Zima świata. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 19

Zima świata - Ken Follett

Скачать книгу

był w kropce. Naturalnie lekarzy jest wielu, ale nie wiedział, gdzie ich szukać i czy któryś zgodzi się pójść do zupełnie obcych ludzi.

      – Siostra mnie przysłała – odrzekł słabym głosem.

      – Carla ma o wiele więcej oleju w głowie niż ty.

      – Ada powiedziała, że wody odeszły.

      Nie rozumiał, co to znaczy, lecz wydawało się, że ta informacja jest ważna. Frau Rothmann zmierzyła go spojrzeniem pełnym niesmaku.

      Starszy mężczyzna w kącie poczekalni zaśmiał się chrapliwie.

      – Jesteśmy brudnymi żydkami, dopóki nie potrzebujecie naszej pomocy! – zauważył z drwiną. – A później słyszy się: „Niech pan przyjdzie, panie Rothmann”, „Co pan radzi, mecenasie Koch?” albo „Pożycz pan sto marek, Herr Goldman” i… – Znów się rozkasłał.

      Z holu wyszła dziewczyna w wieku około szesnastu lat. Erik pomyślał, że musi to być córka Rothmannów, Eva, której dawno nie widział. Miała już piersi, ale wciąż była pulchna i niezgrabna.

      – Ojciec pozwolił ci zapisać się do Hitlerjugend? – zdziwiła się.

      – Tata jeszcze nie wie – odparł Erik.

      – O rety. – Eva wciąż stała w drzwiach gabinetu. – Ale dostaniesz burę.

      – Myślisz, że twój tata do nas pójdzie? – spytał Erik. – Mama bardzo się na mnie rozzłościła.

      – Oczywiście, że tak – zapewniła Eva. – Jeśli ktoś jest chory, tata mu pomaga. – W jej głosie pojawił się ton przygany. – Nie pyta, kto jest jakiej rasy i do jakiej partii należy. Nie jesteśmy nazistami. – Eva wyszła.

      Erik zdziwił się, że mundur może go wpędzić w takie tarapaty. W szkole wszyscy uważali, że jest wspaniały.

      Po chwili zjawił się doktor Rothmann.

      – Wrócę, gdy tylko będę mógł – rzekł do dwojga pacjentów. – Proszę wybaczyć, dziecko nie może czekać z przyjściem na świat. – Spojrzał na Erika. – Chodź, młody człowieku, pojedziesz ze mną, mimo że nosisz ten mundur.

      Erik podążył za lekarzem i wsiadł do zielonej żaby. Uwielbiał samochody, nie mógł się doczekać, kiedy sam usiądzie za kółkiem. Zazwyczaj lubił jazdę każdym autem, śledził kontrolki i technikę jazdy kierowcy. Teraz jednak czuł się jak eksponat, siedząc w brunatnym mundurze obok żydowskiego lekarza. A jeśli zobaczy go Herr Lippmann? Jazda była prawdziwą udręką.

      Na szczęście nie trwała długo. W ciągu kilku minut dojechali do von Ulrichów.

      – Jak nazywa się ta młoda pani? – spytał Rothmann.

      – Ada Hempel.

      – Była u mnie w zeszłym tygodniu, dziecko jest wcześniakiem. No dobrze, prowadź mnie do niej.

      Erik wszedł do domu i usłyszał płacz dziecka. Już się urodziło! Ruszył schodami do piwnicy, doktor za nim.

      Ada leżała na wznak. Łóżko było mokre od krwi i czegoś jeszcze. Carla trzymała w ramionach maleńkiego noworodka całego pokrytego śluzem. Od spódnicy Ady do dziecka biegło coś, co wyglądało jak gruby sznur. Z szeroko otwartych oczu Carli biło przerażenie.

      – Co mam robić?! – krzyknęła.

      – Robisz właśnie to, co trzeba – uspokoił ją doktor Rothmann. – Potrzymaj dziecko przez minutę blisko przy sobie. – Usiadł obok Ady, posłuchał bicia jej serca i zmierzył puls. – Jak się czujesz, kochana?

      – Jestem taka zmęczona – wyszeptała.

      Rothmann z zadowoleniem skinął głową, po czym wstał i spojrzał na dziecko, które trzymała Carla.

      – Chłopczyk – oznajmił.

      Erik z fascynacją i odrazą patrzył, jak lekarz wyjmuje z torby nić i zawiązuje dwa węzły na pępowinie. Podczas tej czynności przemawiał do Carli kojącym głosem:

      – Dlaczego płaczesz? Wspaniale się spisałaś. Sama przyjęłaś poród. Prawie wcale nie byłem potrzebny! Kiedy dorośniesz, zostaniesz lekarką.

      Carla się uspokoiła, a potem rzekła cicho:

      – Niech pan spojrzy na główkę. – Doktor nachylił się do niej. – Chyba coś jest nie tak.

      – Wiem.

      Wyjął ostre nożyce i przeciął pępowinę między węzłami, a potem wziął nagie dziecko od Carli i przytrzymał je na odległość ramion, uważnie mu się przyglądając. Erik nie widział żadnych defektów, lecz noworodek był czerwony, pomarszczony i pokryty śluzem, więc niewiele dało się zauważyć.

      – Ojej – sapnął doktor po chwili.

      Przyjrzawszy się dokładniej, Erik zobaczył, że twarz dziecka jest niesymetryczna. Jedna strona główki wyglądała normalnie, lecz druga miała coś w rodzaju wgłębienia; oko także było dziwne.

      Rothmann oddał noworodka Carli.

      Ada jęknęła i wyprężyła się.

      Kiedy opadła na materac, Rothmann wsunął rękę pod jej spódnicę i wyjął grudę czegoś, co przypominało mokry ochłap mięsa.

      – Eriku, przynieś mi gazetę – poprosił.

      – Którą? – spytał chłopiec. Rodzice codziennie kupowali wszystkie najważniejsze gazety.

      – Obojętnie którą – odparł łagodnie Rothmann. – Przecież nie będę jej czytał.

      Erik wbiegł na górę i znalazł wczorajszy numer „Vossische Zeitung”. Kiedy wrócił, lekarz owinął mięso w papier i położył na podłodze.

      – Nazywamy to łożyskiem – wyjaśnił Carli. – Najlepiej to później spalić.

      Usiadł na brzegu łóżka.

      – Ado, moja droga, musisz być bardzo dzielna – zaczął. – Twoje dziecko żyje, ale możliwe, że coś mu dolega. Umyjemy je, opatulimy ciepło, a potem zabierzemy do szpitala.

      – Co mu się stało? – spytała przestraszona Ada.

      – Nie wiem, trzeba je zbadać.

      – Będzie zdrowe?

      – Lekarze w szpitalu zrobią wszystko, co w ich mocy. Resztę musimy powierzyć Panu Bogu.

      Erik przypomniał sobie, że żydzi wierzą w tego samego Boga co chrześcijanie. Tak łatwo o tym zapomnieć.

      – Zdołasz wstać i pojechać ze mną do szpitala? – spytał doktor. – Trzeba nakarmić dziecko.

      –

Скачать книгу