Krawędź wieczności. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 23

Krawędź wieczności - Ken Follett

Скачать книгу

Skoro tak mówisz – odrzekł kierowca.

      George i Maria wsiedli do karetki.

      Kiedy ruszyła, George spojrzał na autobus. Z poczerniałego korpusu wznosiły się smugi dymu, nadpalone belki rusztowania dachu sterczały niczym żebra męczennika spalonego na stosie.

      ROZDZIAŁ 5

      Tania Dworkina wcześnie zjadła śniadanie i opuściła syberyjski Jakuck, najzimniejsze miasto świata. Na pokładzie wojskowego tupolewa Tu-16 poleciała do Moskwy, która leżała w odległości niespełna pięciu tysięcy kilometrów. Kabina była przystosowana do przewozu sześciu żołnierzy, ale projektant nie zawracał sobie głowy ich wygodą: siedzenia zrobiono z dziurkowanego aluminium, ścianki nie były dźwiękoszczelne. Lot trwał osiem godzin z międzylądowaniem na uzupełnienie paliwa. Różnica czasu między Moskwą a Jakuckiem wynosi sześć godzin, toteż Tania zdążyła na drugie śniadanie.

      W Moskwie było lato, a ona miała na sobie gruby kożuch i czapkę futrzankę. Wsiadła do taksówki i pojechała do rządowego bloku przeznaczonego dla elity władzy. Mieszkała razem z matką Anią i bratem bliźniakiem Dmitrijem, zwanym zdrobniale Dimką. Mieszkanie było duże, miało trzy sypialnie, lecz matka Tani mawiała, że jest uważane za przestronny jedynie według radzieckich standardów. W dzieciństwie, kiedy dziadek Grigorij był dyplomatą, zajmowali w Berlinie o wiele większe lokum.

      Tego ranka w moskiewskim mieszkaniu panowała cisza, ponieważ matka i Dimka wyszli już do pracy. Ich wierzchnie okrycia wisiały w przedpokoju na gwoździach, które ojciec Tani wbił ćwierć wieku temu. Było ciepło, więc Dimka zostawił w domu swój ciemny płaszcz nieprzemakalny, a matka brązowe tweedowe palto. Tania powiesiła kożuch na gwoździu i postawiła walizkę w sypialni. Nie spodziewała się zastać matki i brata, a mimo to czuła lekkie rozczarowanie, że mama nie zaparzy jej herbaty, a Dimka nie posłucha relacji o przygodach siostry na dalekiej Syberii. Pomyślała, że mogłaby złożyć wizytę dziadkom, Grigorijowi i Katerinie Peszkowom, którzy mieszkali na innym piętrze w tym samym gmachu, ale doszła do wniosku, że właściwie nie ma na to czasu.

      Wzięła prysznic i przebrała się, a potem pojechała autobusem do siedziby radzieckiej agencji prasowej TASS. Była jednym z ponad tysiąca reporterów pracujących w agencji, lecz niewielu wożono wojskowymi odrzutowcami. Ona, wschodząca gwiazda, potrafiła pisać żywe i ciekawe artykuły przemawiające do wyobraźni młodych ludzi, a zarazem zgodne z linią partii. Miało to wszakże złą stronę: często przydzielano jej trudne zadania o dużym ciężarze gatunkowym.

      Zjadła w bufecie miskę kaszy ze zsiadłym mlekiem, a następnie udała się do działu reportażu, gdzie pracowała. Chociaż uważano ją za gwiazdę, nie zasłużyła jeszcze na własny gabinet. Przywitała się z kolegami, usiadła przy biurku, umieściła w maszynie papier z kalką i zaczęła pisać.

      W samolocie tak trzęsło, że nie mogła nawet robić notatek, ale plan tekstu Tania miała w głowie. Mogła więc pisać płynnie, z rzadka tylko zaglądając do zapisków. Jej artykuł miał zachęcić młode radzieckie rodziny do przeprowadzki na Syberię i zatrudnienia się w przeżywających okres boomu gałęziach przemysłu wydobywczego; nie było to łatwe zadanie. Łagry zapewniały dużo niewykwalifikowanej siły roboczej, lecz w regionie potrzeba było geologów, inżynierów, mierniczych, architektów, chemików i kadry instruktorskiej. Tania pominęła jednak w swoim tekście mężczyzn i napisała o ich żonach. Rozpoczęła od Klary, młodej i atrakcyjnej matki, która z zapałem i humorem opowiadała o tym, jak radzić sobie w ujemnych temperaturach.

      Przed południem zwierzchnik Tani, redaktor Danił Antonow, wziął jeden arkusz i zaczął czytać. Drobny mężczyzna był łagodny w obejściu, co stanowiło ewenement w środowisku dziennikarskim.

      – Świetne – rzekł po chwili. – Kiedy dostanę resztę?

      – Przebieram palcami najszybciej, jak mogę.

      – Czy dotarły do ciebie wieści o Ustinie Bodianie, gdy byłaś na Syberii? – spytał Antonow. Bodian był śpiewakiem operowym; przyłapano go z dwoma egzemplarzami powieści Doktor Żywago, które zdobył podczas występów we Włoszech. Trafił za to do obozu pracy.

      Serce Tani zaczęło bić szybciej. Czyżby Danił ją podejrzewał? Miał nadzwyczajną intuicję jak na mężczyznę.

      – Nie – skłamała. – Dlaczego pytasz? A ty coś słyszałeś?

      – Nic nie słyszałem – odparł redaktor i wrócił do swojego biurka.

      Tania prawie skończyła pisać trzeci artykuł, gdy zatrzymał się obok niej Piotr Opotkin i z papierosem w ustach zaczął czytać tekst. Opotkin, krępy mężczyzna o brzydkiej cerze, kierował działem reportażu. W odróżnieniu od Daniła nie był dziennikarzem, lecz komisarzem politycznym. Jego zadanie polegało na pilnowaniu, by artykuły nie łamały wytycznych Kremla, a jedyne kryterium stanowiło ścisłe przestrzeganie partyjnej ortodoksji.

      Przeczytał kilka stron reportażu.

      – Mówiłem ci, że masz nie pisać o pogodzie.

      Opotkin pochodził z wioski na północ od Moskwy i wciąż zachował północnorosyjski akcent.

      Tania westchnęła.

      – Piotrze, ten cykl jest poświęcony Syberii. Ludzie i tak wiedzą, że tam jest zimno. Nikt się nie nabierze.

      – Ale tutaj wszystko dotyczy pogody.

      – Piszę o młodej zaradnej kobiecie z Moskwy, która w trudnych warunkach dba o swoją rodzinę i traktuje to jak przygodę.

      – Tania ma rację, Piotrze – wtrącił się do rozmowy Danił. – Jeśli pominiemy kwestię niskich temperatur, czytelnicy będą wiedzieli, że autorka wciska im kit, i nie uwierzą w ani jedno słowo.

      – Mnie się to nie podoba – upierał się Opotkin.

      – Ale musisz przyznać, że tekst jest wciągający – nie dawał za wygraną Danił.

      Opotkin się zastanowił.

      – Może masz rację – rzekł, odkładając kartkę. – W sobotę wieczorem wydaję przyjęcie – powiedział do Tani. – Córka kończy studia. Może przyszłabyś z bratem?

      Opotkin był karierowiczem nieudacznikiem, który urządzał koszmarnie nudne imprezy. Tania wiedziała, że może wypowiedzieć się za brata.

      – Bardzo bym chciała i Dimka na pewno też, ale obchodzimy urodziny mamy. Strasznie mi przykro.

      – To szkoda – rzucił urażony Opotkin i odszedł.

      – Twoja matka nie obchodzi w sobotę urodzin, prawda? – spytał Danił.

      – Nie.

      – Opotkin to sprawdzi.

      – I zrozumie, że grzecznie się wymówiłam, bo nie chciałam iść na jego przyjęcie.

      – Powinnaś na nich bywać.

      Tania nie miała ochoty się spierać,

Скачать книгу