Zamknij drzwi. Rachel Abbott

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zamknij drzwi - Rachel Abbott страница 17

Zamknij drzwi - Rachel Abbott

Скачать книгу

Nie wiedziała, gdzie jest i jak się tu znalazła. Pragnęła jednego: być z mamą.

      Rozejrzała się na boki. Czy mamusia tutaj była? Tatuś? Wszystko wyglądało dziwnie – nie jak w prawdziwym pokoju w prawdziwym domu. Leżała na kilku kocach, a z sufitu zwisały grube foliowe płachty, które szeleściły w podmuchach wiatru. Niektóre przesuwały się po podłodze.

      Zadrżała. W pomieszczeniu było lodowato, ale dlaczego nie było tam nikogo innego? Dlaczego leżała na podłodze? Jedynym źródłem światła była żarówka zwisająca na drucie w przeciwnym kącie, kołysząca się tam i z powrotem na zimnym wietrze. Może ktoś zostawił otwarte drzwi albo okno.

      Usiadła powoli i przetarła oczy. Jak się tutaj znalazłam? Fragmenty wspomnień zaczęły rysować obrazy w jej głowie, a z każdym kolejnym jej serce przyspieszało. Słyszała je i czuła.

      Po raz ostatni widziała mamę, kiedy ta stała w progu i wyglądała, jakby była bardzo odważna, ale Millie widziała, że się rozpłacze – zawsze w takiej sytuacji robiła charakterystyczną minę. Dlaczego płakała? Jej mamę do łez doprowadzały tylko radosne rzeczy, jak ten pies, który uratował chłopca w rzece, wyciągając go na brzeg. Wzruszało to mamę za każdym razem, kiedy sobie o tym przypominała.

      Wtedy Millie przypomniała sobie, jak kazano jej wsiąść do samochodu z kobietą, której nie znała. Mama udawała, że wszystko jest w porządku, ale nie było. Dobrze o tym wiedziała. Nie chciała jechać, ale mama powiedziała, że to konieczne i że wkrótce wróci do domu.

      Przypomniała sobie wnętrze samochodu. Wyglądała przez okno, obserwując, jak wszystkie znane jej miejsca zostają w tyle w strugach deszczu. Wkrótce przestała rozpoznawać sklepy, ulice, domy i zaczęła płakać. Mężczyzna prowadził, a kobieta o pociągłej twarzy i wąskich ustach siedziała z nią z tyłu. Otworzyła torebkę i wyjęła z niej butelkę.

      – Przestań płakać i wypij to.

      Wcisnęła butelkę Millie w dłonie. Zawartość wyglądała jak sok pomarańczowy, a tatuś zawsze jej powtarzał, że nie powinna pić dużo soku ze względu na cukier. Kobieta kazała jej jednak wypić wszystko, bez żadnych sprzeciwów. Trudno było jej przełykać, tak bardzo zaciśnięte miała gardło. Kobieta przytrzymała jednak butelkę przy jej ustach i nie pozwoliła przerwać. Później Millie niczego już nie pamiętała.

      Gdzie teraz była? I gdzie była mama?

      – Mamusiu! – zawołała. Jej głos wydawał się śmieszny, bezdźwięczny, jakby krzyczała przez jeden z koców.

      Uklękła, po czym wstała powoli. Była głodna i chciało się jej pić. Może miała się tutaj tylko zdrzemnąć, a mama jest za drzwiami. Nie zostawiłaby jej przecież zupełnie samej. Może byli w domu u znajomych albo na zapleczu teatru. Tak! Mama z pewnością jest na scenie i gra. Wiedziała, że nie powinna więcej krzyczeć. Jest na zapleczu i musi zachowywać się cicho jak myszka. Poszuka wyjścia do miejsca, które mama nazywała kulisami. Millie uważała, że to dziwna nazwa wejścia na scenę i zawsze się z tego śmiała. Teraz nie było jej do śmiechu.

      Rozejrzała się, ale zobaczyła tylko kolejne foliowe płachty zwisające z sufitu przy ścianach. Zajrzała za jedną z nich i od razu zrozumiała, dlaczego jest tak zimno. Były tam okna, ale pozbawione szyb. Podłoga skojarzyła się jej z jednym z ich roboczych pomieszczeń w domu, w którym – jak mama zawsze powtarzała – muszą zrobić w końcu porządek. „Mam już dość chodzenia po gołym betonie”, mówiła. Tata obiecał jej, że położy podłogę, jaką ona tylko sobie zażyczy, ale i tak stale o tym zapominała.

      Przeszła na palcach na drugą stronę pomieszczenia i wyjrzała zza foliowych płacht. Ujrzała korytarz i schody, ale nie było tam nikogo. Wróciła z powrotem i zerknęła za folię, która poruszała się na wietrze. W ścianie była dziura ciągnąca się od podłogi ponad jej głowę. Zobaczyła przez nią noc. Niebo było czarne i przez chwilę zastanawiała się, czego w tym widoku brakuje. Dlaczego na zewnątrz było tak dziwnie?

      Wtedy sobie coś przypomniała. Kiedy pojechali rok temu na wakacje do Walii, usiadła tacie na kolanach i zapytała, dlaczego jest tak ciemno i dlaczego niebo wygląda zupełnie inaczej niż w domu.

      – To dlatego, że nie ma tu świateł ulicznych, Millie. To one sprawiają, że niebo ma pomarańczowy blask. My jesteśmy w samym środku niczego. Dlatego jest tak cicho i dlatego niebo jest takie czarne.

      Teraz było dokładnie tak samo. Mamy i taty nie było w sąsiednim pomieszczeniu. To nie był ich dom, ich ulica, a nawet ich miasto. Niebo było zupełnie czarne.

      Millie wiedziała, co to oznacza.

      Znajdowała się w samym środku niczego.

      17

      Już zdecydowanie za długo siedzę w tej samej pozycji. Nie mam odwagi spojrzeć na zegarek. Nie chcę wiedzieć, która jest godzina, ani obliczać, jak długo nie ma już ze mną Millie. Odnoszę wrażenie, że minęły całe dni. Czy ktoś w ogóle się nią opiekuje? Może jest głodna? Spragniona? Zmarznięta? Drżę, bo podświadomie zdaję sobie sprawę, że odczuwa to wszystko naraz.

      Przypominam sobie jej twarzyczkę z jednego z niewielu okresów, kiedy była chora. Złapała coś w szkole, zrobiła się blada, a pod oczami uformowały się ciemne kręgi. Leżała wtedy cicho, patrząc mi w oczy i szukając w nich potwierdzenia, że wszystko zmierza ku lepszemu. Jestem jej mamą. To moja praca, a mimo to nic nie mogę zrobić. Wyobrażam sobie jej przestraszone oczka, patrzące na mnie i błagające, żebym zakończyła ten koszmar.

      Podnoszę się gwałtownie z sofy. Jeśli nie zacznę się ruszać, znów się popłaczę, a to nie pomoże nikomu.

      Jedynie Zoe, funkcjonariuszka do spraw kontaktów z rodziną, wciąż jest ze mną i milczy od momentu, kiedy Tom i Becky stąd wyszli. Ma sympatyczną twarz o jasnej karnacji, upstrzoną piegami, a do tego niemal pozbawione koloru usta.

      – Przynieść ci coś? – pyta teraz. – Może kubek herbaty?

      Najwidoczniej ich misja polega na tym, żebym nie odczuwała głodu czy pragnienia, ale co jeszcze mogą mi zaoferować?

      – Jeśli chcesz, mogę cię zaprowadzić do pokoju, w którym mogłabyś spróbować trochę się zdrzemnąć.

      Zdrzemnąć. Jakie są szanse, że zdołam zasnąć? Jestem wyczerpana, ale tak działa niepokój. Może po przebudzeniu okaże się, że to wszystko było tylko koszmarem? Albo że odnaleziono Millie i Asha? Wątpię, ale uśmiecham się słabo i kręcę głową.

      Kiedy do pomieszczenia wchodzą Tom i Becky, podnoszę głowę w nadziei, że usłyszę dobre wieści.

      – W takich sytuacjach jak ta zawsze staramy się dowiedzieć jak najwięcej na temat zaangażowanych w sprawę osób – mówi cicho Becky, jakby starała się mnie uspokoić. – Im więcej dowiemy się na temat ciebie, Asha i Millie, tym większe prawdopodobieństwo, że znajdziemy jakieś powiązania z porywaczami. To oznacza, że musisz powiedzieć nam absolutnie wszystko, co tylko przyjdzie ci do głowy, niezależnie od tego, na ile trywialne czy mało istotne może ci się to wydawać. Rozumiemy się?

      Chyba tak, choć nie przychodzi mi do głowy nic, co pomogłoby rozwikłać tę zagadkę. Zaczynają mi drżeć dłonie i wciskam

Скачать книгу