ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ. Graham Masterton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу ŻEBRZĄC O ŚMIERĆ - Graham Masterton страница 14
– Oczywiście.
– Świetnie. Proszę powiedzieć Anie-Marii, że Margaret zabierze ją do bardzo miłych ludzi, którzy przez jakiś czas będą się nią zajmować. Trzeba jej znaleźć jakieś ubrania, bo to, co ma na sobie, jest za duże.
Murtagh cicho tłumaczył dziewczynce, co zamierzają z nią zrobić, a ona kiwała ze zrozumieniem głową, choć ani na moment nie odrywała spojrzenia od Katie, jakby się spodziewała, że ta lada chwila przerwie mu i powie: „Nie, zmiana planów, zostaniesz ze mną”.
– Czeka nas mnóstwo papierkowej roboty. – Katie znów westchnęła. – Ale załatwię wszystko z biurem imigracyjnym. Zawsze byli bardzo wyrozumiali, gdy chodziło o zgubione dzieci.
Kilka minut później wróciła Maebh Cassady w towarzystwie sierżanta O’Farrella, który trzymał pod ręką rejestr przedmiotów przyjętych na komendzie. Podszedł do Katie i otworzył rejestr, lecz zanim jej pokazał, co tam zanotowano, spojrzał na Anę-Marię.
– Cassady wspomniała, że mała nie zna angielskiego. To prawda? – spytał.
– Tak. Mówi tylko po rumuńsku.
– No dobrze, tu jest wpis dotyczący tego złotego pierścienia. Przyniósł go wczoraj o dziewiątej czterdzieści siedem wieczorem niejaki Patrick Devlin z Saint Anne’s Terrace. Powiedział, że jego mama robiła na kolację mielone i znalazła go w mielonym mięsie.
– W mielonym mięsie? Poważnie? Gdzie je kupiła?
– W sklepie Buckleya na Shandon Street. Mówi, że zawsze tam kupuje mięso i wędliny. Pomyślała, że któryś z pomocników rzeźnika zgubił go, kiedy ładował mięso do maszynki. Nie mogła od razu wrócić i złożyć reklamacji, bo sklep był już zamknięty i podobno ma być zamknięty przez cały dzień. Jej syn tak czy inaczej wybierał się do klubu w mieście, więc kazała mu zanieść pierścionek na komendę. Jest bardzo przesądna, więc uznała, że jeśli będzie trzymać w domu coś z obrazem takiej przerażającej twarzy, może sprowadzić na rodzinę nieszczęście. – Sierżant O’Farrell zamyślił się na moment, po czym dodał: – Może miała nadzieję, że jeśli odda nam pierścionek, zmyjemy rzeźnikowi głowę, kiedy tu po niego przyjdzie. No wie pani… za zanieczyszczenie mięsa.
– Ale my wiemy, że ten pierścionek nie należał do rzeźnika – powiedziała Katie. – Więc jak trafił do mielonego mięsa? Mam tylko nadzieję, że nie myślisz o tym co ja.
O’Farrell ponownie zerknął na Anę-Marię.
– Jest pani pewna, że ona nas nie rozumie?
– Musimy zbadać to mięso. Wyślę Markeya i Scanlan do Saint Anne’s Terrace, żeby pobrali próbki, nawet jeśli pani Devlin już wyrzuciła je do kosza. Bo zakładam, że nie zrobiła z niego mielonych.
– Nie, nie zrobiła. Ale jej syn powiedział, że wyrzuciła wszystko do toalety.
– Och, cudownie! W takim razie muszą się dowiedzieć, gdzie mieszka ten Buckley, i kazać mu otworzyć sklep. Bill Phinner może wysłać paru techników, żeby pobrali próbki z maszynki do mięsa. Zajrzą też do lodówki. Mam tylko nadzieję, że nie znajdą tam nic podejrzanego.
Sierżant O’Farrell spojrzał na nią z wahaniem.
– Chyba nie wierzy pani, że… no… nie myśli pani…
– Zobaczymy, jakie będą wyniki badań. Ale coś ci powiem, Ryan: mam bardzo złe przeczucia. Wiesz, jak to jest, kiedy niebo przybiera dziwny kolor, a ty już wiesz, że zbiera się na burzę? Właśnie tak się teraz czuję.
Rozdział 7
– To ten biedny szczeniaczek – powiedział Conor, stawiając na stole w gabinecie O’Sullivana szary plastikowy kontener do transportu psów. Gdy go otworzył, weterynarz sięgnął do środka, wyjął psiaka, podniósł go niczym noworodka i przyjrzał się uważnie jego płaskiej czarnej mordce.
– Cóż, od razu mogę ci powiedzieć, Con, że ma ogromne problemy z oddychaniem. I masz rację w kwestii jego oczu. Klasyczny przykład wytrzeszczu. Przykro mi to mówić, ale ten nieszczęsny szczeniak nie powinien był się w ogóle urodzić.
– Byłbym wdzięczny, Domnall, gdybyś mógł go dla mnie dokładnie przebadać, a potem dać mi znać, ile kosztowałoby leczenie. Albo na ile mógłbyś ograniczyć te koszty. Wtedy jego właścicielka przynajmniej będzie miała wybór. Może go skazać na cierpienie albo wyleczyć, zależnie od tego, ile to będzie kosztowało… albo go też uśpić.
– Zrobię co w mojej mocy. Zostaw go u mnie.
– Wrócę za kilka godzin, jeśli nie masz nic przeciwko. Jadę do Ballynahina, do jego hodowców.
– Chyba nie do osławionych sióstr McQuaide?
– Właśnie do nich.
– Więc uważaj na Blánaid. To ta ładniejsza, ale ma umysł ostry jak brzytwa. Można by pomyśleć, że sypia w kuchennej szufladzie z nożami. Caoilfhoinn nie jest taka zła, ale i nie tak bystra, więc robi to, co każe siostra.
– Powinienem o nich wiedzieć coś jeszcze?
– Na pozór robią wszystko zgodnie z prawem, ale wiem z dobrze poinformowanych źródeł, że sprzedają setki nielegalnie wyhodowanych szczeniąt. Och, i omijaj z daleka ich tak zwanego tresera. Nie wiem, jak ma imię, ale to krewny O’Flynnów. Podobno prawdziwy twardziel.
– Dobra. Dzięki za wskazówki. Zobaczymy się potem.
Walter odwrócił łeb, odprowadzając Conora wzrokiem. W ciągu siedmiu lat pracy jako psi detektyw Conor miał do czynienia z setkami zaniedbanych i maltretowanych psów, ale w spojrzeniu tego szczeniaka było tyle smutku i beznadziei, że zrobiło mu się go okropnie żal. Być może chodziło o to, co powiedział o nim Domnall, że nie powinien był się nigdy urodzić.
* * *
Opuścił miasto i pojechał na północ, przez miejscowość Dublin Hill, a potem w górę, długą prostą wstęgą drogi o nazwie Glenville Street. Poranek był tak jasny, że przydałyby się okulary przeciwsłoneczne. Usłyszał w radiu wiadomość, że pod drzwiami sklepu przy St Patrick’s Street znaleziono martwego bezdomnego. Dowiedział się również, że z rzeki Lee wyłowiono ciało młodej kobiety, prawdopodobnie ofiary Mordercy znad Lee, który polował nad rzeką nocami i wpychał do wody pijanych lub niczego niepodejrzewających przechodniów.
Na poboczu Conor zobaczył drogowskaz z nazwą Foggy Fields, skręcił więc w wąską wiejską drogę, wzdłuż której ciągnęły się niskie żywopłoty i rozległe pastwiska upstrzone pasącymi się w dali krowami. Pokonawszy dwa kilometry, dotarł do metalowej bramy opatrzonej większym napisem Foggy Fields i wizerunkiem kudłatego szczeniaka labradoodle z różową