Zamknij drzwi. Rachel Abbott
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zamknij drzwi - Rachel Abbott страница 13
Z pewnością ma na myśli telefon z żądaniem okupu lub czegokolwiek innego. Ale dlaczego ich porwano? Nic nie przychodzi mi do głowy.
– Masz także telefon swojego partnera? Czy one są zablokowane?
Grzebię w torebce wśród przypadkowych przedmiotów, które zabrałam ze sobą, i wyjmuję komórkę Asha.
– Tak, ale używamy tego samego kodu, 7654. Telefon Asha wymaga podania pięciu cyfr, więc na końcu jest dodatkowa trójka.
– Masz jakieś zdjęcia Asha i Millie? – pyta Tom.
Przewijam zawartość galerii, żeby znaleźć coś odpowiedniego – Ash wygląda poważnie, ale to jego zwyczajowy wyraz twarzy, a Millie uśmiecha się wesoło. Dotykam na moment ekranu, pragnąć poczuć jej miękką skórę.
– Świetnie – mówi Tom uspokajającym tonem. – Pobierzemy je i przekażemy zespołowi. Oczywiście tylko tym, którzy są wtajemniczeni. W takim wypadku jak ten staramy się angażować jak najmniej osób.
Ma na myśli sytuację, w której ktoś jest opłacany przez porywaczy. Sama myśl sprawia, że przechodzi mnie dreszcz.
Oddaję telefony, a Tom przekazuje je Robowi, który wrócił z wodą dla mnie.
Becky pochyla się w moją stronę.
– Wiem, że powiedziałaś mi już, co się wydarzyło, kiedy rozmawiałyśmy, ale na wypadek gdybyśmy coś przegapili, mogłabyś opowiedzieć o tym ponownie? Tom nie słyszał cię bezpośrednio, a to może być pomocne.
Relacjonuję jeszcze raz, jak usłyszałam pukanie do drzwi, jak Ash został zakuty w kajdanki, jak się dowiedziałam, że mogę być w to zamieszana, jak nalegali, żeby Millie pojechała z Janet i Bobem. Mówię nieco nieskładnie, budując niepełne zdania.
– Powinnam była ich powstrzymać, odmówić zabrania mojej córki, ale powiedzieli przecież, że są z policji! Poza tym bardzo się martwiłam, że jeśli narobię hałasu, wystraszę Millie na śmierć. Ani przez chwilę nie zwątpiłam, że byli prawdziwymi funkcjonariuszami i prawdziwymi pracownikami opieki społecznej. Dlaczego miałabym wątpić? Powiedzieli też, że jeśli będę utrudniać, mogą mnie za to aresztować. Robiłam więc wszystko, żeby odbyło się to z jak najmniejszym wpływem na moje dziecko. Oddałam ją.
– Pokazali jakieś dowody tożsamości? – pyta Tom.
– Tak, ale nie przyjrzałam się im. Po prostu to zaakceptowałam. – Milczę przez chwilę. – Aż wstyd się przyznać, ale kiedy zabrali Asha, zaczęłam się zastanawiać, czy to prawda, czy naprawdę mógł skrzywdzić Millie. – Unoszę wzrok i patrzę Becky prosto w oczy. – Z pewnością słyszysz o wielu oszukanych kobietach, prawda? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie jestem jedną z nich.
Znów zaczynają mi dygotać ręce. Becky podnosi moją szklankę, kiedy próbuję odzyskać nad sobą kontrolę.
– Musimy cię poprosić o pełny opis ludzi, którzy weszli do twojego domu. Pokażemy ci zdjęcia, może kogoś rozpoznasz. Ważne jest teraz, abyś powiedziała nam wszystko, co pamiętasz w związku z samochodami. Kojarzysz ich kolor, markę?
Zamykam oczy i próbuję się skoncentrować. Byłam tak skupiona na małej, bladej twarzyczce Millie przyciśniętej do szyby. Nie zapamiętałam żadnych szczegółów, ale teraz muszę się postarać, by cokolwiek sobie przypomnieć.
– Ten, którym jechała Millie, był chyba srebrny. Nie widziałam odjazdu Asha. – I nawet się z nim nie pożegnałam…
– Ten srebrny samochód to był sedan czy hatchback?
Próbuję sobie przypomnieć, ale za każdym razem widzę tylko jej twarz. Dlaczego nie mogę przywołać szczegółów? Krzyczę gdzieś w środku, ale w jakiś sposób udaje mi się wyrzucić z siebie kilka słów.
– Przykro mi, nie przypominam sobie. To chyba był nieduży hatchback, ale mogę się mylić.
– Nie przejmuj się. Pamiętasz może, która to była godzina? – pyta Becky.
Nie odpowiadam. Moje myśli są gdzie indziej – z Millie. Czuję jej ręce na szyi, kiedy całuje mnie na dobranoc.
– Jo – mówi cicho Becky – wiemy, jakie to wszystko jest dla ciebie trudne, ale znajdziemy ich. Na ten moment jesteś jedyną osobą, która może nam pomóc. Wybacz, ale musimy naciskać cię dalej.
Mają oczywiście rację, a ja muszę się pozbierać.
– Około szóstej usiedliśmy do kolacji. Nie skończyliśmy jeść, więc mogło być mniej więcej piętnaście po. Nie zaczęliśmy nawet puddingu, który przygotowałam, ulubionego dania Millie. Z jabłkową kruszonką, choć trochę się przypalił.
Nie wiem, dlaczego im to wszystko opowiadam. Moja córeczka z pewnością chętnie by go spróbowała.
– Świetnie sobie radzisz, Jo. Daj mi chwilę, przekażę zespołowi to, co wiemy do tej pory. – Becky wskazała jedne z drzwi. – Funkcjonariusze w pomieszczeniu obok przygotowują sprzęt, który umożliwi śledzenie przychodzących do ciebie połączeń. Będziemy słyszeli wszystko, co zostanie powiedziane. Mamy tutaj też oddzielny pokój, z którego Tom i ja będziemy wszystko koordynować. Zapewniam cię, że dysponujemy zespołami ludzi, którzy pracują nad zlokalizowaniem miejsc, gdzie zabrano Asha i Millie. Sprawdzą kamery monitoringu w okolicy, a kiedy zidentyfikujemy samochód, prześledzimy, dokąd pojechał. Rob, którego już poznałaś, jest naszym łącznikiem, więc będzie tu wpadał od czasu do czasu.
Becky wstaje i idzie w stronę drzwi do sąsiedniego pomieszczenia. Odwracam się do Toma.
– Nie rozumiem tego. Dlaczego oni porwali Asha i Millie? Ja nie mam żadnych pieniędzy! Co oni chcą zyskać na porwaniu ich dwojga?
Tom pochyla się w moją stronę z rękami wspartymi na kolanach.
– Nie wiemy tak do końca, czy to jest to, co myślimy, Jo. Musimy zachować środki ostrożności, bo jeśli jest to rzeczywiście porwanie, trzeba kontrolować sytuację. Jesteśmy do tego przeszkoleni i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby sprowadzić ich bezpiecznie do domu.
Mam ochotę go zapytać, ile razy im się nie powiodło, ale nie mam tyle odwagi. Nie sądzę, żeby mnie okłamał – nie sprawia wrażenia takiego człowieka – więc chyba wolę nie wiedzieć. Becky wraca do nas z młodą, rudowłosą kobietą.
– Jo, poznaj Zoe, funkcjonariuszkę do spraw kontaktów z rodziną. Kiedy Tom i ja będziemy pracować nad sprawą, Zoe będzie się tutaj tobą opiekować. Dopilnuje, żeby niczego ci nie brakowało.
Puszczam jej słowa mimo uszu i choć rejestruję, że Zoe się ze mną przywitała, wolę zadać kolejne pytania.
– Jeśli to nie jest porwanie, to co jeszcze wchodzi w rachubę?
Tom