Paradoks wyboru. Barry Schwartz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Paradoks wyboru - Barry Schwartz страница 7
W wyborach prezydenckich w 2000 roku jednym z punktów spornych między Georgem W. Bushem i Alem Gorem była sprawa wyboru ubezpieczenia zdrowotnego. Obaj kandydaci byli za pokryciem kosztu zakupu leków na receptę dla starszych obywateli, ale zasadniczo różnili się w swoich poglądach, jak należałoby to najlepiej zorganizować. Gore proponował, żeby państwowe ubezpieczenie zdrowotne pokrywało koszt zakupu leków na receptę. Grupa ekspertów miała ustalić, jaki byłby zakres tego ubezpieczenia, a każdy starszy obywatel otrzymałby ten sam plan ubezpieczeniowy. Starsi obywatele nie musieliby wtedy sami zbierać informacji ani podejmować decyzji. Natomiast zgodnie z tym, co zakładał Bush, to prywatne ubezpieczalnie oferowałyby różnorodne plany ubezpieczeniowe, a starsi obywatele wybieraliby sobie ten, który by im najbardziej odpowiadał. Bush bardzo wierzył w magię konkurencyjnego rynku oraz w to, że będzie on oferował usługi tanie, ale o wysokiej jakości. Pisząc to – trzy lata później – zauważam, że stanowiska Demokratów i Republikanów w dużym stopniu się nie zmieniły, ale i tak ta kwestia pozostała nierozwiązana.
Być może wiara w rynek jest uzasadniona. Ale nawet jeśli tak jest, to przenosi ciężar podejmowania decyzji z rządu na jednostkę. I co więcej, nie tylko sprawa ubezpieczenia zdrowotnego jest tak diabelsko skomplikowana (tak sobie myślę, że spotkałem w swoim życiu tylko jedną osobę, która w pełni rozumiała, co obejmuje jej ubezpieczenie, a czego nie, oraz co te wszystkie zestawienia z firmy ubezpieczeniowej naprawdę oznaczają), a stawki astronomiczne. Zła decyzja podjęta przez osobę starszą może doprowadzić do kompletnej ruiny finansowej, przyczyniając się nawet do konieczności wybierania między jedzeniem a lekami – czyli wyboru, któremu właśnie ma zapobiec ubezpieczenie na pokrycie kupna leków.
Wybieramy plany emerytalne
Różnorodność planów emerytalnych proponowanych pracownikom pokazuje tę samą trudność. W ciągu lat coraz większa liczba pracodawców przeszła z tzw. planów emerytalnych z „określonymi świadczeniami”, w których emeryci dostają to, do czego upoważniają ich lata pracy i ostatnie pensje, na plany „z określonymi składkami”, zgodnie z którymi pracownik i pracodawca wnoszą składki na jakiś instrument inwestycyjny. W rezultacie emerytura pracownika zależy od wyników tego instrumentu inwestycyjnego.
Wraz z planami z określonymi składkami przyszedł wybór. Pracodawcy mogą zaoferować kilka planów, różniących się być może poziomem spekulatywności poczynionych inwestycji, a pracownicy wybierają spośród nich. Zazwyczaj pracownicy mogą przeznaczyć swoje składki emerytalne na różne plany w dowolny sposób i co roku zmienić tę decyzję. W ostatnich latach możliwości wyboru między planami emerytalnymi gwałtownie wzrosły. Oznacza to, że pracownicy nie tylko mają możliwość wyboru między relatywnie wysoko- i niskoryzykownymi inwestycjami, ale mają także możliwość wyboru spośród kilku kandydatów w każdej kategorii. Weźmy na przykład mojego krewnego, który jest jednym ze wspólników średniej wielkości biura rachunkowego. Biuro zaoferowało swoim pracownikom 14 różnych opcji planu emerytalnego, które mogły być łączone w sposób dowolnie wybrany przez pracowników. Już w tym samym roku niektórzy wspólnicy podjęli decyzję, że ten zestaw wyborów był nieodpowiedni, więc zaproponowali plan emerytalny zawierający 156 możliwości. Opcja nr 156 zakładała, że pracownicy, którym się nie podoba żadna inna ze 155 możliwych, mogą zaprojektować swoją własną.
Ten wzrost możliwości inwestowania na poczet emerytury wydaje się korzystny dla pracowników. Jeśli kiedyś mieliśmy wybór między funduszem A i funduszem B, a teraz mamy dodatkowo fundusze C i D, to zawsze możemy nie brać pod uwagę nowych opcji. Fundusze C i D będą dla niektórych atrakcyjne, ale użytkownicy nic nie stracą, jeśli je zignorują. Problem polega jednak na tym, że jest bardzo wiele funduszy – coś ponad 500. I który jest dla nas najlepszy? Jaką podjąć decyzję, który wybrać? Jeżeli pracodawcy nawiązują współpracę tylko z kilkoma funduszami, to mogą polegać na ocenach ich ekspertów finansowych, którzy doradzą, jak wybrać fundusze korzystne dla pracowników. Innymi słowy, pracodawcy – tak jak rząd – mogą się niepokoić o decyzje swoich pracowników i nadzorować je, by ustrzec ich przed naprawdę złymi wyborami. Wraz ze wzrostem możliwości zwiększają się obciążenia związane z tym nadzorem.
Co więcej, jestem zdania, że zwiększenie możliwości przynosi ze sobą subtelną zmianę w odpowiedzialności, jaką czują wobec pracowników pracodawcy. Skoro pracodawca zapewnia tylko kilka ścieżek bezpieczeństwa emerytalnego, wydaje się ważne, aby wziął odpowiedzialność za jakość tych ścieżek. Jeżeli zaś pracodawca zadaje sobie trud i oferuje wiele ścieżek, to wtedy rozsądne wydaje się przekonanie, że dając tyle możliwości, zrobił już, co do niego należało. Za mądry wybór odpowiada pracownik.
Mamy teraz pytanie: jak dobrze ludzie radzą sobie z wyborem, jeśli chodzi o emeryturę? W badaniu osób, które podejmują decyzję, gdzie wpłacać swoje składki emerytalne, ujawniono, że jeśli mają do wyboru wiele wariantów, stosują zazwyczaj strategię podziału składek po równo między wszystkie: 50–50 jeśli są dwie możliwości, 25–25–25–25, gdy dostępne są cztery, i tak dalej. Oznacza to, że podejmowanie mądrych decyzji przez pracowników zależy w głównej mierze od możliwości danych im przez pracodawców. W ten sposób pracodawca może na przykład zaoferować jedną bezpieczną opcję i pięć bardziej spekulatywnych, kierując się zasadą, że wszystkie pewne instrumenty są w gruncie rzeczy takie same, ale ludzie powinni mieć możliwość wyboru swojego własnego ryzyka. Typowy pracownik, odkładający jedną szóstą swojej emerytury w każdym funduszu, może nie zdawać sobie sprawy, że podjął bardzo ryzykowną decyzję i że 83% jego pieniędzy jest związanych z perturbacjami na giełdzie10.
Wydawałoby się, że skoro ludzie mogą być tak nieuważni, jeśli chodzi o tak ważną kwestię jak emerytura, to zasługują na to, co mają. Według nich pracodawca działa właściwie, ale oni sami nie. Można by oczywiście dużo o tym mówić, ale chcę zauważyć, że decyzja o emeryturze jest tylko jedną z bardzo wielu innych. Większość ludzi czuje, że brakuje im wiedzy, by samemu podejmować decyzje o swoich pieniądzach. I jeszcze raz: nowe możliwości wymagają szerszych badań oraz przynoszą większą indywidualną odpowiedzialność za niepowodzenie.
Wybieramy opiekę zdrowotną
Kilka tygodni temu moja żona poszła do nowego lekarza na badania okresowe. Została przebadana i okazało się, że wszystko jest dobrze. Ale gdy przyszła do domu, uświadomiła sobie, jak bardzo powierzchowna była ta cała wymiana zdań z lekarzem. Żadnego badania krwi. Żadnego badania piersi. Lekarz osłuchał jej serce, zbadał ciśnienie, zlecił mammografię i zapytał, czy się na coś skarży. I to wszystko. Według mojej żony nie wyglądało to na badanie okresowe, więc zadzwoniła do przychodni zapytać, czy nie zaszła jakaś pomyłka, jeśli chodzi o cel jej wizyty. Opisała kierownikowi to, co się zdarzyło, a on jej wyjaśnił, że filozofią tego lekarza jest, aby skierowanie na badania
10
W. Samuelson, R. Zeckhauser (1988). Status Quo Bias in Decision Making.