Mówi mi, że przydałoby się mnie przytulić, i wyśmiewam go, a on to ignoruje i podchodzi i obejmuje mnie i przytula. Zwyczajna radość z kontaktu z innym człowiekiem mnie rozgrzewa i po raz pierwszy od dłuższego czasu jest mi naprawdę dobrze. Czuję się niezręcznie, więc się odsuwam i żegnam i dziękuję mu jeszcze raz i wracam do Kliniki. Recepcjonistka mówi mi, że jest pora lunchu, więc idę do Stołówki i ustawiam się w kolejce i dostaję talerz zupy i szklankę wody i znajduję pusty stolik i siadam sam i staram się z całych sił przepchnąć trochę jedzenia przez krwawe zgliszcza swoich ust.
Hej, Młody.
Podnoszę wzrok. Przede mną stoi mężczyzna. Ma koło pięćdziesiątki, jest średniego wzrostu, średniej budowy ciała. Ma gęste brązowe włosy rzednące na czubku głowy i ogorzałą twarz, która wygląda, jakby zaliczyła w życiu kilka ciosów. Ma na sobie jaskrawą niebieskożółtą jedwabną hawajską koszulę, małe okrągłe srebrne okulary i dużego złotego roleksa. Przygląda mi się. Kładzie tacę na stoliku. Wygląda na wkurwionego.
Pamiętasz mnie?
Nie.
Pałętałeś się przez dwa dni, wołając na mnie Gene Hackman. Chwytam, że przećpali cię tym szajsem na odtruwanie, ale nie jestem Gene Hackman, nigdy nie był ze mnie Gene Hackman i jeżeli jeszcze raz wyjedziesz mi z Gene’em kurwa Hackmanem, będziemy mieli kurewsko wielki zgryz.
Śmieję się.
Coś śmiesznego?
Śmieję się jeszcze raz. Wygląda jak Gene Hackman.
To ci się wydaje śmieszne, Chujku?
Patrzę na niego i się uśmiecham. Nie mam zębów i ta myśl sprawia, że uśmiecham się jeszcze szerzej.
Myślisz, że to jest kurwa śmieszne?
Patrzę na niego. Ma twarde, gniewne, agresywne oczy. Rozumiem te oczy i wiem, jak sobie z nimi radzić. Jestem na znajomym gruncie. Wstaję i mój uśmiech znika. Patrzę na mężczyznę i Sala zamiera. Mówię.
Nie znam cię. Nie pamiętam, żebym cię kiedykolwiek widział, nie pamiętam, żebym z tobą kiedykolwiek rozmawiał, i z pewnością nie pamiętam, żebym kiedykolwiek wołał na ciebie Gene Hackman, ale gdybym tak zrobił, to pewnie, że byłoby śmieszne.
Czuję, że większość Ludzi w Stołówce nas obserwuje, i serce bije mi szybciej i mężczyzna patrzy na mnie i jego oczy są twarde, gniewne i agresywne. Wiem, że nie jestem w formie, ale jest mi wszystko jedno. Czuję, jak się szykuję. Napinam się, szczęka mi się zaciska, patrzę prosto przed siebie spojrzeniem utkwionym, skoncentrowanym i nieruchomym.
Jeżeli chcesz mnie zmusić, żebym ci dopierdolił, Dziadek, to równie dobrze możemy startować.
Jest zaskoczony. Nie przestraszony czy niechętny, tylko zaskoczony. Patrzę prosto przed siebie.
Coś ty powiedział?
Spojrzenie utkwione, skoncentrowane i nieruchome.
Powiedziałem, że jeżeli chcesz mnie zmusić, żebym ci dopierdolił, to równie dobrze możemy startować.
Młody, jak masz na imię?
James.
James, jestem Leonard.
Uśmiecha się.
Nie wiem, czy jesteś najgłupszym kutasem, jakiego w życiu spotkałem, czy najodważniejszym, ale jeżeli odpowiesz mi na jedno pytanie, to rozważę puszczenie tej ostatniej uwagi w niepamięć.
Co to za pytanie, Leonard?
James, czy ciebie pojebało?
Tak, Leonard, pojebało mnie. Pojebało mnie i to jak.
To dobrze, bo mnie też pojebało. Lubię pojebańców i staram się z nimi zadawać przy każdej okazji. To może sobie siądziemy i zjemy razem lunch, zobaczymy, może uda się nam zapomnieć o naszej sprzeczce i zostać kumplami. Przydałby mi się tu kumpel.
W porządku.
Siadamy i jemy lunch i Leonard mówi, a ja słucham, jak mówi. Leonard pochodzi z Las Vegas, a tu jest od tygodnia. Jest uzależniony od kokainy i od ponad roku zbierał się, żeby tu przyjechać. Ostatnich dwanaście miesięcy spędził na jedzeniu wysokokalorycznych posiłków, piciu drogich win, grze w golfa i wciąganiu gigantycznych ilości koki. Wziął już tyle, mówi, że jeżeli weźmie jeszcze raz, to umrze. Nie wiem, jak zarabia na życie, ale wiem, że to nielegalne, i wiem, że jest w tym dobry. Widzę to po jego oczach, słyszę w jego słowach, rozpoznaję po łatwości, z jaką mówi o sprawach, które większość ludzi uznałaby za przerażające. Dobrze się czuję w jego towarzystwie. Lepiej niż w towarzystwie innych ludzi tutaj. Mówienie o okropnościach przychodzi mu łatwo. Jest jakimś Przestępcą. Dobrze się czuję w jego towarzystwie.
Kończymy jeść i odnosimy tace i wychodzimy ze Stołówki i idziemy do Auli. Pacjentki siedzą po jednej stronie Auli, Pacjenci po drugiej, łączna liczba Pacjentów wynosi około dwustu pięćdziesięciu. Każdy siedzi ze swoim Oddziałem i kiedy Leonard i ja siadamy wśród dwudziestu mężczyzn z Sawyer, Lekarz na Podium zaczyna opowiadać nam o Alkoholizmie i Narkomanii jako chorobach.
Zbiera mi się na wymioty. Wstrząsają mną fale mdłości. Robi mi się zimno. Zamykam oczy i otwieram je i zamykam je jeszcze raz. Robię to szybko, robię to powoli. Zaczynam się trząść i patrzę na krzesło przede mną i ono się rusza. Zaczyna do mnie mówić, więc odwracam wzrok i widzę tańczące wszędzie niebieskie i srebrne światła. Zamykam oczy i światła tańczą mi w mózgu. Czuję, jak krew płynie mi powoli przez serce i czuję, że stracę przytomność, więc chwytam twarz dłonią i ściskam twarz. Boli, ale chcę bólu, bo on zamienia ten koszmar w rzeczywistość i ratuje przed utratą zmysłów. Ból jest ogromny, ale potrzebuję go, bo ratuje mnie przed utratą zmysłów. Lekarz kończy mówić i Pacjenci zaczynają klaskać i puszczam twarz i biorę głęboki wdech i patrzę prosto przed siebie. Leonard klepie mnie w ramię.
W porządku?
Nie.
Potrzebujesz pomocy?
Nie.
Wyglądasz, jakbyś potrzebował.
Potrzebuję czegoś, ale nie pomocy.
Kiedy Lekarz na Podium odpowiada na pytania, wstaję i wychodzę z Auli. Kieruję się z powrotem na Oddział w nadziei, że dojdę do łóżka i że w łóżku poczuję się lepiej. Kiedy mijam Gabinet Kena, woła mnie, a ja go ignoruję i idę dalej. Wychodzi na Korytarz i woła mnie jeszcze raz.
James.
Zatrzymuję się.
Co?
Opieram się o ścianę.
W porządku?
Podchodzi