ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ. Graham Masterton

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton страница 18

ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton

Скачать книгу

Lupul, tak. Pomyśl tylko, Sean. Mała Ana-Maria powiedziała nam, że przywiózł z Rumunii ponad dwudziestu ludzi, którzy mieli żebrać na ulicach. Gdybym to ja zadała sobie tyle trudu i wydała taką kupę pieniędzy, próbowałabym przejąć wszystkie najlepsze punkty w mieście.

      – Trudno odmówić temu racji. Ale jeśli rzeczywiście to on załatwił naszego bezdomnego, to bardzo jestem ciekaw, jak to zrobił. Jak już mówiłem, nie miał żadnych obrażeń, które wskazywałyby na to, że został zastrzelony, zadźgany albo pobity. Oby tylko nie okazało się, że to był jakiś środek paralityczno-drgawkowy… jak ten rosyjski nowiczok, bo inaczej będziemy musieli poddać kwarantannie pół miasta. Tak czy inaczej, chłopaki na górze przeglądają już nagrania z monitoringu. Kilka metrów przed Eason jest kamera skierowana na Savoy Centre. Nagrałaby każdego, kto próbowałby się zbliżyć tamtej nocy do Gearoida.

      – Świetnie, Sean, dzięki. – Katie oddała woreczek foliowy detektyw Murrish. – Może warto jeszcze raz przejrzeć ten notes, Bedelio, i sprawdzić, czy nie ma tam informacji o jakichś chorobach albo o kimś, kto mu źle życzył. Może znajdziesz jakąś wskazówkę w jego utworach. Muzycy czasami to robią, prawda? Piszą o swoich problemach w piosenkach.

      – W Dniu, w którym zasnę na zawsze jest jeden taki wers – odparła Murrish. – Coś w rodzaju: Wszyscy myślą, że mnie kochasz, tylko dlatego, że ze sobą śpimy… Ale wiem, że będziesz szczęśliwa dopiero wtedy, jak zobaczysz mnie martwego. Jakoś tak.

      – No widzisz. Być może to tylko wymyślona sytuacja, ale niewykluczone, że pisał o swojej byłej kochance. Kto wie, czy w notesie nie ma jakiegoś odniesienia do tej osoby. Warto przyjrzeć mu się dokładniej.

      – Pojedziemy na Pana, żeby sprawdzić te drzwi – powiedział Begley. – Jeśli nikogo tam nie będzie, może sam je zajmę. Dziewczyna wierci mi dziurę w brzuchu, żebyśmy w tym roku pojechali na wakacje na Lanzarote zamiast do Banna Beach, więc przydałoby mi się trochę dodatkowej kasy.

      * * *

      Do konferencji prasowej zostało już tylko dwadzieścia minut, a Conor nadal się nie odezwał, choć wiele razy do niego dzwoniła, wysyłała też kolejne SMS-y i maile. To zupełnie nie było do niego podobne. Zwykle reagował natychmiast, często w ciągu dnia wysyłał do niej wiadomości z żartami i komentarzami do wiadomości albo tylko po to, by jej powiedzieć, jak bardzo ją kocha albo że nie może się doczekać, kiedy ona stanie się nadkomisarz Ó Máille. Zastanawiała się już, czy nie wyjść na górę i nie spytać, czy nie mogliby namierzyć jego telefonu, gdy w drzwiach pojawił się komendant Brendan O’Kane.

      – Pani nadkomisarz Maguire – powiedział z uśmiechem.

      Stała przy oknie z iPhone’em w dłoni i po raz kolejny dzwoniła do Conora. Brendan podszedł i stanął obok niej, bliżej, niż pozwalały na to relacje służbowe.

      – Ma pan do mnie jakąś sprawę? – spytała.

      – Owszem, chodzi o tego bezdomnego, który zmarł w nocy. Jak zamierza to pani przedstawić?

      Katie podniosła na niego wzrok. Wciąż miał w oczach ten sam szelmowski błysk i na Boga, nadal był niezwykle przystojny dzięki ostrym, wyrazistym rysom, które przed laty sprawiły, że miała ochotę go niańczyć i jednocześnie całkowicie mu się poddać.

      – Nie będę mówiła nic szczególnego. Podam tylko fakty.

      – Nie uważa pani, że to dobra okazja, by wyrazić nasze zaniepokojenie ogromną liczbą ludzi, którzy codziennie śpią na ulicach Cork? Może powinniśmy powiedzieć, że powołujemy specjalny nocny patrol, który będzie sprawdzał, czy bezdomni są bezpieczni, i przekonywał ich, by przenieśli się jednak do schronisk.

      – Naszym zadaniem jest ich chronić, panie komendancie, ale nie sądzę, by troska o ich dobrostan należała do naszych obowiązków. Może pan o tym porozmawiać z zastępcą komendanta Pearse’em, wątpię jednak, czy znajdzie funkcjonariuszy chętnych do pełnienia takich nocnych dyżurów, nie wspominając już o funduszach.

      – Chcę tylko poprawić nasz wizerunek, nadać mu bardziej ludzki wymiar, Katie. A może naruszam przepisy, zwracając się do ciebie po imieniu?

      Nie odpowiedziała. Zerknęła tylko ponownie na iPhone’a, po czym wrzuciła go do kieszeni.

      – Mam nadzieję, że to, co zaszło między nami w Templemore, to już zamknięty rozdział, Katie. Świetnie sobie poradziłaś w życiu i szanuję cię za to. Chciałbym, żebyśmy współpracowali najściślej, jak się da. Naprawdę musimy się bardzo postarać, żeby odzyskać zaufanie ludzi.

      – Najlepsze, co możemy zrobić, to uczciwie wypełniać nasze obowiązki – odparła. – Właściwie to jedyne rozwiązanie. Koniec z fałszowaniem wyników badań alkomatem, wymazywaniem punktów karnych z kont celebrytów albo przyjmowaniem łapówek i wypuszczaniem przestępców na wolność. Nie potrzebujemy takich sztuczek piarowych jak nocne patrole dla ochrony bezdomnych.

      – Może i masz rację. Ale byłbym wdzięczny za wszelkie inne pomysły, które mogłyby poprawić nasz wizerunek. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i omówić strategię.

      – Dziękuję, panie komendancie. Powinnam już zejść na dół i poprowadzić konferencję. Pan również będzie w niej uczestniczył?

      – Katie, naprawdę nie musisz być taka oficjalna. Nie musisz zwracać się do mnie per panie komendancie… przynajmniej nie wtedy, gdy jesteśmy sami.

      Podniosła na niego wzrok, ale nie odpowiedziała. Nie mogła przestać myśleć o Conorze; zastanawiała się, gdzie się podziewa i dlaczego nie odpowiada na jej SMS-y.

      – Nie będę owijał w bawełnę – powiedział Brendan. – Kiedy wczoraj cię zobaczyłem, zacząłem pluć sobie w brodę, że wtedy w akademii cię zdradziłem. Teraz jesteś jeszcze atrakcyjniejsza.

      Umilkł, jakby czekał, aż Katie mu podziękuje, ona jednak przeszła w milczeniu do swojego biurka i zabrała notatki przygotowane wcześniej na konferencję prasową.

      – Nie sugeruję na razie, że powinniśmy wrócić do tego, co było wcześniej – ciągnął Brendan. – Chciałbym jednak wierzyć, że znów możemy być przyjaciółmi… bardzo bliskimi przyjaciółmi… i współpracownikami. Tylko tyle chciałem powiedzieć.

      – Jestem zaręczona i wkrótce wychodzę za mąż, panie komendancie – odparła Katie, unosząc wyzywająco głowę.

      – Wiem. Michael mi powiedział. Szczęściarz z tego faceta.

      Dopięła bluzę munduru i wyszła z gabinetu. Brendan szedł tuż za nią – zdecydowanie za blisko, jakby był jej mężem lub kochankiem – nie chciała jednak przyspieszać kroku, by się od niego oddalić, bo zamieniłaby tę niezręczną sytuację w komedię. Poza tym dlaczego miałaby to robić?

      Zjechali razem windą. Oboje milczeli, lecz Brendan ani na moment nie odrywał od niej wzroku. Katie spoglądała na boki, nie mogła się jednak powstrzymać i co jakiś czas również na niego zerkała. Co za łajdak! Dlaczego musiał przy tym być taki przystojny i charyzmatyczny? Niemal wyczuwała zapach wydzielanych przez niego feromonów. Wbiła spojrzenie w pomarańczowe symbole

Скачать книгу