Zła wola. Jorn Lier Horst
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zła wola - Jorn Lier Horst страница 14
Hammer odsunął się od ekranu, jęknął głośno i wierzchem dłoni starł z czoła kroplę potu.
– Cholernie ryzykowaliśmy – powiedział, nie starając się nawet ukryć irytacji i gniewu.
– Tego nie było w planach – próbował tłumaczyć się Stiller.
– Umożliwiliście mu to. I wszystko się spieprzyło! – warknął Hammer. Kilka kropli śliny spadło na śledczego z Kripos.
– Zgodnie z umową Kerr miał wskazać miejsce ukrycia zwłok Taran Norum – odpowiedział spokojnie Stiller. – Ale oczywiście mieliśmy plan B. Staraliśmy się wziąć pod uwagę wszystkie ewentualności.
Hammer potrząsnął przecząco głową.
– Nigdy nie wierzyliście w to, że znajdziecie tutaj ciało Taran Norum – wymamrotał.
– Trzeba to było wykluczyć! – zaprotestował Stiller.
– Młody policjant stracił nogę – przypomniał mu Hammer.
– Zabezpieczenie terenu nie należało do naszych zadań – zauważył i odwrócił lekko głowę w stronę Wistinga.
Hammer wstał, uderzając głową o dach furgonetki.
– Nawet tego, kurwa, nie próbuj! – powiedział i podniósł palec wskazujący. – Nie waż się zwalać winy na nas. Ta cała wizja lokalna miała tylko jeden cel: sprowokować Kerra do ucieczki. I ty jesteś za to odpowiedzialny.
– Z kim powinienem porozmawiać o Tym drugim? – spytał Wisting, żeby przerwać dyskusję. – Kto wie o nim najwięcej?
– Idar Semmelmann – odparł Stiller. – Był głównym śledczym.
Nazwisko nic komisarzowi nie mówiło.
– Przejął sprawę dopiero po zatrzymaniu Kerra – wyjaśnił Stiller. – Wyznaczono go na szefa ekipy, która miała spróbować znaleźć Tego drugiego. Teraz został już tylko on.
– Rozmawiałeś z nim?
– Nie o tym, co wydarzyło się dzisiaj, ale wiedział o wizji lokalnej.
– Masz jego numer?
Stiller przytaknął, wyjął telefon i podyktował mu numer. Wisting wpisał go, cyfra po cyfrze, przechylił się do przodu na krześle i wpatrując się w podłogę, czekał, aż Semmelmann odbierze.
– Semmelmann.
– William Wisting, Larvik. Słyszał pan, co się stało?
– W wiadomościach puścili pański briefing – potwierdził były śledczy. – Znajdziecie go?
– Szuka go wielu ludzi – odparł Wisting. – Musiałby się bardzo postarać, żeby nam uciec.
– Nie możecie mu na to pozwolić – ostrzegł go Semmelmann. – Bo znowu to zrobi. Znowu kogoś zabije.
Wisting lekko się wyprostował.
– Jak daleko doszliście w pogoni za Tym drugim? – spytał.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Zna pan sprawę Thomle?
– Nanna Thomle – przytaknął komisarz. – Dziewczyna, która zaginęła latem. Stiller przedstawił mi jej sprawę.
– Kiedy znaleźli części jej ciała, musiałem wyciągnąć wszystko, co miałem na Tego drugiego – kontynuował Semmelmann. – Ale teraz wiemy równie mało co wtedy.
– Żadnych podejrzanych?
Na chwilę znowu zapadła cisza.
– Najprościej będzie, jeśli zabiorę to, co mam, i przyjadę do was.
– O której może pan tu być?
– Powiedzmy o siódmej.
– Świetnie – podziękował Wisting. – W moim gabinecie.
Ktoś szarpnął za drzwi. Były zamknięte. Wisting, który siedział najbliżej, wstał, uchylił je i zobaczył, że to Stenberg z oddziału specjalnego z Oslo. Stenberg trzymał plastikową torebkę na dowody rzeczowe, w której znajdowały się kajdanki.
Komisarz otworzył drzwi na oścież i wpuścił mężczyznę do środka.
– Opiekun psa tropiącego znalazł je jakieś pięćdziesiąt metrów od miejsca, w którym zastrzelono psa.
Wręczył torebkę z dowodem rzeczowym Wistingowi. Zanim jednak ten przekazał ją Hammerowi, zauważył, że w zamku wciąż tkwi klucz.
– Jak zdobył klucz? – spytał.
– Wszystkie kajdanki używane przez norweską policję można otworzyć tym samym kluczem – stwierdził Stiller. – Prawdopodobnie w wielu innych krajach mają tego samego dostawcę. Można je sprzedawać i kupować bez żadnych ograniczeń. Na pewno da się je zamówić przez Internet.
– W porządku – mruknął Hammer. – Ale skąd Kerr miał klucz? I jak go przemycił? Przecież przeszukałeś go, zanim opuścił więzienie?
– Może zdobył go tak jak broń? – podsunął Stenberg. – Może ktoś zostawił go dla niego w umówionym miejscu?
Wisting pokręcił głową.
– Otworzył kajdanki, zanim zaczął biec – powiedział, wskazując ekran, przez który nadal przewijały się zdjęcia z miejsca wybuchu. – Zwisały mu z nadgarstka.
– Potknął się i upadł – przypomniał mu Stiller. – Dwa razy. To była część jego planu. Chciał nas zmusić do zdjęcia kajdanek na nogach. Klucz mógł leżeć gdzieś na ścieżce. Podniósł go, gdy upadł.
Hammer westchnął i jeszcze raz zaklął.
– Ruch – zameldował nagle Ove Hidle siedzący przed rzędem monitorów.
Wisting spojrzał na ekran. Chodziło o znacznik, który pokazywał lokalizację samochodu Lone Mellberg. Auto opuściło parking przed sklepem „Kiwi” w Hokksund i kierowało się na wschód, w stronę Drammen.
– Jest pięć po trzeciej – skomentował Stiller. – Skończyła pracę.
Stenberg odebrał telefon. Odpowiedział krótko, przyjął wiadomość i rozłączył się.
– Śledzą ją – powiedział.
W pięciu obserwowali przemieszczający się po ekranie znacznik. Sześć minut później samochód zjechał z głównej drogi i znalazł się na osiedlu mieszkaniowym.
– Wraca do domu – skwitował Stiller,