Zamiana. Beth O'leary

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zamiana - Beth O'leary страница 15

Zamiana - Beth O'leary

Скачать книгу

niepokonanym, ale to przecież niedorzeczność – nikt nie przetrwałby bez szwanku tego, co przeżyła. Wystarczy na nią spojrzeć, jak siedzi przy stole i zastanawia się nad randką z dewotem Basilem. Źle się dzieje w Clearwater Cottage.

      Wiedziałabym o tym wcześniej, gdybym zaglądała do domu raz na jakiś czas.

      Znowu sięgam po laptop. Za każdym razem, kiedy sobie przypominam, że w poniedziałek nie mogę iść do pracy, ogarnia mnie lęk i paskudne uczucie, że jestem do niczego. Muszę mieć coś do roboty, muszę pomagać, żeby przestać rozpamiętywać to, co tak sromotnie schrzaniłam.

      W serwisie randkowym zmieniam obszar wyszukiwania i nagle: proszę bardzo, czterystu panów w wieku od siedemdziesięciu do osiemdziesięciu pięciu lat szukających miłości.

      – Mam pomysł – mówię. – Tylko posłuchaj do końca, okay? Są setki facetów do wzięcia… w Londynie.

      Babcia obraca w dłoniach pusty kubek.

      – Mówiłam ci, Leena: twoja mama mnie teraz potrzebuje. Nie mogę jechać do Londynu.

      – Mamie nic się nie stanie.

      – Och, doprawdy?

      – Babciu, potrzebujesz odpoczynku. A nawet na niego zasługujesz. Powiedz mi, dlaczego chciałaś wyjechać do Londynu, kiedy byłaś młoda?

      – Chciałam zmieniać świat – odpowiada z lekkim uśmiechem. – Pewnie myślałam, że Londyn jest miejscem, w którym… dzieją się ważne rzeczy. Chciałam przeżyć przygodę. Chciałam… – teatralnie wymachuje rękami – zatrzymać taksówkę z jakimś szykownym, pełnym fantazji nieznajomym i pozwolić odwieźć się do domu. Przejść z rozwianym włosem przez most Londyński, pędząc gdzieś w ważnej sprawie. Chyba chciałam być kimś ważnym.

      – Ależ jesteś kimś ważnym, babciu! Przede wszystkim bez ciebie Hamleigh już by się rozsypało. Ile razy ratowałaś wiejski sklepik? Pięć razy?

      Uśmiecha się.

      – Nie twierdzę, że nigdy nie robiłam nic pożytecznego. Dałam życie twojej matce, ona dała życie tobie i Carli i to mi wystarczy.

      Ściskam jej rękę.

      – Co to była za praca? Ta, z której zrezygnowałaś dla dziadka?

      Wbija wzrok w blat stołu.

      – W instytucji charytatywnej. Organizowała ośrodki kultury dla młodzieży z ubogich części miasta. Przypuszczam, że pisałabym na maszynie i biegała po kawę. Ale to miał być początek. Wybrałam sobie już nawet lokum, niedaleko miejsca, w którym teraz mieszkasz, chociaż wtedy dzielnica wyglądała inaczej.

      – Chciałaś mieszkać w Shoreditch? – pytam zaintrygowana. – To takie… – Nie potrafię sobie wyobrazić, kim byłaby babcia, gdyby zaczęła tę pracę. Dziwna myśl.

      – Trudno uwierzyć, co? – pyta z ironią w głosie.

      – Nie! To wspaniałe. Musisz przyjechać i zamieszkać u mnie! Możemy przeżyć przygodę w Shoreditch, tak jak chciałaś.

      – Nie zostawię teraz twojej matki samej, Leena – ucina stanowczo babcia. – Poza tym mam na głowie za dużo spraw, żeby wyjeżdżać. I basta.

      Znowu zaczyna „bastować”. Czuję się lekko nakręcona, jak w pracy; strasznie dawno nie zdarzył mi się taki przypływ energii. Bo wiem, że to świetna decyzja – właśnie tego potrzebuje babcia.

      Nagle przypominam sobie to, co Bee powiedziała o szukaniu i odzyskiwaniu samej siebie. Zagrzebana po uszy w pracy, ukrywałam się w Londynie. Unikałam matki. Właściwie unikałam wszystkiego. Ale mam dwa miesiące, żeby uporządkować swoje życie. A ponieważ nie mogę nawet patrzeć na dom, w którym umarła Carla…

      Wydaje się, że od niego powinnam zacząć.

      – Babciu… a może się zamienimy? – proponuję. – Ja zostałabym tutaj i zajęła się twoimi sprawami, a ty zamieszkałabyś u mnie w Londynie?

      Babcia spogląda na mnie.

      – Zamienimy?

      – Zamienimy się domami. Przecież kiedyś kręcił cię Londyn. Wreszcie tam sobie pomieszkasz! Będziesz umawiać się na randki w mieście, przeżyjesz przygodę… przypomnisz sobie, kim byłaś, zanim pojawił się dziadek Wade. A ja pomieszkam u ciebie. Wyłączę się na trochę na wsi, spróbuję ogarnąć to wszystko, co się stało, dopilnuję twoich spraw i… pomogę mamie, jeżeli będzie czegoś potrzebowała. Będę robić dla niej to samo co ty, załatwiać wszystko i tak dalej. – Ni stąd, ni zowąd kręci mi się w głowie. To naprawdę dobry pomysł? Wydaje się dość niezwykły, nawet według moich norm.

      W oczach babci maluje się zaduma.

      – Zamieszkałabyś tutaj? I pomagałabyś Marian, gdyby cię potrzebowała?

      Wiem, o czym myśli. Chociaż nigdy o tym nie wspomina, od śmierci Carli za wszelką cenę chce skłonić mamę i mnie, żebyśmy znowu zaczęły ze sobą rozmawiać. Moim zdaniem mama radzi sobie o wiele lepiej, niż się babci wydaje – na pewno nie trzeba koło niej skakać – jeżeli jednak babcia chce mieć poczucie, że będę gotowa zrobić dla mamy wszystko to co ona, w takim razie…

      – Jasne, oczywiście. – Odwracam laptop w jej stronę. – Zobacz, babciu. W Londynie czeka na ciebie czterystu panów.

      Wkłada okulary.

      – Ojej – mówi, przyglądając się fotografiom na ekranie. Po chwili zsuwa okulary i znów spogląda w stół. – Ale mam jeszcze inne obowiązki. Jest Straż Sąsiedzka, Ant i Dec, wyjazd mikrobusem na bingo… Nie mogę cię prosić, żebyś to wszystko wzięła na siebie.

      Powstrzymuję uśmiech, słuchając listy ważnych obowiązków babci.

      – Wcale nie prosisz, sama ci to proponuję – odpowiadam.

      Zapada długa cisza.

      – Trochę zwariowany pomysł – odzywa się w końcu babcia.

      – Wiem. Trochę tak. Ale z drugiej strony genialny. – Uśmiecham się szeroko. – Nie chcę nawet słyszeć, że się nie zgadzasz. Znasz mnie, więc wiesz, że mówię na sto procent serio.

      Babcia wygląda na rozbawioną.

      – Rzeczywiście. – Wolno wypuszcza z płuc powietrze. – Ojej. Myślisz, że poradzę sobie w Londynie?

      – No co ty, babciu?! Powinnaś spytać, czy Londyn poradzi sobie z tobą!

      6

      Eileen

      Następnego dnia Leena pojechała do Londynu, spakowała rzeczy i wróciła do Hamleigh. U siebie spędziła najwyżej godzinę. Zastanawiam się, czy nie bała się, że jeśli zostanie tam choć chwilę dłużej, odzyska rozsądek i

Скачать книгу