Dziady, część III. Адам Мицкевич

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziady, część III - Адам Мицкевич страница 5

Dziady, część III - Адам Мицкевич

Скачать книгу

parę drewnianych firanek

      I nie wiem nawet, kiedy mrok, a kiedy ranek.

      FREJEND

      Ale pytaj Tomasza, patryjarchę biedy;

      Największy szczupak, on też pierwszy wpadł do matni;

      On nas tu wszystkich przyjął i wyjdzie ostatni,

      Wie o wszystkich, kto przybył, skąd przybył i kiedy.

      SUZIN

      To pan Tomasz! ja poznać nie mogłem Tomasza;

      Daj mi rękę, znałeś mię krótko i niewiele:

      Wtenczas tak była droga wszystkim przyjaźń wasza

      Otaczali was liczni, bliżsi przyjaciele;

      Nie dojrzałeś mię w tłumie, lecz ja ciebie znałem,

      Wiem, coś zrobił, coś cierpiał, żebyś nas ocalił; —

      Odtąd będę się z twojej znajomości chwalił,

      I w dzień zgonu przypomnę – z Tomaszem płakałem.

      FREJEND

      Ale dla Boga, po co te łzy, płacze, zgroza.

      Patrz – Tomasz, gdy był wolny, miał na swoim czole

      Wypisano wielkimi literami: «koza».

      Dziś w więzieniu jak w domu, jak w swoim żywiole.

      On był na świecie jako grzyby kryptogamy,

      Więdniał i schnął od słońca; – wsadzony do lochu,

      Kiedy my, słoneczniki, bledniejem, zdychamy,

      On rozwija się, kwitnie i tyje po trochu.

      Ale też wziął pan Tomasz kuracyją modną,

      Sławną teraz na świecie kuracyją głodną.

      ŻEGOTA

      do Tomasza

      Głodem ciebie morzono?

      FREJEND

                        Dodawano strawy;

      Ale gdybyś ją widział, – widok to ciekawy!

      Dość było taką strawą w pokoju zakadzić,

      Ażeby myszy wytruć i świerszcze wygładzić.

      ŻEGOTA

      I jakże ty jeść mogłeś!

      TOMASZ

                        Tydzień nic nie jadłem,

      Potem jeść próbowałem, potem z sił opadłem;

      Potem jak po truciźnie czułem bole, kłucia,

      Potem kilka tygodni leżałem bez czucia.

      Nie wiem, ile i jakiem choroby przebywał,

      Bo nie było doktora, co by je nazywał.

      Wreszcie jam wstał jadł znowu i do sił przychodził,

      I zdaje mi się, żem się do tej strawy zrodził.

      FREJEND

      z wymuszoną wesołością

      Wierzcie mi, tam za kozą20 same urojenia;

      Kto tu był, sekret kuchni i mieszkań przeniknął:

      Jeść, mieszkać, źle czy dobrze – skutek przywyknienia.

      Pytał raz Litwin, nie wiem, diabła czy Pińczuka21:

      «Dlaczego siedzisz w błocie?» – «Siedzę, bom przywyknął».

      JAKUB

      Ależ przywyknąć, bracie!

      FREJEND

                        Na tym cała sztuka.

      JAKUB

      Ja tu siedzę podobno od ośmiu miesięcy,

      A tak tęsknię jak pierwej, nie mniej —

      FREJEND

                        I nie więcéj?

      Pan Tomasz tak przywyknął, że mu powiew zdrowy

      Zaraz piersi obciąża, robi zawrót głowy.

      On odwyknął oddychać, nie wychodzi z celi —

      Jeśli go stąd wypędzą, koza się opłaci:

      Bo on potem ni grosza na wino nie straci,

      Tylko łyknie powietrza i wnet się podchmieli22.

      TOMASZ

      Wolałbym być pod ziemią, w głodzie i chorobie,

      Znosić kije i gorsze niźli kije – śledztwo,

      Niż tu, w lepszym więzieniu, mieć was za sąsiedztwo. —

      Łotry! wszystkich nas w jednym chcą zakopać grobie.

      FREJEND

      Jak to? więc płaczesz po nas – masz kogo żałować.

      Czy nie mnie? pytam, jaka korzyść z mego życia?

      Jeszcze w wojnie – mam jakiś talencik do bicia,

      I mógłbym kilku dońcom23 grzbiety naszpikować.

      Ale w pokoju – cóż stąd, że lat sto przeżyję

      I będę klął Moskalów, i umrę – i zgniję.

      Na wolności wiek cały byłbym mizerakiem,

      Jak proch, albo jak wino miernego gatunku; —

      Dziś, gdy wino zatknięto, proch przybito kłakiem,

      W kozie mam całą wartość butli i ładunku.

      Wytchnąłbym się jak wino z otwartej konewki;

      Spaliłbym jak proch lekko z otwartej panewki.

      Lecz jeśli mię w łańcuchach stąd na Sybir wyślą,

      Obaczą mię Litwini bracia i pomyślą:

      Wszakci to krew szlachecka, to młódź nasza ginie,

      Poczekaj, zbójco caru24, czekaj, Moskwicinie! —

      Taki jak ja, Tomaszu, dałby się powiesić,

      Żebyś ty jednę chwilę żył na świecie dłużéj:

      Taki jak ja – ojczyźnie tylko śmiercią służy;

      Umarłbym dziesięć razy, byle cię raz wskrzesić, —

      Ciebie, lub ponurego poetę Konrada,

      Który nam o przyszłości, jak Cygan, powiada. —

      do Konrada

      Wierzę,

Скачать книгу


<p>20</p>

koza – więzienie. [przypis edytorski]

<p>21</p>

Pytał raz Litwin, nie wiem, diabła czy Pińczuka. Nazywa lud w Litwie Pińczukami obywateli błotnistych okolic Pińska. [przypis autorski]

<p>22</p>

Tylko łyknie powietrza i wnet się podchmieli. Więźniowie, którzy długo byli w zamknięciu, wychodząc na świeże powietrze doświadczają pewnego rodzaju upojenia. [przypis autorski]

<p>23</p>

dońcom – chodzi o kozaków zw. dońskimi (tereny ich osiedlenia w Imperium Rosyjskim leżały nad Donem na Ukrainie), którzy tworzyli doborową kawalerię wojska ros. [przypis edytorski]

<p>24</p>

caru – gwarowa (z ros.) forma wołacza: carze. [przypis redakcyjny]