Od pierwszego wejrzenia. Kristen Ashley

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Od pierwszego wejrzenia - Kristen Ashley страница 10

Od pierwszego wejrzenia - Kristen Ashley Rock Chick

Скачать книгу

nie.

      – Raczej tak.

      Poczułam narastającą panikę, gdy uświadomiłam sobie, że za moment mnie pocałuje, jeśli się nie wycofam. Spróbowałam wyswobodzić rękę.

      – Wracam do środka.

      Poczułam jego drugą dłoń na biodrze, palce wbijające się w moje ciało delikatnie, ale stanowczo.

      – Gdzie się zatrzymałaś? – powtórzył.

      Serce mi waliło.

      – Puszczaj! – syknęłam.

      – A więc jednak muszę cię przekonać – powiedział takim tonem, jakby mój protest działał na jego korzyść i sprawiał mu frajdę.

      Właśnie zamierzałam ostro zaprotestować, gdy przygniótł mnie do swojego ciała i pocałował. Dobry Boże! No tak, chłopcy z Denver się nie opieprzali. To nie był delikatny pocałunek, muśnięcie warg, subtelny dotyk ust. To był drapieżny atak; jego wargi objęły moje, język uporczywie usiłował wślizgnąć się do środka, aż się poddałam, opór trwał jedynie chwilę.

      Nie wbijał już palców w moje biodra, bo po prostu prawie się na nim położyłam. Objęłam dłońmi jego kark, powędrowały w górę, przegarniając jego włosy. Przechyliłam głowę na bok, odwzajemniając pocałunek. Nic nie mogłam na to poradzić, nigdy w życiu nikt mnie tak nie całował! Nawet oralne talenty Billy’ego chowały się przy tym!

      Gdy oderwał usta od moich, przez moment nie otwierałam oczu, tylko szepnęłam:

      – A niech mnie…

      – Gdzie się zatrzymałaś? – szepnął w moje usta.

      – Hotel Marriott w dzielnicy Speer.

      – Dawny budynek Hirschfelda?

      Skinęłam tylko, ciągle półprzytomna od tego cholernego pocałunku. Było mi tak dobrze i cieplutko tuż przy nim, mimo że poplamiona kurtka dawno zjechała mi z ramion.

      – Słoneczko, otwórz oczy! – szepnął.

      Spojrzałam na niego, znowu się szeroko uśmiechał.

      – Mam jeszcze jedno pytanie – zagaił.

      Cholercia!

      Tak jakbym jeszcze nie miała dość!

      Usiłowałam wyrwać się ze szponów nabzdryngolenia, czułam wciąż jego dłoń na biodrze, teraz przesuwała się w górę, aż objął mnie w talii. Drugą ręką przytrzymywał moją głowę. Na nic było to moje wyrywanie się.

      – Za co podziękowałaś Indy, wychodząc z lokalu?

      Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, co miał na myśli. A że nie było to jakieś specjalnie podchwytliwe pytanie, odrzekłam:

      – Doprowadziła do mojego spotkania z wujkiem Texem.

      Objął mnie mocniej, kciukiem kreśląc zarys mojej brody.

      – Przecież jesteście ze sobą tak blisko…

      Pokręciłam przecząco głową.

      – Dziś po raz pierwszy się spotkaliśmy.

      Spojrzał na mnie zdziwiony.

      – Serio?

      Złożyłam dłonie na jego piersi i usiłowałam go odepchnąć, ale nawet nie drgnął. Poddałam się i po prostu rozkoszowałam faktem, że go dotykam.

      – Serio. Pisywałam do niego od dziecka, ale nigdy się nie spotkaliśmy. Odciął się od rodziny po powrocie z wojny. Odpisywał tylko mnie.

      – Jezu… – mruknął Hank.

      – Przez wiele miesięcy czytałam o was. Wiem, że Indy w zasadzie pozbierała go z ulicy i dała mu robotę. Zdecydowałam, że skoro wrócił do żywych, to może pora go odwiedzić i spróbować sprowadzić na łono rodziny.

      – I tylko po to przyjechałaś? – Hank patrzył mi prosto w oczy.

      No, nie tylko po to, ale sprawa była zbyt poważna, by go okłamywać, więc po prostu nie odpowiedziałam.

      – Czy on już wie, co knujesz?

      Skinęłam lekko.

      – Domyśla się, ale chyba nie jest na to gotowy.

      – I pewnie łatwo nie dasz za wygraną?

      Tym razem pokręciłam głową przecząco.

      – Grzeczna dziewczynka – szepnął.

      Jego aprobata była jak ciepłe okrycie na plecach.

      – Puścisz mnie w końcu? – zażądałam.

      Poczułam jego dłoń na karku.

      – Tylko jeśli obiecasz, że będziesz w swoim hotelowym pokoju jutro o wpół do siódmej, gdy po ciebie przyjadę.

      – Obiecuję – szepnęłam, żeby w końcu go spławić.

      Nie zamierzałam być nawet w pobliżu hotelu, choć w głębi duszy tego pragnęłam.

      – Ale wiesz, że jestem gliniarzem?

      Potaknęłam.

      – I wiesz też, że Lee ma agencję detektywistyczną?

      Ściągnęłam brwi i ponownie skinęłam głową.

      – I masz świadomość tego, że wszyscy jego pracownicy to doświadczeni łowcy głów?

      Nie, tego nie wiedziałam. Moje oczy musiały się zrobić wielkie jak spodki.

      – Naprawdę? – spytałam bez sensu.

      – Ta – rzucił tylko.

      – Po co mi to wszystko mówisz?

      – Bo jeśli nie będzie cię jutro w hotelu, to i tak cię znajdę. Ja albo jeden z chłopaków. I przyprowadzi cię do mnie.

      O rety. Poczułam w gardle skurcz strachu.

      – Chyba sobie jaja robisz.

      – Nie.

      No to wpadłam.

      – Dlaczego niby?

      – Dobrze wiesz, dlaczego.

      Wiedziałam aż za dobrze. Fatalne zauroczenie.

      – Whisky…

      – Słoneczko, teraz obiecaj mi jeszcze raz, ale tym razem

Скачать книгу