TELEFON OD ANIOŁA. Guillaume Musso

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso страница 16

TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso

Скачать книгу

że mi Pan wybaczy ;-)

      Myślę, że strajk poczty nie będzie trwał wiecznie, ale na wszelki wypadek zadzwoniłam do prywatnego biura transportowego i właśnie czekam na gońca, który ma przyjść po Pański telefon pod koniec dnia. Wliczając nawet weekend i święta, zapewniono mnie, że powinien Pan dostać przesyłkę przed środą.

      Proszę przyjąć ode mnie najserdeczniejsze życzenia świąteczne dla Pana i Pańskiego synka.

      Madeline

      PS Niech mi Pan wybaczy ciekawość, ale w ostatnim liście pisze Pan o dwóch problemach, które nie dają Panu spać. Czy będzie to wielka niedyskrecja z mojej strony, jeśli zapytam, co to za problemy?

      *

      Droga Madeline,

      chce się Pani dowiedzieć, jakie to dwie sprawy nie dają mi spać. Oto one:

      1. Zastanawiam się, kim jest ESTEBAN.

      2. Zastanawiam się, dlaczego udaje Pani przed wszystkimi, że chce zajść w ciążę, podczas gdy w rzeczywistości robi Pani wszystko, żeby to nie nastąpiło…

      *

      Madeline zbladła i szybko wyłączyła telefon, odsuwając go od siebie, jakby nagle stał się czymś niebezpiecznym.

      Wiedział! Ta świnia przejrzała jej telefon i domyśliła się wszystkiego! Jonathan wiedział i o Estebanie, i o dziecku!

      Przebiegł ją dreszcz. Serce zaczęło jej walić w piersi. Ręce zaczęły drżeć i poczuła słabość w nogach.

      Jak to się stało? No tak, poczta elektroniczna i kontakty w telefonie.

      Ścisnęło ją w dołku. Musiała się bardzo skoncentrować, żeby nie upaść. Spokój, tylko spokój! Elementy, które ma w ręku Jonathan Lempereur, są niewystarczające, żeby mógł jej zagrozić. Tak długo, jak nie znajdzie jeszcze jednej rzeczy, nic się jej nie stanie.

      Bo w jej telefonie jest coś, czego Jonathan nie może znaleźć. Coś, czego ona nie ma prawa mieć. Coś, co już raz zniszczyło jej życie, prawie doprowadziło do szaleństwa i śmierci. Teoretycznie jej tajemnica była dobrze strzeżona. Lempereur to wstrętny szpieg, ale nie żaden as informatyki czy szantażysta. Zadrwił sobie z niej, ale jeśli ona zostawi go w spokoju, on się na pewno znudzi.

      A przynajmniej taką nadzieję miała Madeline.

      6

      Nić

      Gdyż łączyła ich nić […], która mogła połączyć tylko takich jak oni, tych, którzy wzajemnie rozpoznali u siebie cierpienie samotności.

      Paolo Giordano

      San Francisco

      9.30

      Marcus miał duże trudności z obudzeniem się.

      Jak lunatyk poszedł niepewnym krokiem w stronę łazienki, wszedł pod prysznic, nie zdejmując ani spodenek, ani koszuli, i stał nieruchomo pod strumieniem, aż wylała się cała ciepła woda z termy. Lodowaty strumień rozbudził go, wyskoczył więc spod prysznica i szybko się wytarł, po czym, gdy dowlókł się do sypialni, zobaczył, że szuflada, w której trzymał bieliznę, jest pusta. Wszystkie bokserki i T-shirty znajdowały się w koszu z brudną bielizną. Marcus uniósł brwi. Jonathan, który tysiąc razy groził mu, że przestanie prać jego bieliznę, najwyraźniej wprowadził swoje groźby w czyn.

      – Jon! – zawołał płaczliwie, ale szybko sobie przypomniał, że jest sobota i o tej porze Jonathan z pewnością poszedł już na odbywający się raz w tygodniu targ na Embarcadero.

      Jeszcze wilgotny, wsunął rękę w zwały brudnej bielizny i wyciągnął z niej to, co wydawało mu się możliwe do użycia bez prania. Potem powlókł się do kuchni i znalazł termos, w którym co rano Jonathan przygotowywał napar najlepszej czerwonej herbaty. Opadł na krzesło i wypił łyk prosto z termosu. Napar jakby rozkleił jego zlepione snem neurony. Marcus zerwał się z krzesła jak oparzony, zrzucił z siebie brudną bieliznę i uprał ją w zlewie w wodzie z dodatkiem płynu do zmywania naczyń. Wyżął wszystko i wsadził do mikrofalówki, nastawiając ją na osiem minut.

      Zadowolony z siebie, wyszedł na taras goły jak go Pan Bóg stworzył.

      – Cześć, pijaku! – powitał go Borys.

      – Cześć, skrzydlata ektoplazmo! – odpowiedział Marcus, drapiąc ptaka pieszczotliwie między piórami.

      Papuga podskoczyła, przechyliła łepek i otworzyła dziób, częstując Marcusa częściowo przeżutą mieszanką owoców. Byli bardzo zaprzyjaźnieni.

      Marcus podziękował Borysowi, po czym przeciągnął się w promieniach słońca, szeroko ziewając.

      – Rusz się! Rusz się! – wrzasnęła papuga.

      Tak zachęcany, wykonał wówczas to, co uważał za najważniejszy obowiązek dnia, a mianowicie zaczął sprawdzać system podlewający automatycznie kilka krzaczków marihuany, którą hodował za krzakami różanymi. Jonathanowi nie za bardzo się to podobało, ale przymykał oko na tę mikroplantację. W końcu Kalifornia była największym zachodnim producentem konopi, a samo San Francisco symbolizowało tolerancję kontrkultury.

      Marcus postał jeszcze chwilę na tarasie, wygrzewając się w słońcu. Spędziwszy większość swego życia w zimnym Montrealu, niezwykle doceniał łagodny klimat Kalifornii.

      Na małym wzgórzu Telegraph Hill trudno było uwierzyć, że zbliża się Boże Narodzenie. Właśnie zaczynał kwitnąć jaśmin; palmy, drzewa wiśniowe i oleandry błyszczały w słońcu: drewniane domy pozarastane bluszczem otoczone były wybujałą dżunglą, z której dochodziły odgłosy kolibrów.

      Mimo względnie wczesnej godziny kilku przechodniów schodziło już ukwieconymi Filbert Steps. Mimo obfitej roślinności dom nie był zupełnie zasłonięty od ulicy. Niektórzy przechodnie okazywali rozbawienie na widok nagiego Marcusa, inni byli zaszokowani, ale nikt nie pozostał obojętny wobec golasa zagłębionego w konwersacji z papugą.

      Marcus nie zwracał na to uwagi do chwili, kiedy ktoś wyciągnął aparat fotograficzny, by uwiecznić scenę.

      – Człowiek nie ma spokoju nawet u siebie w domu! – wykrzyknął, uciekając z tarasu do kuchni, właśnie w chwili, kiedy z mikrofalówki rozległ się sygnał, że „pieczenie” dobiegło końca.

      Ciekaw wyniku swego eksperymentu, otworzył kuchenkę mikrofalową i wyjął ubrania. Były nie tylko suche, ale jeszcze cieplutkie i mięciutkie!

      I na dodatek pachną ciepłą bułką! – pogratulował sobie w myślach, wąchając wyjętą z piecyka bieliznę.

      Ubrał się przed lustrem, zadowolony. Podciągnął bokserki i wygładził na piersiach T-shirt, który wyjątkowo lubił za jego nadruk, który brzmiał:

      PIWA BRAK

      (życie

Скачать книгу