Dziady, część III. Адам Мицкевич

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dziady, część III - Адам Мицкевич страница 7

Dziady, część III - Адам Мицкевич

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      KS. LWOWICZ

                        Amen za was.

      KAŻDY Z WIĘŹNIÓW

                        I za siebie.

      JAN SOBOLEWSKI

      Tymczasem zajeżdżały inne rzędem długim

      Kibitki; – ich wsadzano jednego po drugim.

      Rzuciłem wzrok po ludu ściśnionego kupie,

      Po wojsku, – wszystkie twarze pobladły jak trupie;

      A w takim tłumie taka była cichość głucha,

      Żem słyszał każdy krok ich, każdy dźwięk łańcucha.

      Dziwna rzecz! wszyscy czuli, jak nieludzka kara:

      Lud, wojsko czuje, – milczy, – tak boją się cara.

      Wywiedli ostatniego; – zdało się, że wzbraniał,

      Lecz on biedny iść nie mógł, co chwila się słaniał,

      Z wolna schodził ze schodów i ledwie na drugi

      Szczebel stąpił, stoczył się i upadł jak długi;

      To Wasilewski, siedział tu w naszym sąsiedztwie;

      Dano mu tyle kijów onegdaj na śledztwie,

      Że mu odtąd krwi kropli w twarzy nie zostało.

      Żołnierz przyszedł i podjął z ziemi jego ciało,

      Niósł w kibitkę na ręku, ale ręką drugą

      Tajemnie łzy ocierał; – niósł powoli, długo

      Wasilewski nie zemdlał, nie zwisnął, nie ciężał,

      Ale jak padł na ziemię prosto, tak otężał.

      Niesiony, jak słup sterczał i jak z krzyża zdjęte

      Ręce miał nad barkami żołnierza rozpięte;

      Oczy straszne, zbielałe, szeroko rozwarte; —

      I lud oczy i usta otworzył; – i razem

      Jedno westchnienie z piersi tysiąca wydarte,

      Głębokie i podziemne jęknęło dokoła,

      Jak gdyby jękły wszystkie groby spod kościoła.

      Komenda je zgłuszyła bębnem i rozkazem:

      «Do broni – marsz!» – ruszono, a środkiem ulicy

      Puściła się kibitka lotem błyskawicy.

      Jedna pusta; – był więzień, ale niewidomy26;

      Rękę tylko do ludu wyciągnął spod słomy,

      Siną, rozwartą, trupią; trząsł nią, jakby żegnał;

      Kibitka w tłum wjechała; – nim bicz tłumy przegnał,

      Stanęli przed kościołem; i właśnie w tej chwili

      Słyszałem dzwonek, kiedy trupa przewozili.

      Spojrzałem w kościół pusty i rękę kapłańską

      Widziałem, podnoszącą ciało i krew Pańską,

      I rzekłem: Panie! Ty, co sądami Piłata

      Przelałeś krew niewinną dla zbawienia świata,

      Przyjm tę spod sądów cara ofiarę dziecinną,

      Nie tak świętą ni wielką, lecz równie niewinną.

      Długie milczenie

      JÓZEF

      Czytałem ja o wojnach; – w dawnych, dzikich czasach,

      Piszą, że tak okropne wojny prowadzono,

      Że nieprzyjaciel drzewom nie przepuszczał w lasach

      I że z drzewami na pniu zasiewy palono.

      Ale car mędrszy, srożej, głębiej Polskę krwawi,

      On nawet ziarna zboża zabiera i dławi;

      Sam szatan mu metodę zniszczenia tłumaczy.

      KOŁAKOWSKI

      I uczniowi najlepszą nagrodę wyznaczy.

      Chwila milczenia

      KS. LWOWICZ

      Bracia, kto wie, ów więzień może jeszcze żyje;

      Pan Bóg to sam wie tylko i kiedyś odkryje.

      Ja, jak ksiądz, pomodlę się, i wam radzę szczerze

      Zmówić za męczennika spoczynek pacierze. —

      Kto wie, jaka nas wszystkich czeka jutro dola.

      ADOLF

      Zmówże i po Ksawerym pacierz, jeśli wola;

      Wiesz, że on, nim go wzięli, w łeb sobie wystrzelił.

      FREJEND

      Łebski! – To z nami uczty wesołe on dzielił,

      Jak przyszło dzielić biedę, on w nogi ze świata.

      KS. LWOWICZ

      Nieźle by i za tego pomodlić się brata.

      JANKOWSKI

      Wiesz, księże: dalibógże, drwię ja z twojej wiary:

      Cóż stąd, choćbym był gorszym niż Turki, Tatary,

      Choćbym został złodziejem, szpiegiem, rozbójnikiem,

      Austryjakiem, Prusakiem, carskim urzędnikiem;

      Jeszcze tak prędko bożej nie lękam się kary; —

      Wasilewski zabity, my tu – a są cary.

      FREJEND

      Toż chciałem mówić, dobrze, żeś ty za mnie zgrzeszył; —

      Ale pozwól odetchnąć, bom całkiem osłupiał

      Słuchając tych powieści – człek spłakał się, zgłupiał.

      Ej, Feliksie, żebyś ty nas trochę pocieszył!

      Ty, jeśli zechcesz, w piekle diabła byś rozśmieszył.

      KILKU WIĘŹNIÓW

      Zgoda, zgoda, Feliksie, musisz gadać, śpiewać,

      Feliks ma głos, hej, Frejend, hej, wina nalewać.

      ŻEGOTA

      Stójcie na chwilę – ja też szlachcic sejmikowy,

      Choć ostatni przybyłem, nie chcę cicho siedzieć;

      Józef nam coś o ziarnkach mówił, – na te mowy

      Gospodarz winien z miejsca swego odpowiedzieć.

      Lubo car wszystkie ziarna naszego ogrodu

      Chce zabrać i zakopać w ziemię w swoim carstwie,

      Będzie drożyzna, ale nie bójcie się głodu;

      Pan Antoni już pisał o tym gospodarstwie.

      JEDEN

Скачать книгу


<p>26</p>

niewidomy – niewidoczny. [przypis redakcyjny]