Pod powierzchnią. Lynn H. Blackburn
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pod powierzchnią - Lynn H. Blackburn страница 6
– Punkt dla ciebie – powiedział, przytrzymując dla niej drzwi, kiedy wchodzili do kuchni.
Wyciągnęła z lodówki lemoniadę i herbatę.
– Nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie, dlaczego wybrałaś onkologię. Nie zrozum mnie źle, myślę, że to bardzo ważna praca. Nie jestem tylko pewny, jak ktoś może powiedzieć, że to uwielbia.
– To skomplikowane.
– Przypuszczam, że dam radę nadążyć za wątkiem.
– Ale jesteś denerwujący.
– Słyszałem to już wcześniej.
Leigh oparła się o drzwi lodówki.
– Myślę, że przyciągnęło mnie poczucie, że to ważne. Że niezależnie od efektu mogę zmienić coś w życiu ludzi. Albo pomagając im żyć dłużej, niż sądzili, albo… trzymając ich za rękę, kiedy umierają.
Usłyszała, jak Ryan szepnął: „Wow”, i wyczuła podziw w tonie jego głosu. Przyszedł czas, by porozmawiać o czymś lżejszym.
Wyciągnęła z lodówki schłodzone ciasto i postawiła na blacie.
Ryan otworzył oczy szerzej.
– Czy to jest to, o czym myślę?
Jej mama nazywała to ciasto: „lepsze niż wszystko inne”, a Leigh nie zapomniała, że był to ulubiony deser Ryana.
– Nie mogę uwierzyć, że właśnie to przygotowałaś. – Rozglądnął się po kuchni. – Spędziłem w tym domu wiele szczęśliwych chwil.
– Ja też – przyznała. – To było wspaniałe miejsce na dorastanie. – Chciałaby znaleźć sposób, by uczynić je jak najlepszym dla siebie dorosłej.
– Brakuje mi twojej mamy – powiedział. – Bardzo mi przykro.
Leigh przełknęła ślinę.
– Dziękuję. Była gotowa. Chciała być z tatą i z Jezusem. Nie chciała przechodzić żadnych dziwnych terapii, a w momencie, kiedy wiedzieliśmy już, z czym mamy do czynienia, nie dało się nic zrobić.
– To dlatego wróciłaś? Aby się nią zaopiekować?
– Nie. Wzięłam trochę wolnego, ale mama zmarła, zanim nawet zaczęłam rozważać przeprowadzkę.
Jednak przecież to wiedział, nieprawdaż?
– Więc…
Najwyraźniej nie zamierzał odpuszczać.
– Potrzebowałam zmiany – rzekła. – A ktoś musiał zamieszkać w tym domu w lecie. Ani Kirk, ani ja nie byliśmy gotowi, by wynajmować go turystom, ale nie chcieliśmy też, żeby popadł w ruinę.
– Ma to sens – odparł.
Jego słowa potwierdzały, że przyjął jej wyjaśnienie, jednak wyraz twarzy sugerował, że doszukiwał się czegoś jeszcze.
Wziął napoje, Leigh włożyła ciasto, serwetki i papierowe talerzyki do koszyka, po czym wyszli na zewnątrz.
Kobieta zatrzymała się, by zamknąć drzwi. Odgłosowi zamka towarzyszyło delikatne piknięcie.
– Anissa chciała, abym się spytał o twój system bezpieczeństwa – powiedział Ryan.
– A co dokładnie?
– Czy masz dostęp do kamer, czy to się odbywa gdzieś na zewnątrz?
– I to, i to – odrzekła. – Kamery gromadzą około dwutygodniowe zapisy. Niektóre działają cały czas, inne mają czujnik ruchu. Dlaczego pytasz?
– Czy któreś z nich obejmują obszar jeziora?
– Niewielki – stwierdziła. – Kamery znajdują się na pomoście i wzdłuż linii granicznej terenu. W dzień widać najwyżej do połowy jeziora.
– Pozwoliłabyś nam sprawdzić, co masz? A może dałoby się uniknąć skasowania tego, co jest obecnie dostępne?
– Myślisz, że na moich kamerach jest coś, co pomogłoby wam z tym ciałem?
– Szczerze? Wątpię w to. Ale nauczyłem się, żeby nie ignorować żadnych możliwości. Czasem znajduje się rzeczy, których się nie szukało, i są to informacje, które prowadzą do rozwiązania zagadki.
– Okej. Chcecie to zobaczyć dzisiaj? Idę do pracy o jedenastej…
Ryan nagle się zatrzymał, a Leigh musiała się odwrócić, żeby na niego popatrzeć.
– Pracujesz? Dziś w nocy?
To był problem?
– Tak. Mam pracę.
– Nie. – Potrząsnął głową. – Nie o to mi chodziło. Myślałem, że pracujesz na dwunastogodzinne zmiany.
Skąd znał jej godziny pracy?
– To znaczy, tak przypuszczałem. Większość pielęgniarek, które znam, pracuje w taki sposób. Masz inne godziny jako pielęgniarka dyplomowana?
Nie było szans, by się z tego wyplątał.
– Kirk do ciebie zadzwonił, prawda?
– Hm? – Ryan ruszył szybkim krokiem w dół zbocza.
– Nie uciekaj ode mnie, Ryanie Parker.
Mężczyzna zatrzymał się, ale nie odwrócił. Kiedy Leigh go dogoniła, zaatakowała go:
– Mój brat do ciebie dzwonił? Powiedział ci, żebyś na mnie uważał? Obserwujesz mnie?
– Nie! Tak! To znaczy, nie w taki sposób.
Minęła go zdecydowanym krokiem. Powinna być zdenerwowana… wściekła. Ale jeśli miała być wobec siebie szczera, nie była tym zaskoczona. Nawet jeżeli tego nie potrzebowała, było to dokładnie w stylu Kirka. Zawsze się o nią troszczył. A przynajmniej próbował.
– Leigh, przestań. – Dłoń Ryana dotknęła jej łokcia.
Kobieta aż podskoczyła.
Puścił ją natychmiast, jak porażony prądem. Czy była aż tak okropna? A może wiedział?
– Przepraszam – rzucił.
Wiedział.
– Co jeszcze mówił ci Kirk?
Ryan nie dawał za wygraną. Ani się nie wycofał. Podszedł bliżej.
– Powiedział mi, że prześladował cię jeden z pacjentów.