TELEFON OD ANIOŁA. Guillaume Musso

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso страница 11

TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso

Скачать книгу

jeśli zdarzy się komuś innemu. Więc pani…

      – Jak to się stało?

      – Przepraszam panią, ale jest późno i to nie jest zbyt interesujące.

      – Ale mnie to bardzo ciekawi!

      – Czy pani dzwoni z Europy?

      – Z Londynu. Poproszę Madeline, żeby mi wszystko opowiedziała. Jaki jest pana numer telefonu?

      – Słucham?

      – Pana numer telefonu. Chcę zadzwonić do Madeline!

      – Nie dam pani mojego numeru, przecież ja pani nie znam!

      – Ale Madeline ma pana telefon!

      – Dość tego, znajdzie pani sposób, żeby się z nią porozumieć! Niech pani zadzwoni do Raphaëla!

      Co za arogancka baba! – zirytował się Jonathan, spiesznie się rozłączając.

      – Halo! Halo! – powtarzała Juliane z drugiej strony połączenia.

      Ale cham! – zdenerwowała się, kiedy zobaczyła, że rozmówca bezczelnie się rozłączył.

      *

      Jonathan już miał zamiar wyłączyć telefon Madeline, kiedy coś go podkusiło i kliknął na folder ze zdjęciami. Poza dwoma lub trzema erotycznymi pozami reszta fotografii tworzyła album z romantycznych podróży zakochanej pary. Madeline i Raphaël uwieczniali się na Piazza Navona w Rzymie, w weneckiej gondoli, w Barcelonie przed budynkami Gaudiego, w tramwajach lizbońskich, na alpejskich trasach narciarskich… Jonathan też miał podobne zdjęcia z czasów, gdy jego miłość z Francescą kwitła. Coś zakłuło go w sercu i szybko zamknął folder.

      Ale nie odłożył telefonu. Jakiej muzyki Madeline słucha? Oczekiwał najgorszego: sentymentalnych kompilacji, popu, R’n’B – tymczasem aż zmarszczył brwi: przed oczami przesuwały mu się jego ulubione nazwiska: Tom Waits, Lou Reed, David Bowie, Bob Dylan, Neil Young… Melancholijne, nastrojowe kawałki bluesowe pochmurnego poranka i złamanego życia.

      Jakie to dziwne… To prawda, że pozory mogą mylić, ale trudno mu było wyobrazić sobie tę młodą elegancką kobietę z lotniska, ze starannym manikiurem i walizkami od Vuittona, zagłębiającą się w świat smutnych bardów, śpiewających o złamanym życiu.

      Obudziła się w nim ciekawość. Przejrzał filmy, jakie wgrała do telefonu. Nowa niespodzianka: nie było żadnych komedii romantycznych, żadnego z odcinków Seksu w wielkim mieście czy Gotowych na wszystko, znalazł za to filmy długometrażowe, trudne i ambitne: Ostatnie tango w Paryżu, Crash: Niebezpieczne pożądanie, Pianista, Nocny kowboj i Zostawić Las Vegas.

      Zatrzymał się przy ostatnim tytule: nieszczęśliwy romans alkoholika u progu samobójstwa i zagubionej prostytutki to był jego ulubiony film. Kiedy go odkrył, znajdował się na szczycie zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym. Niemniej długi alkoholowy trip Nicolasa Cage’a, który topił w trunku osobistą porażkę, wydał mu się czymś znajomym. Był to rodzaj filmu, który otwierał zasklepione rany, budził stare demony i autodestrukcję. Rodzaj historii budzącej najgłębiej skrywane lęki, samotność i świadomość tego, że wszystkim w każdej chwili grozi zejście do piekieł. W zależności od nastroju historia ta mogła cię załamać, ale mogła też pozwolić głębiej poznać własną naturę. Tak czy inaczej, uderzała w czułą strunę.

      Gusta Madeline Greene zaskoczyły go.

      Coraz bardziej zdumiony, zaczął przeglądać jej pocztę i SMS-y. Poza wiadomościami związanymi z pracą większość e-maili to była korespondencja z Raphaëlem – narzeczonym, najwyraźniej bardzo zakochanym i troskliwym, oraz z najbliższą koleżanką, ową Juliane, wyszczekaną plotkarą, ale wierną i dowcipną przyjaciółką. Dziesiątki e-maili od jakiegoś paryskiego przedsiębiorcy sugerowały, że już niedługo Madeline i Raphaël przeprowadzą się do urządzonej starannie i z zapałem, jak przy pierwszym gniazdku miłości, willi w Saint-Germain-en-Laye. Najwyraźniej para patrzyła na świat przez różowe okulary, z tym że…

      Kontynuując swoje, nie ma co ukrywać, śledztwo, Jonathan natrafił na elektroniczny notes Madeline i wypatrzył w nim następujące w regularnych odstępach czasu randki z niejakim Estebanem. Natychmiast wyobraził sobie, że młoda Angielka ma za kochanka argentyńskiego playboya. Dwa razy w tygodniu, w każdy poniedziałek i czwartek, między osiemnastą a dziewiętnastą, Madeline spotykała się z tym południowoamerykańskim casanową! A nasz kochany Raphaël, czy wiedział o tym wybryku uroczej narzeczonej? Na pewno nie! Jonathana również spotkało coś podobnego i w ogóle się nie zorientował, że Francesca go zdradzała, aż się wydało. Był pewien, że jego nic takiego nie może spotkać.

      Wszystkie są takie same… – pomyślał rozczarowany.

      Na zdjęciach Raphaël wydał mu się nijaki: ten sweter zarzucony na ramiona… ta błękitna koszula idealnego zięcia… Ale widząc niszczyciela szczęścia małżeńskiego, jakim bez wątpienia był Esteban, w Jonathanie narodziła się wobec Raphaëla empatia i solidarność właściwa zdradzanym mężom.

      *

      W notesie były jeszcze zaznaczone inne spotkania: regularnie wracało hasło „ginekolog”. Była to doktor Sylvie Andrieu, którą Madeline odwiedzała najwyraźniej od sześciu miesięcy, walcząc z bezpłodnością, a przynajmniej tak można było wywnioskować z poczty elektronicznej wysyłanej z laboratorium analiz medycznych, którą Madeline przechowywała.

      Jonathan poczuł się trochę nieswojo z powodu tego wścibstwa, ale coś w tej kobiecie zaczęło go fascynować.

      W ciągu ostatnich tygodni Madeline poddała się każdemu podstawowemu badaniu na ewentualną bezpłodność: były tam wykresy temperatur, analiza wymazów, USG i rentgeny. Wszystko to było znane Jonathanowi, gdyż z Francescą mieli te same problemy i przeszli przez to samo, zanim narodził się Charly.

      Przeczytał więc uważnie wyniki. Na ile je rozumiał, były raczej pozytywne. Madeline miała regularne cykle, poziom hormonów bardzo dobry i owulację, która nie musiała być stymulowana. Nawet jej ukochany poddał się analizie spermy i z pewnością z ulgą dowiedział się, że jego plemniki są wystarczająco liczne i ruchliwe, żeby prokreacja się udała.

      Do kompletu brakowało tylko jednego badania, tak zwanego testu Simsa-Huhnera. Przeglądając uważnie notatki, Jonathan zorientował się, że od trzech miesięcy data tego testu była regularnie przesuwana.

      Dziwne… – pomyślał.

      Pamiętał dobrze swoje nastawienie w czasie, kiedy robił to badanie razem z Francescą. Jasne, że test, który miał sprawdzić, czy para do siebie pasuje z biologicznego punktu widzenia, był trochę kłopotliwy: analizy należało dokonać dwa dni przed datą owulacji i nie dłużej niż dwanaście godzin po stosunku odbytym bez żadnego zabezpieczenia – ale jeśli się podjęło tę decyzję, człowiek chciał jak najszybciej uzyskać pewność, że nic nie stoi na przeszkodzie prokreacji.

      Dlaczego Madeline aż trzy razy przesunęła tę datę? – zastanawiał się Jonathan.

      Wiedział, że nie znajdzie odpowiedzi na to pytanie. Zresztą

Скачать книгу