TELEFON OD ANIOŁA. Guillaume Musso

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso страница 12

TELEFON OD ANIOŁA - Guillaume Musso

Скачать книгу

wstał z krzesła z silnym zamiarem pójścia prosto do łóżka, ale telefon Madeline wywierał na niego dziwny wpływ. Nie mógł go odłożyć. Podłączył go bezprzewodowo do własnego komputera i po raz kolejny zaczął oglądać kolekcję zdjęć. Przesuwał je jedno po drugim, aż znalazł to, którego szukał. Włączył drukarkę i poszedł do salonu.

      Coś zaskrzypiało w drukarce, po czym wysunęła się z niej kartka ze zbliżeniem młodej kobiety nad Canale Grande w Wenecji. Jonathan chwycił zdjęcie i wpatrzył się w oczy Madeline.

      Kryła się w niej jakaś tajemnica. Twarz miała pięknie oświetloną, uśmiechniętą, ale czuło się jakiś brak, coś nieodwracalnie zniszczonego, jakby zdjęcie zawierało podprogową, nieczytelną dla oglądającego informację.

      Jonathan wyszedł na taras. Telefon Madeline zahipnotyzował go – zaczął sprawdzać wszystko, co kobieta do niego załadowała: gazety, plan paryskiego metra, prognozy pogody…

      – Zdradź mi swój sekret, Madeline Greene… – wyszeptał, dotykając lekko ekranu.

      – Madeline Greeeeeene! – wrzasnęła papuga.

      W domu naprzeciwko zapaliło się światło.

      – Ludzie chcą spać! – poskarżył się płaczliwie sąsiad.

      Jonathan otworzył usta, żeby objechać Borysa, kiedy zauważył na ekranie telefonu dziwny program: „Kalendarzyk intymny”. Madeline notowała tam daty okresów, dni owulacji, dni płodne i obliczała średnią cyklów miesiączkowych, notowała zmiany w wadze, w temperaturze i w nastroju, a dodatkowo maleńkie ikonki w formie serca pozwalały jej sprawdzić, kiedy miała stosunek.

      Obserwując owe serduszka, Jonathan zauważył rzecz oczywistą: Madeline utrzymywała, że chce mieć dziecko, ale stosunki miała wyłącznie w dni niepłodne…

      4

      Różnica czasu

      Serce kobiety to subtelny labirynt, za delikatna sprawa dla atakującego mężczyzny. Jeśli chcesz naprawdę posiąść kobietę, najpierw musisz zacząć myśleć jak ona, a przede wszystkim musisz zdobyć jej duszę.

      Carlos Ruiz Zafon

      Tymczasem w Paryżu…

      – Takumi, pomóż!

      Ścienny zegar wskazywał jedenastą. Madeline z włosami zwiniętymi w koczek przekłuty szpilką do kwiatów stała na drabinie i kończyła przymocowywać do sufitu ogromny bukiet z ostrokrzewu.

      – Jasne, proszę pani! – odpowiedział młody asystent.

      – Przestań mówić do mnie „pani”! – zdenerwowała się Madeline, schodząc z drabiny.

      – Dobrze, Madeline – poprawił się Takumi, czerwieniejąc na twarzy.

      Mówienie do szefowej po imieniu tworzyło nastrój intymności, który bardzo krępował Japończyka.

      – Chcę, żebyś poszedł na pocztę i wysłał to… – wyjaśniła, wręczając mu niewielką kopertę wykładaną folią bąbelkową, do której wsunęła telefon Jonathana.

      – Jasne, proszę pa… eee… Madeline.

      – Do Stanów – dodała, wręczając mu dwadzieścia euro.

      Takumi przeczytał adres:

      Jonathan Lempereur

      French Touch

      1606 Stockton Street

      San Francisco, CA 94133

      USA

      – Jonathan Lempereur… Tak jak ten znany szef kuchni? – spytał, wsiadając na rower elektryczny, na którym woził dostawy.

      – Znasz go? – zdziwiła się Madeline, wychodząc za nim na ulicę.

      – Wszyscy go znają! – odrzekł Takumi, nie uświadamiając sobie gafy.

      – To znaczy, że jestem kompletną idiotką? – zirytowała się Madeline.

      – Nie, eee… nie to chciałem powiedzieć… – wymamrotał Takumi.

      Teraz był już purpurowy, z czoła skapywały mu krople potu, patrzył w ziemię.

      – Dobrze, harakiri zrobisz innego dnia! – rzuciła Madeline. – Tylko powiedz mi, kto to jest?

      Japończyk przełknął ślinę.

      – Kilka lat temu Jonathan Lempereur miał najlepszą restaurację w Nowym Jorku. Rodzice zaprosili mnie tam, kiedy skończyłem uniwersytet i obroniłem dyplom. To było miejsce wyjątkowe, stolik trzeba było rezerwować rok wcześniej, a takich smaków jak tam nie spotykało się nigdzie indziej.

      – Nie sądzę, żeby to był ten Jonathan! – powiedziała Madeline, wskazując palcem na kopertę. – Faktycznie podał mi adres jakiejś restauracji, ale to wygląda bardziej na zwykły bar niż na pięciogwiazdkowy lokal.

      Takumi włożył kopertę do plecaka i włączył silnik roweru, nie mówiąc już nic więcej.

      – Na razie!

      Madeline machnęła dłonią w jego kierunku i wróciła do kwiaciarni.

      *

      Słowa praktykanta pobudziły jej ciekawość, ale starała się o nich nie myśleć i wrócić do poprzednich zajęć. Od czasu otwarcia jej salon kwiatowy był wciąż pełen klientów. Dni świąteczne, jak walentynki czy Boże Narodzenie, budziły w ludziach emocje: miłość, nienawiść, poczucie samotności, melancholię. Od rana w kwiaciarni zjawiały się same oryginały. Jakiś stary uwodziciel zamówił dwanaście bukietów dla dwunastu ukochanych w dwunastu różnych miastach. Kobieta w średnim wieku kazała wysłać storczyki sobie samej, żeby zaszpanować przed koleżankami z biura. Była też młoda Amerykanka, która z płaczem kazała wysłać na adres paryskiego ukochanego bukiet zwiędłych kwiatów, mający go zawiadomić o zerwaniu. Piekarz z sąsiedztwa zamówił dla „ukochanej” teściowej ogromnego meksykańskiego kaktusa z długimi ostrymi kolcami…

      Madeline miłość do kwiatów odziedziczyła po ojcu. Zarażona od niego entuzjazmem, najpierw zainteresowała się kwiatami po amatorsku, a potem zapisała się do słynnej szkoły kwiaciarzy w Anger, La Piverdière. Była dumna z tego, że zajmuje się dziedziną, dzięki której uczestniczy w każdym najważniejszym wydarzeniu w życiu człowieka. Narodziny, chrzciny, pierwsza randka, ślub, pojednanie, awans w pracy, odejście na emeryturę – kwiaty towarzyszą człowiekowi od narodzin aż do śmierci.

      Madeline zabrała się do kolejnego bukietu, ale praca jakoś jej nie szła. Nie mogła zapomnieć o słowach Takumiego.

      Podeszła do służbowego komputera. Otworzyła Google i wystukała hasło „Jonathan Lempereur”. Ponad sześćset tysięcy odpowiedzi!

Скачать книгу