TELEFON OD ANIOŁA. Guillaume Musso

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso страница 8

TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso

Скачать книгу

miski stojącej w garnuszku z grzejącą się wodą.

      – A ty? – spytał Marcusa.

      – Może otworzymy winko?

      – Dobra.

      Na twarz Marcusa wypłynął szeroki uśmiech. Szybko podniósł się z fotela i pobiegł do swego ulubionego miejsca w restauracji, czyli do piwnicy z winami.

      Tymczasem Jonathan, uważnie obserwowany przez Charly’ego, włożył do specjalnego pucharu dwie kulki lodów waniliowych i kawałek bezy. Kiedy czekolada się roztopiła, dodał do niej łyżkę tłustej śmietanki. Wylał gorącą czekoladę na lody, na to nałożył bitej śmietany i wszystko obsypał prażonymi migdałami.

      – Smacznego! – rzucił do synka, wsuwając w kulkę lodów maleńką papierową parasolkę.

      Usiedli obaj przy stoliku obok siebie, na miękkiej kanapie. Charly z błyszczącymi oczami spróbował lodów długą łyżeczką.

      – Spójrz na to cudo! – usłyszeli entuzjastyczny głos Marcusa wyłaniającego się z piwnicy.

      – Screaming Eagle rocznik tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty siódmy? Zwariowałeś? To wino zarezerwowane dla klientów!

      – No, zgódź się! To będzie mój prezent gwiazdkowy!

      Jonathan trochę jeszcze pozrzędził dla formy i zgodził się na otwarcie wspaniałej butelki. W sumie wolał, żeby Marcus napił się w restauracji, przynajmniej będzie mógł go przypilnować. W przeciwnym razie Kanadyjczyk zrobiłby rundkę po barach, a kiedy był podpity, szybko wydarzały się katastrofy. Już nieraz kompani od wspólnego picia wykorzystali jego naiwność i serdeczność, ogrywając go w pokera i każąc podpisywać rozmaite weksle, które Jonathan musiał potem odzyskiwać prawie z narażeniem życia.

      – Zobacz, jaki ten nektar ma kolor! – wykrzyknął Marcus, przelewając zawartość butelki do karafki z grubym denkiem.

      Marcus był synem z nieprawego łoża ojca Franceski i kanadyjskiej piosenkarki country. Po śmierci ojca, bogatego nowojorskiego biznesmena, nie odziedziczył ani centa. Jego matka zmarła stosunkowo niedawno, a z przyrodnią siostrą widywał się sporadycznie. Nie przejmował się zupełnie tym, że został praktycznie bez pieniędzy, miał w nosie, jak wygląda, i był kompletnie nieobyty. Spał dwanaście godzin na dobę, co jakiś czas pomagał w restauracji, chronicznie się spóźniał, a nakazy nie miały na niego żadnego wpływu. Był z lekka zwariowany, naiwny, ale uroczy; miał w sobie coś dziecinnego i rozbrajającego, nawet jeśli konsekwencje jego lekkomyślności potrafiły być na co dzień męczące.

      Przez cały czas trwania swego małżeństwa Jonathan widział w Marcusie kretyna, z którym nie miał nic wspólnego. Ale kiedy Francesca go opuściła, jedynie Marcus, ten walnięty szwagier, stanął po jego stronie. W owym czasie nawet konieczność zajęcia się Charlym nie zapobiegła depresji Jonathana. Spędzał czas bezczynnie, ogarnięty rozpaczą, topiąc smutki w alkoholu.

      Na szczęście jakimś cudem Marcus zmobilizował się i po raz pierwszy w życiu wziął wszystkie sprawy w swoje ręce. Zauważył gdzieś tę zniszczoną włoską restaurację, która dopiero co zmieniła właściciela, i użył całej swej siły perswazji, żeby namówić nowych posiadaczy na założenie w jej miejsce francuskiego bistra i na oddanie kuchni we władanie jego szwagra. To pozwoliło Jonathanowi wynurzyć się na powierzchnię. Ale gdy tylko Marcus spostrzegł, że Jonathan jest uratowany, znów stracił całą energię i popadł w dawne lenistwo.

      – Twoje zdrowie! – rzucił teraz, wręczając Jonathanowi napełniony kieliszek.

      – Czyli mamy przyspieszone Boże Narodzenie! – stwierdził Jonathan, włączając secesyjny odbiornik radiowy, który wynalazł na targu staroci w Pasadenie.

      Odszukał stację nadającą rock. Rozległy się dźwięki transmisji na żywo z jakiegoś koncertu i pierwsze takty piosenki Light My Fire.

      – Ach, to wspaniałe! – wykrzyknął Marcus, sadowiąc się wygodnie na kanapie. Nie było wiadomo, czy ma na myśli cabernet, czy muzykę Doorsów.

      Jonathan również starał się odprężyć. Rozpiął kołnierzyk koszuli i zdjął marynarkę, ale kiedy jego wzrok padł na leżący na stole telefon Madeline, zmarszczył brwi. Przez tę historię z telefonami stracę mnóstwo rezerwacji, pomyślał. Niektórzy z regularnych gości restauracji dysponowali jego osobistym numerem. Był to przywilej, dzięki któremu mogli dostać stolik nawet wtedy, kiedy lokal był pełny.

      Marcus wyciągnął rękę i wziął ze stołu komórkę Madeline. Jonathan patrzył na synka, który, zwinięty na kanapie, powoli zasypiał. Jonathan żałował, że nie może wziąć z dziesięć dni wolnego, żeby poświęcić się całkowicie Charly’emu. Nie mógł sobie na to pozwolić. Dopiero niedawno wyszedł z wielkich kłopotów finansowych, które kilka lat wcześniej niemal go wykończyły, co definitywnie wyleczyło go z zaciągania kredytów, debetów na koncie i innych długów oraz kar za opóźnienia w ich spłacaniu.

      Zmęczony, przymknął oczy i zobaczył Francescę, tę z ostatniego spotkania na lotnisku. Mimo że minęły już dwa lata, wciąż tak samo cierpiał. To było prawie nie do wytrzymania. Otworzył oczy i łyknął wina, żeby odepchnąć od siebie jej obraz. Trudno, może nie jest tak, jak sobie wymarzył, ale przecież żyje, jest zdrów, pracuje…

      – Niezła dupa! – rzucił Marcus, dotykając tłustymi palcami ekranu, by przejrzeć wszystkie fotografie z komórki.

      Zaintrygowany Jonathan zajrzał mu przez ramię.

      – Pokaż!

      Niektóre ze zdjęć młodej kobiety były z lekka erotyczne. Czarno-białe, sugestywne pozy utrwalone przez aparat: delikatna koronka, satynowe podwiązki, dłoń zakrywająca wstydliwie nagą pierś czy dotykająca biodra. Niewinne w porównaniu z tym, co niektórzy wrzucają do internetu.

      – Tato? Mogę zobaczyć? – spytał Charly, otwierając oczy.

      – Nie, śpij, to nie dla dzieci.

      Ale było zaskakujące, że ta snobka odstawiająca księżniczkę, która tak wkurzyła go na lotnisku, w ogóle porobiła sobie takie zdjęcia.

      Bardziej zdziwiony niż podniecony, Jonathan powiększył zdjęcie twarzy młodej kobiety. Wyglądało na to, że dziewczyna pozwoliła się sfotografować dla zabawy, choć można było wyczuć, że jest lekko zażenowana. To był na pewno pomysł jej przyjaciela, który zabawiał się przez chwilę w Helmuta Newtona. Kto zrobił te zdjęcia? Mąż? Kochanek? Jonathan przypomniał sobie, że na lotnisku widział obok niej jakiegoś mężczyznę, ale za nic nie umiałby opisać jego wyglądu.

      – Dobra, wystarczy! – Odłożył telefon na stół. Marcus był najwyraźniej zawiedziony.

      On zaś poczuł nagle wstyd. Jakim prawem grzebie w życiu prywatnym nieznajomej kobiety?

      – Myślisz, że ona nie przejrzy twojego telefonu? – spytał ze śmiechem Marcus.

      – Mam to gdzieś! Ja nie mam żadnych takich zdjęć! – wykrzyknął Jonathan, nalewając sobie kieliszek wina. – Jeśli myślisz, że kiedykolwiek zabawiałem

Скачать книгу