Konferencja ptaków. Ransom Riggs
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Konferencja ptaków - Ransom Riggs страница 13
– I wybuchła jakaś wojna?
Claire zacisnęła pięści i zrobiła jeszcze bardziej zagniewaną minę.
– Nie o to chodzi.
– Poczynania pana oraz H nie wywołały wojny. – Pani Peregrine, olśniewająca w czarnej sukni i z zaczesanymi do góry włosami, pojawiła się na półpiętrze. – W każdym razie jeszcze nie teraz, choć być może przez was jesteśmy na jej krawędzi. – Zeszła po schodach i ruszyła prosto do Noor. – A więc to pani jest tą słynną panną Pradesh – powiedziała spokojnie i wyciągnęła rękę, żeby uścisnąć dłoń Noor. – Nazywam się Alma Peregrine i jestem dyrektorką tych czasami krnąbrnych dzieci.
Noor uśmiechnęła się półgębkiem, jakby pani Peregrine wydała się jej nieco zabawna.
– Miło mi panią poznać – powiedziała. – Jacob nic nie wspominał o wojnie.
– Nie. – Pani Peregrine zwróciła się do mnie. – Tak przypuszczałam.
Zrobiło mi się gorąco.
– Na pewno jest pani zła, pani P, ale naprawdę musiałem pomóc Noor.
Poczułem na sobie wzrok Noor i pozostałych, ale nie odrywałem spojrzenia od pani Peregrine, która też patrzyła na mnie z uwagą. Dopiero po dłuższej chwili odwróciła się raptownie i odeszła, żeby otworzyć drzwi do saloniku.
– Panie Portman, pewne sprawy musimy przedyskutować. Panno Pradesh, ma pani za sobą kilka wyczerpujących dni. Na pewno zechce pani skorzystać ze sposobności, by się odświeżyć i odpocząć. Bronwyn, Emmo, pomóżcie pannie Pradesh się rozgościć.
Noor spojrzała na mnie pytająco – „co się dzieje, do cholery?” – a ja pokręciłem szybko głową, mając nadzieję, że zrozumie to jako „wszystko w porządku”. Potem pani Peregrine zagoniła mnie do pokoiku i zamknęła drzwi.
Pomieszczenie było wyściełane grubymi futrami, a rolę jedynego mebla pełnił stosik poduszek na podłodze. Pani Peregrine podeszła do zaparowanego okna i długo przez nie wyglądała.
– Powinnam się domyślić, że pan to zrobi – zaczęła. – To moja wina, że zostawiłam pana samego, bez straży. – Pokręciła głową. – Tak samo postąpiłby pański dziadek.
– Przepraszam za kłopoty – odparłem. – Ale nie przepraszam za...
– Z kłopotami można się uporać – przerwała mi. – Ale z utratą pana nie dalibyśmy sobie rady.
Zamierzałem się kłócić. Byłem gotów wygłosić płomienną przemowę o tym, dlaczego postanowiłem pomóc H uratować Noor przed Leo Burnhamem, ale pani Peregrine zbiła mnie z tropu.
– Nie jest pani... zła? – spytałem ostrożnie.
– Ależ tak. Jestem wściekła, ale już dawno temu nauczyłam się kontrolować emocje. – Odwróciła się do mnie i ujrzałem w jej oczach łzy. – Dobrze, że pan wrócił. Proszę więcej tak nie robić.
Powoli skinąłem głową. Wzruszenie chwyciło mnie za gardło.
Pani Peregrine odkaszlnęła i poruszyła ramionami.
– No cóż – oświadczyła z zupełnie inną miną. – Teraz proszę usiąść i wszystko mi opowiedzieć. Chyba wspomniał pan, że koniecznie musiał to zrobić.
Nagle ktoś głośno zapukał do drzwi i je otworzył, nie czekając na zaproszenie.
Do środka weszła Noor. Pani Peregrine zmarszczyła brwi.
– Przykro mi, panno Pradesh, ale to prywatna rozmowa – oznajmiła. – Pan Portman ma mi coś do powiedzenia.
– Ja też chciałabym z nim o czymś porozmawiać. – Noor wbiła we mnie spojrzenie. – A konkretnie o proroctwie. Zdaje się, że to pilne.
– O jakim proroctwie? – zapytała ostro pani Peregrine.
– Podobno ma coś wspólnego ze mną – odparła Noor. – Dlatego bardzo mi przykro, jednak muszę usłyszeć o tym pierwsza.
Pani Peregrine była zaskoczona, ale i pod wrażeniem.
– Całkowicie to rozumiem – powiedziała. – W takim razie proszę wejść.
Wskazała poduszkę na podłodze.
Usadowiliśmy się na poduszkach. Pani Peregrine wyglądała władczo, nawet siedząc na podłodze, z wyprostowanymi plecami i dłońmi ukrytymi w fałdach czarnej sukni. Opowiedziałem dyrektorce i Noor o proroctwie, a właściwie o tym, co o nim usłyszałem. Wspomniałem także, co wydarzyło się wcześniej. Przybliżyłem pani Peregrine nieznane jej szczegóły, między innymi na temat tego, jak się wymknąłem z pantransportikum, żeby znaleźć H w Nowym Jorku, i co odkryłem po dotarciu do jego mieszkania. Na sofie H leżała Noor, uśpiona pyłem nasennym, a na podłodze śmiertelnie ranny H.
Następnie powtórzyłem, co mówił przed śmiercią.
Żałowałem teraz, że nie wpadłem na to, aby zapisać jego słowa, kiedy nadal miałem je świeżo w pamięci. Tyle się wydarzyło od tamtego czasu, że wszystko zaczęło mi się mieszać.
– H powiedział, że istnieje proroctwo przepowiadające twoje narodziny – oznajmiłem, patrząc na Noor. – Jesteś „jedną z siedmiu wyzwolicieli osobliwości”.
Patrzyła na mnie tak, jakbym mówił do niej po chińsku.
– I niby co to ma znaczyć? – spytała.
– Nie wiem. – Spojrzałem z nadzieją na panią Peregrine.
Miała neutralną minę.
– Coś jeszcze?
Skinąłem głową.
– Wspomniał, że nadchodzi „nowa, bardzo niebezpieczna epoka”. Pewnie właśnie od niej ma nas „wyzwolić” tych siedmioro. I dodał, że tamci ludzie tropili Noor właśnie z powodu proroctwa.
– Chodzi o moich stalkerów ze szkoły – domyśliła się Noor.
– Tak. Tych, którzy usiłowali nas dopaść helikopterem na budowie i postrzelili Bronwyn usypiającą strzałką.
– Hm... – Mina pani Peregrine wyrażała powątpiewanie.
– No i? – Popatrzyłem na Noor. – Co o tym myślisz?
– To tyle? – Uniosła brwi. – To już wszystko?
– Mało prawdopodobne – oświadczyła pani Peregrine. – H raczej parafrazował, próbował przedstawić panu coś w ogólnych zarysach, świadom, że wykrwawia się na śmierć.