Krawędź wieczności. Ken Follett
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 28
Nie było w tym nic nadprzyrodzonego. Dimka od pewnego czasu spodziewał się, że Tania wpadnie w jakąś kabałę.
– Co zmalowała?
– Aresztowali ją.
– Niech to diabli.
Wiera wskazała telefon na małym stoliku. Dimka podniósł słuchawkę zdjętą z widełek. Dzwoniła jego matka Ania.
– Tania jest na Łubiance! – powiedziała. Siedziba KGB mieściła się przy placu Łubiańskim. Matka była bliska histerii.
On zaś nie czuł się zaskoczony. Tak samo jak siostra bliźniaczka uważał, że wiele spraw w Związku Radzieckim toczy się w złym kierunku. Jednak Dimka był zdania, że potrzebne są reformy, ona natomiast sądziła, że należy odrzucić komunizm. Wiedli spór intelektualny, który jednak nie zmieniał faktu, że darzyli się uczuciem. Byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi od zawsze.
Dimka wiedział, że do aresztu można trafić nawet za to, że myśli się tak jak Tania – była to jedna z ciemnych stron Związku Radzieckiego.
– Uspokój się, mamo, wydobędę ją stamtąd – obiecał. Miał nadzieję, że zdoła sprostać temu zapewnieniu. – Wiesz, co się stało?
– Było jakieś spotkanie poetyckie, doszło do zamieszek!
– Na pewno poszła na plac Majakowskiego. Jeśli tylko tyle… – Nie wiedział o wszystkich poczynaniach siostry, ale podejrzewał ją o coś więcej niż uczestnictwo w spotkaniu poetów.
– Dimka, musisz coś zrobić! Zanim tamci…
– Wiem. – Matka chciała powiedzieć: Zanim zaczną ją przesłuchiwać. Dimka poczuł dreszcz strachu, jakby przesunął się nad nim groźny cień. Perspektywa przesłuchań w okrytych najgorszą sławą kazamatach siedziby KGB napawała trwogą każdego radzieckiego obywatela.
W pierwszej chwili pomyślał, że powinien zatelefonować, doszedł jednak do wniosku, że to nie wystarczy. Musi udać się tam osobiście. Zawahał się: gdyby ktoś dowiedział się, że poszedł na Łubiankę po to, by wydostać siostrę, mogłoby to zagrozić jego karierze. Ale rozterka trwała tylko chwilę. Tania miała pierwszeństwo przed nim, Chruszczowem i całym Związkiem Radzieckim.
– Idę tam, mamo – oznajmił. – Zadzwoń do wujka Wołodii i opowiedz mu o wszystkim.
– O tak, to dobry pomysł! Mój brat będzie wiedział, co zrobić.
Dimka odłożył słuchawkę.
– Dzwoń na Łubiankę – polecił Wierze. – Powiedz im, że telefonujesz z biura pierwszego sekretarza, który dowiedział się o aresztowaniu czołowej dziennikarki Tani Dworkinej i jest zaniepokojony. Dodaj, że w drodze do nich jest asystent towarzysza Chruszczowa, chce zadać im parę pytań i do chwili jego przybycia mają się wstrzymać od wszelkich działań.
Sekretarka notowała.
– Czy wezwać samochód?
Łubianka znajdowała się niespełna dwa kilometry od kompleksu kremlowskiego.
– Na dole mam motocykl, tak będzie szybciej. – Dimka był szczęśliwym posiadaczem woschoda 175 z pięciobiegową skrzynią biegów i dwiema rurami wydechowymi.
Przewidział, co paradoksalne, że siostra wpadnie w kłopoty, ponieważ przestała mu o wszystkim mówić. Zwykle nie mieli przed sobą żadnych sekretów. Dzielili się sprawami, o których nie mówili nikomu więcej. Kiedy nie było matki, Tania chodziła po mieszkaniu nago, na przykład gdy potrzebowała wyjąć z szafy czystą bieliznę, a Dimka sikał w łazience, nie zamykając drzwi. Koledzy Dimki pokpiwali czasem, że łączący ich związek ma charakter erotyczny, lecz w gruncie rzeczy było odwrotnie: mogli być ze sobą tak blisko właśnie dlatego, że traktowali się aseksualnie.
Jednak w ciągu minionego roku zorientował się, że siostra coś przed nim ukrywa. Nie wiedział, co to jest, ale mógł się domyślić. Nie chodziło o chłopaka, tego był pewny: zwierzali się sobie ze swojego życia emocjonalnego, dzielili się spostrzeżeniami i odczuciami. Prawie na pewno w grę wchodziła polityka. Jedynym powodem, dla którego Tania coś przed nim zatajała, była troska o brata.
Podjechał pod tchnący grozą budynek, pałac z żółtej cegły wzniesiony przed rewolucją, który stanowił wówczas siedzibę towarzystwa ubezpieczeniowego. Na samą myśl o tym, że siostra jest w nim więziona, zrobiło mu się słabo. Przez chwilę bał się, że zwymiotuje.
Postawił motocykl na wprost głównego wejścia, zebrał się w sobie i wszedł do środka.
Był tam już szef Tani, redaktor Danił Antonow, spierał się o coś z kagiebistą w holu. Antonow był niewysoki i drobnej budowy, Dimka uważał go za niegroźnego, teraz jednak emanowały z niego pewność siebie i zdecydowanie.
– Chcę się zobaczyć z Tanią Dworkiną, teraz, w tej chwili – oświadczył.
Wyraz twarzy funkcjonariusza KGB przywodził na myśl upartego muła.
– To niemożliwe.
Do rozmowy wtrącił się Dimka:
– Jestem z biura pierwszego sekretarza.
Na kagiebiście nie zrobiło to wrażenia.
– I co tam porabiasz, synku? Pewnie parzysz herbatkę. Jak się nazywasz?
Pytanie miało zastraszyć rozmówcę; ludzie bali się podawać nazwisko funkcjonariuszom bezpieki.
– Dmitrij Dworkin. Mam wam przekazać, że towarzysz Chruszczow osobiście interesuje się tą sprawą.
– Spieprzaj, Dworkin – odrzekł kagiebista. – Towarzysz Chruszczow nic o tej sprawie nie wie. Przychodzisz, żeby wyciągnąć siostrę z kłopotów.
Pewność siebie i opryskliwość mężczyzny zaskoczyły Dimkę. Podejrzewał, że wielu takich, którzy usiłowali wydobyć z Łubianki krewnych bądź przyjaciół, powoływało się na osobiste powiązania z wpływowymi ludźmi. On jednak ponowił atak.
– Jak wasze nazwisko?
– Jestem kapitan Mec.
– Jakie zarzuty stawiacie Tani Dworkinie?
– Napaść na oficera.
– Czyżby dziewczyna poturbowała draba w skórzanej kurtce? – rzucił drwiąco Dimka. – Najpierw musiałaby odebrać mu broń. Dajcie spokój, Mec, nie bądźcie durniem.
– Brała udział w wywrotowym zgromadzeniu, rozprowadzano antysowieckie pisma. – Mec podał Dimce pognieciony arkusz papieru. – Uczestnicy okazali niesubordynację.
Dimka spojrzał na kartkę. W nagłówku widniała nazwa „Niezgoda”. Słyszał o tym nielegalnym biuletynie. To było jasne, że Tania mogła