Pozory mylą. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pozory mylą - Diana Palmer страница 10
– Słuszny wybór – rzucił rozbawiony John, a potem dodał poważniejszym tonem: – Byk, który nienawidzi konkurencji, jest groźny.
– Właśnie dlatego dostanie go Bill. Ma same krówki, Old Charlie będzie ich jedynym samcem.
Sassy poszła po napoje, a kiedy wróciła, miała nietęgą minę.
– Co cię gryzie? – spytał John.
– Chodzi o tę cholerną Merridan. – Spojrzała na kobietę o lśniących krótko przyciętych czarnych włosach, wystrojoną w sukienkę, która więcej pokazywała, niż zakrywała. – To dwukrotna rozwódka, a teraz zarzuca sieci na męża Daisy Harrington. Ten głupiec pożera ją wzrokiem, a zapłakana Daisy wybiegła do toalety.
– Okazja czyni złodzieja – zauważył John. – Ale uprzedzając twoje pytanie, ja jestem odporny na takie zasadzki. – Pochylił się i musnął ustami wydatny nos swojej żony.
Sassy zmarszczyła ów nos i ze śmiechem stwierdziła:
– Wiem, wiem, mój rycerzyku, i tak trzymaj.
Mina doskonale znała ten typ kobiet, który reprezentowała Ida Merridan. Zalotny, prowokacyjny styl bycia wzbudzał w niej odrazę i nie potrafiła pojąć, dlaczego tak świetnie sprawdza się przy podrywaniu facetów. Czyżby naprawdę nie widzieli, że to tylko poza? Jej matka zachowywała się identycznie. Obiecywała kolejnym mężczyznom raj, z tym że ten raj sporo kosztował. Ida była obwieszona brylantami i rubinami, a Mina mogłaby się założyć, że nie zapłaciła za żadne z tych świecidełek z własnej kieszeni.
Właśnie kokietowała starszego mężczyznę ubranego w garnitur od znanego projektanta. Długimi paznokciami z czerwonym lakierem muskała koszulę na wysokości jego piersi. Na tle nieskazitelnej bieli czerwień paznokci kojarzyła się z krwią. Purpurowy na twarzy mężczyzna zaśmiewał się z jej żartów. Ewidentnie schlebiało mu, że zwróciła na niego uwagę kobieta dwa razy od niego młodsza, a przy tym obdarzona wielką urodą.
Nawet gardząca nią Mina musiała przyznać, że Ida jest olśniewająca. Kruczoczarne, ścięte na chłopaka włosy, delikatne regularne rysy. Miała błękitne oczy i zmysłowe pełne usta. Do tego nienaganna figura uwypuklona przez kieckę wartą niezłą fortunkę. Była to czarna obcisła suknia z kryształowymi akcentami, ponętnie podkreślająca krągłości ciała, z głębokim dekoltem, kusa, jednak nie na tyle, by siała zgorszenie w towarzystwie.
Obserwując ją, Mina pomyślała, że ma przed sobą kobietę, która jako nastolatka nie musiała się kryć przed napastującymi ją mężczyznami. Już na samą myśl o armii mężczyzn, którzy przewinęli się przez sypialnię matki i próbowali dobierać się do córki, robiło jej się niedobrze. Może dwóch z tej całej zgrai potraktowało ją normalnie, a nawet przyjaźnie, lecz cała reszta…
Westchnęła cicho. Najchętniej wróciłaby do domu, bo czuła się tu zupełnie nie na miejscu. Nie jej świat, nie jej klimaty.
– Mino! – zawołał za jej plecami Bill.
Odwróciła się i rzuciła na powitanie:
– Witaj, Bill. – Od razu jej humor wrócił. – I co, naprawiliście płot?
– Oczywiście.
Kowboj omiótł spojrzeniem galerię wykwintnie ubranych gości, po czym wyznał po cichu:
– Nie wiedziałem, że będą tu sami eleganci.
– Nie przejmuj się, nie szata zdobi człowieka.
– Od razu mi lepiej – odparł z szerokim uśmiechem i zerknął na parkiet. Tańczyło tam parę osób, a przygrywał im zespół muzyczny. – Grają two stepa. Tak się składa, że tylko to umiem tańczyć – dodał, spoglądając znacząco na Minę. – Obiecałaś, pamiętasz?
– No jasne. Nie będziemy podpierać ścian. – Odstawiła szklankę. – Mam nadzieję, że nie zapomniałam, jak się tańczy two stepa. Kiedyś oglądałam zawody taneczne.
– Nie chodziłaś na szkolne potańcówki? – spytał Bill, prowadząc ją na parkiet.
– Nie, byłam strasznie nieśmiała. Nie starczało mi nawet odwagi, by popatrzeć na chłopców. – Posmutniała na myśl, co było tego przyczyną.
Zaczęli two stepa i okazało się, że Bill jest dobrym tancerzem.
– Z twojej matki było niezłe ziółko – powiedział półgłosem.
– To prawda. Ale wielu ludzi ma ciężkie dzieciństwo, ale potem jakoś żyją. A mnie los wynagrodził karierą literacką – skwitowała z uśmiechem. – Czyli warto było się męczyć.
– W ciężkich czasach kształtuje się charakter – rzekł Bill. – A to nie są czasy dla mięczaków.
– Też tak myślę – zgodziła się Mina. – Co weterynarz powiedział o poranionym byczku?
– Twierdzi, że się wyliże. Kamień spadł mi z serca, że nie będzie trzeba go uśpić, jak zrobiliśmy z poprzednim.
– Mnie też.
– Oho, jest Bart – powiedział Bill, spoglądając nad jej ramieniem, i dodał z niechęcią: – Przyprowadził tego swojego kuzynka przystojniaka.
Serce załomotało jej w piersi. Nienawidziła, gdy działo się z nią coś takiego. Bart prezentował się nienagannie w garniturze, natomiast jego kuzyn wyglądał wprost olśniewająco. I dobrze o tym wiedział, o czym świadczył bezczelny, arogancki uśmiech. Ślizgał się spojrzeniem po sali, a gdy wyłowił wzrokiem Minę, uniósł lekko brwi.
– Nie spodziewał się, że mnie tu zobaczy – powiedziała Billowi, nie przestając tańczyć.
– Słucham?
– Mówię o tym złośliwym gościu Barta. Gapi się na mnie.
– Nic dziwnego, Mino. Wyglądasz bardzo ładnie.
– Więcej miałabym frajdy, gdybym zauroczyła jadowitego węża – szepnęła, gdy Bart z kuzynem ruszyli w ich stronę.
– A więc jednak udało ci się tu wpaść – rzucił wesoło Bart. – Mino, wyglądasz prześlicznie.
– Dzięki. Miałam trochę wolnego czasu, więc ściągnęłam zasłony z karniszy i uszyłam tę kreację – odparła z uśmieszkiem.
Cort zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, po czym rzucił obojętnym tonem:
– Widać, że to domowa robota, ale okej, nawet niezła ta kiecka.
Komentarz tego faceta wystarczył, żeby poczuła się biedna i tandetnie ubrana. Suknia była ze sklepu, on jednak udał, że nie zrozumiał żartu i złośliwie zasugerował, że uszyła ją sama, do tego niezbyt wprawnie.